Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syberia - atomowy śmietnik świata

Redakcja
Andrzej Nowosad

Rosja zdecydowała się na przyjmowanie z zagranicy przepracowanego paliwa z elektrowni atomowych. Ich składowanie odbywać się będzie w Kraju Krasnojarskim na Syberii. Dużą partię materiału zapowiedziano z USA. Zamówienia przyjęto też z Korei Południowej, Japonii i Tajwanu. Pierwszy transport dotarł już z Bułgarii. Mimo zapewnień rosyjskich władz, Kraj Krasnojarski nie ma warunków na bezpieczne składowanie odpadów jądrowych z całego świata.

W czasach ZSRR Kraj Krasnojarski był obszarem zamkniętym dla obcokrajowców i dla obywateli ZSRR. Żeby wjechać do Krasnojarska, należało mieć specjalną przepustkę oraz zapewniony nadzór służb wojskowych lub KGB. Tajemnicą poliszynela był fakt, iż w Kraju Krasnojarskim produkowano broń atomową, chemiczną i biologiczną, przeprowadzano doświadczenia nowych broni, głównie na więźniach gułagów.

   Jeszcze przez kilka lat po upadku ZSRR Kraj Krasnojarski był zamknięty dla cywili. Może i dobrze, bo choć uroki Jeniseju i malowniczych gór Sajany przyciągnęłyby tłumy, to jednak do tej pory nikt jeszcze nie przeprowadził pomiarów radioaktywnego, a przede wszystkim chemicznego i biologicznego, skażenia tych terenów. Teraz - wydaje się - pomiary takie okażą się zbędne. Moskwa zdecydowała, że dawny poligon stanie się światowym śmietniskiem odpadów radioaktywnych.

   Na pierwszy sarkofag mają zostać wykorzystane tereny b. Górno-Chemicznego Kombinatu w Żeleznogorsku, w czasach ZSRR potocznie nazywanego "Skrzynką przekaźnikową Krasnojarsk - 26". Obiekt znajduje się zaledwie 40 kilometrów od Krasnojarska.

   Ludność miasta głośno nie protestuje, choć zamierza zebrać 100 tysięcy podpisów, by sprawę skierować pod obrady Dumy Państwowej Rosji. Mieszkańcy Krasnojarska przyzwyczajeni są do wszystkiego, bo wszystko się tam działo - jak śpiewał znamienity bard i w niebo słano rakiety, i bez wysiłku zawracano rzeki bieg.

   Na Jeniseju, by dorównać Ameryce, zbudowano drugą pod względem wielkości na świecie elektrownię w Sajanosuszenskoje. Wyrosła jak góra, na której portret głowy Lenina wielkości kilkupiętrowego budynku wyglądał niczym mała czerwona kropka przyklejona do betonu między skałami. Podmokłe tereny osuszano, zasypując je tysiącami ton marmuru, do pozyskania którego wykorzystywano niewolniczą pracę więźniów. Trupy padłych z wycieńczenia ludzi zostały tam i w masie błota zapadają się tak samo jak marmur. Wraz z nimi zapada się elektrownia.

   To właśnie w Krasnojarsku próbowano zmusić Jenisej, by popłynął pod prąd i przy okazji zalano setki tysięcy kilometrów gór wraz z lasami cedrowymi i wsiami, zamieszkanymi przez tubylców. Do dziś jeszcze nad poziomem wody sterczą wierzchołki gnijących cedrów, spod rozpadających się nad rzeką dróg wyłaniają się ludzkie kości z rozjechanych buldożerami cmentarzy, zalanych kruszejącym dziś asfaltem.

   W czasach zimnej wojny Jenisejsk, Sajanosuszenskoje czy Krasnojarsk były wzorcami postępu i jednocześnie największym cmentarzami. Teraz Kraj Krasnojarski stanie się atomowym śmietniskiem świata i nikt już tutaj nie przeprowadzi ekshumacji, nie postawi pomników. Wprawdzie maleje z upływem lat, ale czas połowicznego rozkładu naturalnych pierwiastków promieniotwórczych trwa kilka milionów lat...

istnieje niebezpieczeństwo, że niedostatecznie zabezpieczone paliwo radioaktywne z łatwością przedostanie się do Jeniseju - jednej z największych rzek świata, zwłaszcza że ze względu na "wodne eksperymenty" sowieckich naukowców tereny uranowego śmietniska są mocno zabagnione. Pod warstwą 50 - 60 metrów gliny, która powstrzymuje zapadanie się bagniska, utworzyły się liczne podziemne koryta rzeczne. Woda z nich spływa do Jeniseju, który jest źródłem wody pitnej dla milionów ludzi w Federacji Rosyjskiej.

   Ale nie tylko Krasnojarsk będzie miał bezpośrednią styczność z radioaktywnymi odpadami, te, które będą nadchodziły z Japonii i Tajwanu, mają być wyładowywane ze statków we Władywostoku i dalej, pociągiem, przez całą Rosję przewożone do Krasnojarska. Odpady amerykańskie najpierw trafią do Europy. Ich portem przeładunkowym ma być Sankt Petersburg. Transport wodny nie jest niebezpieczny, o ile wszystkie statki dopłyną do portu...

   Oczywiście, nie należy demonizować energii jądrowej i związanych z jej produkcją radioaktywnych odpadów. Jak na razie jest to jedyne alternatywne źródło energii dla świata. Zasoby surowców naturalnych wyczerpują się, a produkcja energii jądrowej jest zdecydowanie bardziej przyjazna środowisku niż spalanie węgla, gazu i ropy. Elektrownia jądrowa nie produkuje popiołów i pyłów, nie emituje gazów spalinowych, przepełnionych pierwiastkami promieniotwórczymi.

   Jednak elektrownia jądrowa o mocy 1000 MW zużywa dziennie około 80 kilogramów uranu i produkuje rocznie około 30 ton radioaktywnych odpadów. Przez 10 - 15 lat są składowane na jej terenie, w specjalnych zbiornikach wodnych, gdzie tracą na swej radioaktywności. Potem mogą zostać przerobione. Większość elektrowni jądrowych byłego ZSRR takich zbiorników już nie ma - wszystkie są zapełnione. Na przykład Czelabińsk-20, zdolny do przerobu 200 ton odpadów rocznie, przez ostatnie lata przerabiał ponad 400 ton i obecnie jest przepełniony do maksimum. Jeszcze gorsza sytuacja panuje w Tomsku-7. Tymczasem Rosja decyduje się na przyjmowanie odpadów radioaktywnych z całego świata. Przerobić ich nie zdoła - to pewne. Czy potrafi bezpiecznie ulokować je pod ziemią?

odpady radioaktywne nie muszą być groźne dla otoczenia, jeżeli zostaną dobrze zabezpieczone. Zazwyczaj składa się je w pojemniki z materiałów, które nie wchodzą w reakcje chemiczne i zakopuje bardzo głęboko pod ziemią, otulone warstwą gliny, która nie przepuszcza wody. Problem polega jednak na tym, że Rosja, a zwłaszcza region Kraju Krasnojarskiego, nie spełnia minimalnych wymogów bezpieczeństwa.

   Choć pierwszy transport odpadów dotarł już na Syberię z bułgarskiej elektrowni atomowej "Kozłoduj", Rosja nie zdążyła jeszcze wybudować zbiorników i nic dziwnego - żeby zbudować sarkofag kryjący 30 tys. ton, Rosjanie musieliby wydać minimum 2 miliardy dolarów. A dolarów w państwowej kasie nie ma. W dodatku sarkofag buduje się przez 5-7 lat.

   W artykule wykorzystano dane z prasy rosyjskiej oraz artykułu Piotra Uchanowa "Tajemnice Krasnojarska" (FreeLance Bureau).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski