MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strzelali jak w Katyniu

Redakcja
Całymi nocami ciężarówki wywoziły skazańców do pobliskiego lasu. Komendy padały po rosyjsku. Enkawudziści strzelali każdemu w kark, a zwłoki od razu grzebali w dołach. Żeby ziemia przykryła tajemnicę.

Anna Zechenter: NIEPRZEDAWNIONE

Ale mieszkańcy Kąkolewnicy na Lubelszczyźnie wiedzieli - kiedy jesienią 1944 roku wygnano ich z domów, by zrobić miejsce dla marszałka ZSSR Konstantego Rokossowskiego oraz sztabu 2. Frontu Białoruskiego, nie odeszli daleko. Zatrzymali się w położonej bardziej na zachód części wsi, u krewnych lub sąsiadów. Tymczasem NKWD urządziło na strychach, w szopach, ziemiankach oraz piwnicach zajętych gospodarstw areszty dla Polaków. Krzyki i strzały często dobiegały z lasu albo z wioski.

W kwietniu 1990 roku, dokładnie pięćdziesiąt lat po mordzie katyńskim i czterdzieści siedem lat po pierwszej ekshumacji w lesie pod Smoleńskiem, zaczęto rozkopywać groby pod Kąkolewnicą na Podlasiu. Także w kwietniu 1990 roku Związek Sowiecki przyznał po raz pierwszy, że w 1940 roku polskich oficerów zgładziło NKWD.

Na mogiłach wyrosły drzewa

Ta zbieżność kwietniowych dat uderza, choć jest wynikiem różnych, nie zawsze powiązanych z sobą okoliczności. Nie jest natomiast dziełem przypadku fakt, że miejscowi od lat nazywają to miejsce "małym Katyniem". Tu - podobnie jak w Sowietach w 1940 roku - NKWD likwidowało Polaków zdolnych przeciwstawić się komunizmowi; tu też zbrodnia dokonywała się potajemnie; tu stosowano tę samą metodę zabijania; tu wreszcie wrzucano ciała do zbiorowych mogił, zasypywano je ziemią, a potem sadzono na nich setki drzew. Nagłą śmiercią ginęli już po wojnie ci, którzy walczyli o ujawnienie prawdy o Katyniu i Kąkolewnicy.

Podczas pierwszej ekshumacji na podlaskim cmentarzysku odsłonięto cztery groby. W każdym z nich spoczywały zwłoki z powiązanymi rękami i nogami, połamanymi kośćmi ramion, żeber i podudzi oraz otworami w czaszkach po pociskach. Zwłoki zakopane były metr pod ziemią, niektóre - tylko pół metra. Podczas ulewnych deszczy woda stopniowo spłukiwała ziemię, ukazując kości. Badacze znaleźli mnóstwo łusek od nabojów sowieckiej produkcji, używanych w 1944 roku, zaś obok zwłok natknęli się na przedmioty dowodzące, że zastrzeleni byli żołnierzami AK: łańcuszek ze szczątkami szkaplerza, pierścionek z orzełkiem, haftowana polska gwiazdka wojskowa, dwa przedwojenne wojskowe guziki, mosiężny wojskowy orzełek.

Taka jest wola Moskwy

Kiedy w styczniu 1944 roku czerwonoarmiści przekroczyli przedwojenną granicę II Rzeczpospolitej, w lasach na wschodnich terenach Polski walczyły liczne oddziały AK. Sowieci parli na zachód i byli coraz bliżej - aż po sforsowaniu Bugu w lipcu weszli na ziemie, które jałtańską decyzją przypaść miały Stalinowi.

Zaczęło się urządzanie Polski Lubelskiej na terenach wolnych od Niemców. "Dziesiątki ludzi zostało zmuszonych do ukrywania się, a codziennie gdzieś kogoś aresztowano" - pisał w swoim dzienniku Zdzisław Broński "Uskok", jeden z dowódców partyzanckich walczących na Lubelszczyźnie aż do 1949 roku. - "Po wejściu Sowietów komuniści chcą się »umocnić« jako partia rządząca. Taka jest wola Moskwy. PPR wydaje swoim ludziom w terenie instrukcje, by prokurowano oskarżenia jak najostrzejsze przeciw ludziom niesympatyzującym z komunistami". Sowieci otaczali oddziały AK na Lubelszczyźnie, rozbrajali je i aresztowali. Część polskich żołnierzy wysłali w głąb ZSRR do łagrów, innych mordowali na miejscu bez sądu.
Od jesieni 1944 roku NKWD zwoziło żołnierzy AK oraz cywilów uznanych za wrogów sowieckiego systemu do Kąkolewnicy. Więziono tam także uciekinierów z 2. Armii Wojska Polskiego, powołanej przez PKWN.

