MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne ryzyko

Redakcja

Tradycyjnie już sesje poprzedzające dłuższe przerwy w działalności giełdy, związane zwykle ze świętami, nie sprzyjają wzrostom kursów akcji. Po prostu brak notowań zwiększa krótkoterminowe ryzyko posiadania akcji (zawsze w tym czasie może w otoczeniu rynku wydarzyć się coś nieoczekiwanego) i część spekulantów decyduje się na zamykanie otwartych pozycji.
     Tak też stało się w minionym tygodniu. Po dynamicznym, najsilniejszym od miesiąca 2,7-proc. skoku wartości WIG-u we wtorek, kolejne dwa dni przyniosły załamanie rozpoczętej przed tygodniem tendencji wzrostowej. Jeśli powyższa interpretacja przyczyn tego ochłodzenia koniunktury jest poprawna, to na pierwszych poświątecznych sesjach powinno dojść do odbudowania popytu i kontynuacji wzrostu. Oczywiście pod tym warunkiem, że w tym czasie nie wydarzy się w kraju i na świecie nic, co kazałoby inwestorom, którzy nie zdecydowali się na sprzedaż akcji przed świętami, pożałować swych decyzji.
     W komentarzu sprzed tygodnia spekulowałem na temat przyczyn ówczesnego załamania kursu akcji ŁDA. Teraz już wiadomo, że osobą, która pomiędzy 24 a 27 marca kupowała z wykorzystaniem mechanizmu odroczonej płatności akcje spółki wyprzedawane przez domniemaną spółdzielnię, była niejaka Oxana Miszenko. Ciekawe, jakie nazwisko nosi ta kobieta obecnie. Ciekawe również, kiedy w nienaturalny sposób zacznie drożeć jakaś kolejna spółka z rynku równoległego.
     Trudno oczywiście uznać za nienaturalny wzrost kursu akcji Polskiego Banku Rozwoju, na które w minionym tygodniu wezwanie ogłosił BRE, kontrolowany przez niemiecki Commerzbank. W czwartek kurs akcji PBR osiągnął najwyższy od 2 lat poziom 24,5 zł, o dwa złote przewyższający cenę zaproponowaną w wezwaniu przez BRE. Przy tej cenie akcje PBR trudno uznać za oszałamiająco drogie. Notowane są zaledwie o 10 proc. powyżej ich wartości księgowej, co jest wskaźnikiem niezbyt wysokim w porównaniu z medianą branżową, wynoszącą 2. Co więcej, BRE otwarcie zadeklarował gotowość podwyższenia ceny wezwania, jeśli jego dotychczasowa oferta zostanie przebita przez dwa inne zagraniczne banki, Skandinaviska Enskilda Banken (SEB) oraz Bayerische Landesbank Girozentrale (BLG), które również zadeklarowały chęć posiadania wszystkich akcji PBR.
     W poniedziałek euforię na światowych rynkach akcji wywołała informacja o fuzji planowanej przez dwie amerykańskie instytucje finansowe, Citicorp i Travelers Group. Wartość transakcji wynosząca ponad 80 mld USD będzie stanowiła nowy historyczny rekord. Poprzedni, wynoszący 37 mld USD, ustanowiony został w zeszłym roku przez dwa amerykańskie koncerny telekomunikacyjne Worldcom Inc. oraz MCI Communications Corp. Nowa, utworzona w rezultacie fuzji firma nazywać się ma Citigroup i posiadać będzie aktywa w wysokości 698 mld dolarów, 100 mln klientów w 100 krajach oraz zatrudniać 162 tys. pracowników. Wzrost kursów obu gigantów - Citicorp podrożał o 27 proc., zaś kurs akcji Travelers wzrósł o 19 proc. - spowodował, że Dow Jones Industrial Average po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 9000.
     Dow Jones zbliżył się do poziomu 1000 punktów w lutym 1966 r. Osiągnął wtedy wartość 995 punktów. Przez następne 16 lat największym osiągnięciem rynku był poziom 1051 w styczniu 74 roku. Kolejna bariera padła w styczniu 1987 r. Giełda nowojorska zdołała wtedy rosnąć jeszcze przez następne 7 miesięcy, a w październiku nastąpił krach, który sprowadził indeks o 1000 punktów w dół. Wartość DJIA osiągnęła 3000 w kwietniu 1991 r. (wtedy wystartowała GPW), poziom 4000 punktów padł całkiem niedawno, bo w lutym 1995 r., zaś kolejne psychologiczne bariery: 5000, 6000, 7000 i 8000 punktów, przekraczane były odpowiednio w listopadzie 95, październiku 96, lutym 97 i lipcu 97. Oczywiście narzuca się pytanie o potencjalny pułap tego wzrostu. Trwająca od 1932 do 1966 r. hossa podniosła wartość Dow Jonesa 24-krotnie. Gdyby to osiągnięcie miało zostać powtórzone, to uwzględniając minimum zanotowane w grudniu 1974 r. (577 punktów), otrzymujemy poziom 14000 pkt. Brzmi to zupełnie nieprawdopodobnie, ale gdyby indeks utrzymał obserwowane w ciągu minionych 3 lat tempo wzrostu, to ten niewyobrażalny dzisiaj poziom zostałby osiągnięty już za półtora roku! Osobiście sądzę, że bessa na rynku amerykańskim - a zatem zapewne na całym świecie - rozpocznie się znacznie szybciej.
     Jedną z głównych przyczyn hossy był spadający od początku lat 80. poziom globalnej inflacji. Pociągała ona za sobą stopy procentowe, których coraz niższy poziom systematycznie podnosił atrakcyjność akcji jako lokaty kapitału. Problem polega na tym, że toczona przez banki centralne od prawie 20 lat walka z inflacją udała się tak dobrze, że każdy dalszy postęp wepchnie świat w nie widzianą od lat 30. deflację. O tym, jaki wpływ na rynek akcji ma deflacja, można przekonać się na przykładzie rynku japońskiego, który spada od 9 już lat, a wynoszące obecnie 0,5 proc. (!) podstawowe stopy procentowe w dalszym ciągu nie są w stanie zachęcić inwestorów do kupowania akcji. Po prostu w warunkach spadających cen towarów i usług kredyt, nawet oprocentowany zerową nominalnie stopą, realnie kosztuje znacznie więcej. Przedstawiwszy tę ponurą wizję chciałbym jednak złożyć tym Czytelnikom "Dziennika Polskiego", którzy swe oszczędności lokują na giełdzie, życzenia spokojnych świąt wielkanocnych i trafnych decyzji inwestycyjnych.
WOJCIECH BIAŁEK
DZIAŁ DORADZTWA
DM MAGNUS

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski