Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szara strefa wykańcza taksówkarzy

Maciej Pietrzyk, Piotr Drabik
Taksówkarze grożą strajkiem, jeżeli nie dostaną wsparcia od miasta
Taksówkarze grożą strajkiem, jeżeli nie dostaną wsparcia od miasta fot. Andrzej Banaś
Kontrowersje. Kraków nie radzi sobie z rosnącymi w siłę nielegalnymi przewoźnikami. Kierowcy taksówek coraz poważniej mówią o strajku.

Przewożą klientów udając firmę ochroniarską, jeżdżą na licencjach z innych miast lub dzięki aplikacji internetowej całkowicie unikają kontroli i płacenia podatków. W ten sposób w Krakowie działa coraz więcej firm taksówkarskich. Problem nielegalnych przewozów jest coraz poważniejszy.

- Jeżeli tak dalej pójdzie, to do samochodu będę wsiadał po to, żeby jechać po zasiłek, a nie, żeby wozić ludzi - nie kryje Marek, taksówkarz z 12-letnim doświadczeniem, pracujący dla jednej ze znanych krakowskich korporacji. - Kilku moich kolegów już dawno porzuciło taksówkę na rzecz normalnego zajęcia. Tylko w weekendy jeszcze sobie dorabiają - dodaje.

Taksówkarze skarżą się na brak dostatecznych działań miasta w walce z nielegalnymi firmami przewozowymi (m.in. kontroli straży miejskiej przy wjeździe do strefy). - Z tego powodu cały czas jesteśmy w gotowości protestacyjnej - mówi Andrzej Badocha, wiceprzewodniczący krakowskiej sekcji taksówkarskiej "Solidarności 80".

Kierowcy taksówek walczą także o więcej miejsc postojowych w centrum miasta, m.in. na placu Nowym. - Nie brakuje turystów z zagranicy, którzy nie znają numerów korporacji i szukają miejsc, gdzie stoją taksówki - tłumaczy Badocha.

Rywalizację o klientów zagranicznych taksówkarze coraz wyraźniej przegrywają z kierowcami jeżdżącymi dla amerykańskiej firmy Uber. Zdobywają oni klientów dzięki popularnej aplikacji na smartfony i podwożą ich we wskazane miejsce własnymi samochodami, nie posiadając licencji i nie płacąc żadnych podatków. - Nie ma co ukrywać, działamy nielegalnie. