MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Święty Mikołaj, czyli kolejka do rajstop

Leszek Mazan
Pierwszego w tym roku tradycyjnego Świętego Mikołaja spotkałem w ubiegłą niedzielę na dworcu kolejowym w Wieliczce. W pełnej biskupiej gali mundurowej, w tiarze i z pastorałem w ręce czekał na odjazd pociągu Kolei Małopolskich do Krakowa, rozdawał dzieciom jabłka i zachęcał do unikania grzechu.

W Czechach widywałem Mikołajów w podobnych szatach w tramwajach, na tiarze w miejscu krzyża miały wymalowaną czerwoną gwiazdę. Działo się to jeszcze przed aksamitną rewolucją, kiedy nad Wełtawą nie wolno było sprzedawać ani propagować coca-coli, zmuszając tym samym ludzi do wierności (no, prawie) chrześcijańskiej tradycji. Dziś stary, dobry święty przyjął obywatelstwo amerykańskie, ubrał czerwony strój krasnala i reklamuje jankeski płyn do gaszenia pragnienia i odkręcania zapieczonych śrub samochodowych.

Pierwszy raz w życiu spotkałem św. Mikołaja w roku 1948, w przedszkolu ss. felicjanek w Nowym Sączu. W przedstawieniu powitalnym, jako starszak, grałem rolę Księżyca, co Mikołaj nagrodził poklepaniem mnie po plecach. W latach późniejszych w całej rodzinie państw socjalistycznych biskupa z Miry zastąpił Dziadek Mróz. Kiedyś powierzono tę rolę mnie, zapewne dlatego, że Dziadek absolutnie nie mógł być chudy (świadczyłoby to źle o kondycji ekonomicznej naszego kraju). Przez wąsy i brodę z waty recytowałem strofy, które pamiętam do dziś: „Odpoczynku nadszedł czas/Jakże smutno żegnać was/Jakże smutno odejść stąd/Gdzie nie żałowałem rąk/Nie szczędziłem trudu, sił/By każdy szczęśliwy był!”.

W latach 70. ub. wieku Dziadki Mrozy odpłynęły na fali odwilży, w roli mikołajów występowali jeżdżący po kraju z „gospodarskimi wizytami” szef partii Edward Gierek i premier Piotr Jaroszewicz. Głośna była sprawa, kiedy to w Łodzi obaj panowie obiecali włókniarkom rajstopy. Obiecali i dotrzymali, ale nie starczyło dla wszystkich. Decyzją partii i rządu reglamentowane rajstopy otrzymały więc w pierwszej kolejności panie pracujące na drabinie.

Kolejny kontakt ze świętym miałem już za środkowego Gomułki jako pracownik działu miejskiego „Dziennika Polskiego”. Mój szef i mistrz red. Janusz Jakubowski polecił mi zrobić wywiad z Mikołajem. Dorwałem biskupa dopiero późnym wieczorem na przystanku taksówek przy Rajskiej. Stał, a właściwie kiwał się, oparty o pastorał, z boku na bok, w towarzystwie Anioła i Diabła, reprezentujących podobny stan ciała i ducha.

Na moje grzeczne pytanie o kondycję moralną odwiedzanych dzieci odpowiedział: - A odp… się pan, dobrze? Hepnął i wgramolił do taksówki. Informację, że wywiadu nie mam Jakubowski skwitował szczerym wyznaniem, że gówno go to obchodzi, bo materiał jest zamakietowany i musi być. I był. Mój rozmówca z Rajskiej mówił o percepcji alternatyw ideologicznych przez przedszkolaków, o trosce władz o zaopatrzenie sklepów, o tym, że ani w Niebie ani na Ziemi nic nie ma za darmo: trzeba być grzecznym. Na pytanie: – O ile się nie mylę, pański anioł jest kobietą? odpowiedział: – Aaaa, brawo! Od czasów św. Augustyna jest pan pierwszym człowiekiem, który określił płeć aniołów!...

Wywiad się podobał i się ukazał. Koło południa zawołano mnie do telefonu. Ze słuchawki wionęła woń tzw. żywej wódki, czyli podpartego kaca.

– Pan Mazan? Tu Mikołaj. Panie, o nic mi nie chodzi, ale czy ja rzeczywiście to wszystko mówiłem?

Cudownych Świąt!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski