Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn Boży

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Filmowych wersji Ewangelii poznaliśmy już wiele. Niektóre z nich starały się możliwie wiernie przedstawiać naszą wiedzę o życiu Jezusa Chrystusa, inne usiłowały narzucić obce nam punkty widzenia. Nawet najlepsze nie mogły być idealne, bo Dobra Nowina nie poddaje się kanonom filmowych produkcji, nawet tych, w których pokora wobec opisanych przez ewangelistów faktów, stawiana jest wyżej od pokusy festiwalowych aplauzów.

"Syn Boży" okazał się filmowym przebojem w Ameryce. Od dwóch tygodni wyświetlany jest w Polsce. Nie budzi wielkich emocji, w każdym razie nie wśród tych, którzy idą obejrzeć go po to, by jeszcze raz uczestniczyć w najważniejszej z historii, jakie świat ma do opowiedzenia. Krytycy nie odnoszą się do filmu, ale na wszelki wypadek usiłują uwolnić się od jego przesłania. Mówią nawet: nie pójdziemy go zobaczyć, bo i tak wiemy, że nie warto.

Czy rzeczywiście wiedzą? Czy kiedy piszą te słowa, nie łapie ich za gardło strach, że może właśnie zatrzaskują przed sobą ostatnie drzwi? Tracą kolejną, może niepowtarzalną okazję? Oddalają szansę na śmierć, która byłaby początkiem, nie końcem?

Jest w tym filmie wiele scen pięknych. Są słoneczne plenery, świetni aktorzy, równy rytm opowiadanych zdarzeń. Są i potknięcia, zdarzają się też irytujące pouczenia. Ale nie to jest ważne. Rozparci na kinowych fotelach śledzimy chwile, gdy życie nagle, z godziny na godzinę, ze szczytu blasku i uniesień gwałtownie zmierza ku przepaści bólu, strachu, samotności, upokorzenia. Każdego z nas to spotka.

Filmowy Bóg bierze nas za rękę i prowadzi przez morze cierpień. I zapewnia, że cierpliwie czeka na mężnych i wytrwałych. A gdzieś daleko, poza ekranem, na którym wznoszą się mury Jerozolimy, prawdziwy Przewodnik uśmiecha się wyrozumiale. Życie jest przepełnione nadzieją, film tylko o tym przypomina.

Nieprzypadkowo "Syn Boży" pojawia się na Wielkanoc. W ostatniej scenie filmu apostołowie ruszają ku swemu przeznaczeniu. Dobra Nowina wędruje wraz z nimi, przemierza tysiąclecia. Oni starają się nie uronić ani słowa. Autorzy filmu starają się niczego nie pogmatwać. My staramy się wyjść z kina lepsi niż jesteśmy.

Gdy widzowie przestaną wypełniać kinowe salki, film zniknie z reklam i afiszy. Zanim to się stanie, jeszcze raz zobaczmy, jak nasz świat rodzi się wśród wzgórz Galilei. Proste słowa, kierowane do rybaków i celników, nie zmieniły się przez dwadzieścia wieków. Posłuchajmy ich znowu, nigdy nie będzie za wiele.

Syn Boży jest gotów cierpieć razem z nami. Za oknem wiatr rozgarnia liście oliwnych drzew, zachodzi słońce. Otwieramy drzwi i wychodzimy na dziedziniec pałacu Piłata. Rzymscy żołnierze przyglądają się podejrzliwie. Wszyscy idziemy drogą, którą On szedł przed nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski