Na początku powiem, jak to drzewiej bywało. U nas, na Pogórzu, były niezbyt często widywane na suchych, nisko koszonych murawach. Samce dawały głośne koncerty w upalne, czerwcowe noce. W Kotlinie Sądeckiej znałem trzy, może cztery „świerszczowe” miejsca. Potem wszystko uległo zmianie. Kolejny rok z z rzędu słyszę świerszcze coraz częściej i coraz bliżej domu.
Tam, gdzie nigdy ich nie było. Najpierw jeden samotny okaz, który nieśmiało ćwierkał na miedzy. Potem kilka, wreszcie głośne chóry. I to już od początku maja. Ciepło sprzyja owadom i zapewne wyszło świerszczom na zdrowie. Co dziwniejsze, świerszcz polny wciąż figuruje w wykazie gatunków zagrożonych, ale najwyraźniej badania naukowe nie nadążają za ociepleniem klimatu. I bardzo fajnie, bo miła uchu, nienatarczywa muzyka w majowe noce doskonale koi nerwy. Świerszczoterapia jest tania i prosta: wygodny fotel w ogrodzie, ciepły koc. Po dwóch kwadransach leżakowania człek przenosi się do łożnicy i natychmiast zapada w głęboki, zdrowy sen.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?