Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

   Swoje wiem

Redakcja
Dołez mnie rozśmieszają wszelkie hasła polityków w rodzaju: "Cięcia budżetowe tak, ale nie kosztem najbiedniejszych". Są one bowiem przejawem hipokryzji posuniętej do najdalszych granic, a może i do absurdu. Nie od dziś bowiem wiadomo, że podatkami rządzi magia wielkich liczb i że o wiele ważniejsze dla budżetu jest zabranie 20 milionom obywateli po 20 złotych niż 10 tysiącom po 1000. Dlatego w każdym kraju, który zaciska pasa, płacą przede wszystkim miliony, a potem dopiero te nieliczne bogate jednostki, i to tylko wtedy, gdy są na tyle zidiociałe, że nie potrafią wyprowadzić swoich interesów na przykład na Seszele, albo zatrudnić obrotnego adwokata, który czarno na białym wykaże, że wszystkie interesy danej jednostki zakończyły się stratami i że tak naprawdę bogaczowi należy się zwrot nadpłaconego podatku.

   Nie chcę jednak tu atakować naszych polskich hipokrytów, bo tak się akurat składa, że w tym zakresie są oni politykami pełną światową gębą, a jeżeli nawet nie światową, to, powiedzmy sobie szczerze, na pewno europejską.
   Ostatnie tygodnie przyniosły oto informacje płynące z różnych europejskich krajów, a brzmiące dziwnie podobnie, Holendrzy, Szwedzi, Anglicy, Niemcy, Duńczycy zgodnym chórem oświadczają oto, że na czas przejściowy muszą się wycofać z wcześniej dawanych nowym członkom UE obietnic o otwarciu swoich rynków pracy. Niby wszystko brzmi rozsądnie, trudno się dziwić jakiemukolwiek rządowi, że stara się bronić rynku pracy, zwłaszcza jeżeli ma kłopot z rosnącym bezrobociem. A rządy wszystkich wymienionych krajów mają z tym kłopot. Ale to tylko teoria. W praktyce, każdy Polak, jeżeli tylko przyjdzie mu ochota, może pojechać do Niemiec lub do Szwecji i pracować na takich samych zasadach jak do tej pory. Czyli na czarno.
   Nie jest bowiem prawdą, że tam nie ma pracy. Jest i to mnóstwo. Tyle że jest to robota brudna, czyli taka, której nie chcą wykonywać Szwedzi albo Niemcy. Ale ktoś te ulice musi posprzątać, cegły też same się nie przeniosą, truskawki albo ktoś zbierze, albo zgniją na polach. Niech zatem zrobi to Turek, Serb, Litwin lub Polak. Tyle że dotychczas wszystkich tych spoza UE można było traktować na równi. Czyli jak ludzi drugiej kategorii albo wręcz bez kategorii. Od maja natomiast Litwin i Polak mogliby zacząć egzekwować swoje prawo do - na przykład - ubezpieczenia, odprawy w przypadku zwolnienia, emerytury itd. Wszak stają się Europejczykami.
   Ale stają się nimi na papierze. W praktyce bowiem wiadomo, że - tu bez hipokryzji to sobie powiedzmy - Europejczykami się nie staliśmy, i jeszcze długo nimi nie będziemy. Prawdziwy obywatel Europy w życiu by się nie zgodził pracować na czarno, bo on wie, że to nielegalne, a jak nielegalne, to znaczy niemożliwe. Dla nas natomiast, wyćwiczonych w PRL-u, nie ma rzeczy niemożliwych, a nielegalność jest stanem dość naturalnym. I powiedzmy sobie jasno, gdyby nie te ostatnie obostrzenia, rozbilibyśmy im tę Europę w puch.
   Można sobie jedynie zadać pytanie, dlaczego wprowadza się te zakazy tak na okrągło, przy wsparciu kłamliwych argumentów? Ano z prostego powodu. Prawda jest ostatnią rzeczą, która przechodzi politykom przez usta. Po prostu, od mówienia prawdy są nie politycy, lecz felietoniści.
GRZEGORZ MIECUGOW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski