Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święto zaufania

Redakcja
Ogłoszony przez marszałka Marka Nawarę zamiar wprowadzenia Dnia Małopolski, zachęca do debaty nad jego przesłaniem. Proponowane związanie daty tego święta z najważniejszym momentem pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski uzasadnia wybór terminu oraz wskazuje na źródła łączących nas wartości, ale nie odpowiada na pytanie, po co w ogóle winniśmy świętować. Nieco łatwiej byłoby mi zarekomendować cel święta 10 czerwca, gdyby miało ono wymiar ogólnonarodowy. Uważam, że celem obyczajów rozwijanych w dniu święta narodowego powinna być nobilitacja postaw dobroczynnych i integracyjnych, zwiększających odwagę rodaków do obdarzania się zaufaniem w działaniach prowadzonych dla pożytku publicznego. W odniesieniu do Święta Małopolski proponuję zastąpienie słowa "rodak" słowem "krajan", resztę utrzymując bez zmian.

W biegu dookoła Polski

Wobec pytania - dlaczego świętować staję dopiero teraz. I to pomimo już pięcioletniej praktyki ogólnopolskiego pielęgnowania pamięci tej kwietnej pielgrzymki. Nasza motywacja, motywacja krakowskich i nadgranicznych współinicjatorów kwietnej sztafety wokół Polski wynikała z przekonania, że jako świadkowie tamtych dni mamy do spłacenia dług. Że musimy nie tylko pielęgnować prawdę o tamtym czasie, ale i dbać o jej owocowanie. Od uczestników sportowej społeczności dostajemy uśmiechy, podziękowania i słowa życzliwości. Mówią, że przyjęli zaproszenie, bo sport, bo chwila skupienia, bo niezwykłość ogólnopolskiego alertu, bo stolica polskiej pamięci, bo sport to zdrowie. To wszystko tworzy barwną mozaikę indywidualnych racji; tworzy żywy pomnik Jana Pawła II z ludzkiej pamięci i z kropli potu. Ale czy buduje tym samym głębszą wspólnotową wartość? Jeszcze nie

Nie tylko raz do roku

Dzień świąteczny to wydarzenie w swojej istocie znacznie głębsze i szersze od jednostkowej imprezy upowszechniającej sport pod szczytnym patronatem. To znacznie więcej od sytuacyjnego powiązania jakiejś społeczności. By dzień świąteczny wybrzmiał w życiu wspólnoty ważką treścią, powinna z niego owocować jakaś nowa jakość. Sens Święta Małopolski widzę w tym, że jego obchody wzmacniać będą skłonność moich krajan do obdarzania się zaufaniem, czyli wartością, której Polakom brakuje; wartością, dzięki której relacje międzyludzkie stają się kulturą, a społeczności wspólnotami. To dla kultywowania tej wartości programy corocznych świątecznych obchodów powinny ogniskować się wokół dwóch osi: nobilitowania postaw dobroczynnych i integracyjnych. Programy te powinny być tak sformułowane, by o odświętnie uznanych postawach, ludziach, wzorach pamiętać na zawsze. By na co dzień pomagały we wzmacnianiu naszych więzi.

Ofiara dla postępu

Dla wielu praktyków życia społecznego zdolność do dobroczynności jest oczywistym warunkiem postępu. Niestety, praktycy tej zasady nie tylko że są w Polsce w mniejszości, to dodatkowo nie są doceniani w swoich środowiskach. Po mentalnych spustoszeniach dokonanych przez lata obowiązkowych czynów społecznych, po spustoszeniach pogłębionych przez przeideologizowanych heroldów raczkującego kapitalizmu, jest nawet jeszcze gorzej. Wśród komentatorów panuje opinia, że społecznicy angażując czas w sprawy nie przynoszące osobistego dobytku, kompromitują w ten sposób swoje życiowe wybory. Że giną marnie ze swoimi majątkowymi nieporadnościami w medialnym zderzeniu z "profesjonalnymi wolontariuszami", tak sprytnie wyedukowanymi, że potrafią wykalkulować swoje prywatne zdobycze na drodze do "full-wypas" etycznego biznesu. To te opinie dominują w publicznych debatach, akademickich analizach czy medialnych komentarzach. Wówczas to określenie "ofiara" przestaje się odnosić do czynu, a nabierając cech epitetu, zaczyna obciążać śmiesznością dobro czyniącą osobę.
Tymczasem dobroczynność to prawdziwe drożdże postępu. Nie można jej sprowadzić jedynie do dostarczania mierzalnych atrybutów gospodarowania, jakimi są praca czy pieniądz, w tworzeniu dobra wspólnego. Jest ona również bezcennym źródłem formowania autorytetów do społecznego arbitrażu, bez którego nie ma stowarzyszeń, nie ma samorządności. Bez społecznego arbitrażu, opartego na potencjałach dobroczynności i prawdy, każda publiczna reguła, każdy prywatny spór wymagałby angażowania państwowej administracji. A to uczyniłoby państwa całkowicie nieefektywnymi, a wspólnoty niezdolnymi do rozwoju.

Jednością silni

U wielu z osób rozmiłowanych w demokracji, słowo "jedność" budzi zaniepokojenie. Przez wieki rozliczni uzurpatorzy, terminem tym mistyfikowali zgodę społeczeństw na polityczne uprzedmiotowienie.
W peerelowskiej ceremonii zniewalania narodu użyteczny operator o nazwie Front Jedności Narodu zarządzał cyklicznym ceremoniałem pozorowania prawa społeczeństwa do wyboru swoich politycznych przedstawicieli.
Mistyfikacja, w której ogromna większość naszego społeczeństwa, powodowana wygodnictwem, karnie składała deklaracje zgody na zinstytucjonalizowane kłamstwo.
Oczywiście, uzurpatorom wcale nie chodzi o jedność, lecz o jednolitość. To jednolitość tworzyła z ludu pracującego miast i wsi tło pozwalające wyłuskiwać wrogów systemu pozorowanej szczęśliwości.
Tymczasem prawdziwa jedność nie wymaga jednolitości. Jest bowiem możliwa i w zróżnicowaniu, odnosząc się do konkretnych społeczności, spraw i inicjatyw. Służy do skupienia uwagi, czasu, siły na sprawie ważkiej do solidarnego podjęcia. Na okazjonalną mobilizację członków społeczności do walki ze słabościami, do wyścigu z czasem, do przejściowych wyrzeczeń. Na umacnianie lokalnych potencjałów, formułowanie polityk regionalnego rozwoju, na skuteczność wspólnoty działania.
Skuteczność w praktykowaniu integracji wymaga dobrej idei i odważanego przywództwa. Akceptacji dla rozkładu odpowiedzialności i konsekwencji od wykonawców. W uznaniu przywództwa, w kosztach samofinansowania, w uznaniu konsekwencji ryzyk partnerstwa prywatno-publicznego. I nie chodzi o pobożne świąteczne dywagacje, lecz o prawdziwe wyzwania dla przyszłości Europy.
Świadomość szans i ryzyk partnerstwa prywatno-publicznego, czy przedsiębiorczości społecznej, jest warunkiem koniecznym dla efektywności finansów publicznych w subsydiarnym państwie. Bez tej świadomości nowe wino rewolucji komunikacyjnej skiśnie w starych bukłakach państw opiekuńczych.

Owocowanie

Przejawy wyjątkowej ofiarności i przywództwa odnoszą swoje skutki nie tylko tu i teraz, ale i owocują przez wieki. Do dla wzmocnienia nadziei naszego narodu na odzyskanie wolności, Jan Paweł II posłużył się przykładem męstwa Świętego Stanisława. Owo bierzmowanie dziejów stało się w PRL źródłem nadziei milionów Polaków na lepszą przyszłość, na wolność. Stało się źródłem narodowej jedności, przekraczającej podziały religijne czy społeczne. Stało się źródłem zinstytucjonalizowania rok później solidarności w ponad 9 milionowy ruch społeczny.

Wspólne dobro

Ale potrzeba ofiarności i przywództwa nie dotyczy jedynie sytuacji ekstremalnych, gdy ktoś chce naszą wolność krępować. Potrzeba dobroczynności w naszym zdemokratyzowanym i skomercjalizowanym świecie, w świecie coraz mocniej utożsamiającym wymianę z indywidualnym zyskiem, świecie zapominającym słowo "bezinteresowność", jest warunkiem prawdziwego rozwoju. Rozwoju harmonijnie wykorzystującego organiczne potencjały społeczne, służącego ich wzmacnianiu, chroniącego przed rozwarstwieniem i wykluczeniem słabszych z podziału obciążeń i korzyści.
Zintegrowanie wspólnoty pamięci i wartości we wspólnotę działania, jest najlepszym sposobem na eliminowanie egoizmów przy rozstrzyganiu spraw publicznych. Na uznanie współwłasności jako efektu bezinteresownego współdziałania wspólnoty, a nie jako niczyjej schedy do rozgrabienia.

A jak to robicie?

Jak wypełnić postulowane promowanie postaw dobroczynnych i integracyjnych konkretnymi obyczajami, konkretnymi wydarzeniami w konkretnych miejscach Małopolski?
To kolejne zagadnienia do rozważenia. Warto je podjąć po potwierdzeniu, że chcemy święta wzmacniającego naszą odwagę do obdarzania się zaufaniem. Zadania, które powinno być zobowiązaniem odpowiadających za pomyślność całej Polski. Ale jako Małopolanom dobrze nam wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano.
Andrzej Madej\
\
Autor jest przedsiębiorcą, maklerem, maratończykiem. Społecznie przewodniczy Stowarzyszeniu 10 czerwca, organizatorowi corocznego Kwietnego biegu - dwóch sztafet o długościach 3.530 km; jednej 1000 razy wokół krakowskich błoń, a drugiej wzdłuż granic Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski