Mieszkańcy ul. Krakowskiej w niedzielę między godz. 22 a 23 słyszeli wystrzały. Większość myślała, że to odgłos petard. Dopiero rano okazało się, że ostrzelany został budynek jadłodajni.
- Pierwszy wystrzał zignorowałam. Dopiero kolejne dały mi do myślenia, więc wstałam z łóżka i podeszłam do okna - mówi starsza kobieta mieszkająca w pobliżu. Nazwiska nie chce podać: - Nie wiadomo, co to za chuligani byli. Może mi jeszcze jakąś krzywdę zrobią?
Mieszkanka ul. Krakowskiej z okna pokoju obserwowała dwóch mężczyzn. Mieli na sobie czarne kurtki, a na głowach kaptury. Po ich posturze wnioskuje, że mogli mieć nie więcej niż dwadzieścia kilka lat.
- Widziałam, jak wyszli zza budynku i chwilę przed nim stali. Potem jeden z nich podniósł do góry rękę i wystrzelił w powietrze - relacjonuje. - Myślałam, że to pistolet zabawka. Taka jak dawniej były, na kapsle, więc nawet nie dzwoniłam na policję.
Oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji odebrał wezwanie od pracownika lokalu, który zauważył podziurawione kulami szyby. - Najprawdopodobniej zostały przestrzelone, ale jeszcze nie wiemy, w jaki sposób - informuje sierż. sztab. Justyna Basiaga, rzeczniczka prasowa sądeckiej policji. - Na miejscu zdarzenia pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza, która zebrała materiały i przesłuchała świadków - dodaje.
Jak udało nam się dowiedzieć, budynek baru jest wyposażony w monitoring. Policjanci otrzymali do wglądu nagrania, na których widać wandali.
Właściciel jadłodajni bagatelizuje zajście. - Mamy tylko kilka dziur w szybach i nic poza tym się nie stało - mówi mężczyzna, który odmówił nam podania nazwiska. Właściciel lokalu dodaje, że z pewnością nie był to zamierzony atak ani żadne porachunki. - Już słyszałem taką hipotezę, ale ja wrogów nie mam - zapewnia. - Uważam, że był to jedynie głupi żart. Ktoś dla zabawy strzelał w okna pustego budynku.
Podobnie uważa Tadeusz Potoczek, przewodniczący osiedla Helena. - To spokojne osiedle. Jedno z najbezpieczniejszych w Nowym Sączu. Nigdy nie wydarzyło się tutaj nic podobnego - zapewnia. - Młodzież teraz różne głupoty robi. Kto wie, może chłopaki wzięli jakieś narkotyki, może byli pijani?
Osoby mieszkające w pobliżu zwracają uwagę, że teren jadłodajni nie jest ogrodzony. Za budynkiem rosną wysokie drzewa, które tworzą idealną kryjówkę. Od czasu do czasu ktoś tam urządza sobie alkoholowe schadzki. - Całe szczęście, że w niedzielę na ulicach było pusto - dodaje sprzedawczyni ze sklepu znajdującego się po przeciwnej stronie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?