Dekret o zabijaniu

Sztab "polskiego wojska Wasilewskiej", jak mówili o formowanej 2. Armii mieszkańcy Lubelszczyzny, rozlokował się w budynkach opuszczonych przez Rokossowskiego, kiedy ten pociągnął ze swoim frontem na zachód. Przy sztabie Karola Świerczewskiego działała Informacja Wojskowa, kierowana przez oficerów NKWD. Ścigała mężczyzn ukrywających się przed naborem oraz "dezerterów".

"Prawo" do niszczenia podziemia niepodległościowego dał sądowi wojskowemu i prokuraturze 2. Armii "Dekret o ochronie państwa", wydany przez PKWN 30 października 1944 roku z mocą obowiązującą - rzecz niesłychana - dwa i pół miesiąca wstecz. Dokument ten wyjmował Armię Krajową spod prawa i zobowiązywał wszystkich obywateli pod karą śmierci do denuncjowania ukrywających się. Podpisali się pod nim ludzie, których Polacy poznali później jako najwyższych komunistycznych oficjeli: Bolesław Bierut, Edward Osóbka-Morawski, Michał Żymierski oraz Stanisław Radkiewicz.

Wrzucali ich na ciężarówki

Udało się ustalić, że od września 1944 do listopada 1945 roku w Kąkolewnicy więziono około trzech tysięcy Polaków. Zatłoczone do niemożliwości pomieszczenia, nieznośna duchota i dławiący smród, woda do kolan, systematyczne głodzenie i całonocne przesłuchania po rosyjsku, bicie, tortury - to wszystko znosili przed nieuchronnym końcem w leśnym dole. "Jeżeli naczelnik więzienia Bazyli Rogoziński był pijany od rana, wiadomo było, że będzie w nocy rozstrzeliwał" - wspomina Antoni Stolc- man "Mewa", dowódca plutonu w 9. Podlaskiej Dywizji AK. "Widziałem, jak na ciężarówki ładowano łopaty i kilofy, a później wrzucano na nie jak worki związanych i zakneblowanych żołnierzy Armii Krajowej, moich kolegów z oddziału".

Od jesieni 1944 do końca stycznia 1945 roku sowieccy i polscy komuniści zgładzili tam od 700 do 1200 osób. Po wojnie ludzie przynosili tam potajemnie znicze i ustawali krzyże szybko usuwane przez ubowców.

NKWD chroni tajemnicy

Masakrą na Podlasiu interesował się w lutym i marcu 1946 roku podpułkownik Jan Szatyński-Szatkowski "Wrzos", członek Inspektoratu Północ Biała Podlaska organizacji Wolność i Niezawisłość. Dzięki relacjom zebranym pod przysięgą od zbiegłych więźniów odnalazł w leśnym uroczysku trzy zbiorowe mogiły żołnierzy AK. W tym samym roku został aresztowany, a zgromadzone przezeń informacje trafiły w ręce bezpieki. NKWD natychmiast przewiozło podpułkownika "Wrzosa" z więzienia w Lublinie do Warszawy na ulicę Koszykową. Z Moskwy przylecieli pułkownik NKWD i prokurator wojskowy, którzy starali się wydrzeć od niego zeznania: skąd wie o grobach, czego i od kogo zdołał się dowiedzieć, jak nazywają się inne osoby również znające prawdę o zbrodni. Katowany podczas przesłuchań, Szatyński nie powiedział nic. Sąd skazał go na dziewięciokrotną karę śmierci. Uratowała go amnestia w 1956 roku, lecz sprawa masakry podlaskiej położyła się cieniem na jego późniejszych losach: w latach sześćdziesiątych bezpieka do niego strzelała; później ktoś kilka razy podłożył ogień pod jego dom. "Wrzos" miał szczęście - wychodził cało z każdej opresji.

Dwaj księża Niedzielakowie

Po wojnie komunistyczne służby zamordowały dwóch księży - kuzynów noszących to samo nazwisko. Jednego za Kąkolewnicę, drugiego za Katyń.

Ksiądz Lucjan Niedzielak "Głóg", kapelan AK i WiN, od kwietnia 1943 roku proboszcz w Polskowoli, sąsiadującej z Kąkolewnicą, szukał dowodów zbrodni z przełomu 1944 i 1945 roku. UB nie dawało mu spokoju, wciąż był obserwowany, dostawał anonimy z pogróżkami. W 1947 został zastrzelony przez trzech funkcjonariuszy na swojej plebanii.

Ksiądz Stefan Niedzielak, proboszcz na warszawskich Powązkach i kapelan Rodzin Katyńskich, inicjator ustawienia na cmentarzu krzyża katyńskiego, był młodszy od Lucjana o dziesięć lat. O swoim kuzynie zgładzonym przez UB opowiadał działaczowi niepodległościowemu i bliskiemu współpracownikowi, Zdzisławowi Szpakowskiemu. Księdza Stefana Niedzielaka bezpieka nieustannie szykanowała, też dostawał listy i telefony z groźbami. Został zabity w swojej plebanii w 1989 roku.

Autorka jest pracownikiem krakowskiego Oddziału IPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski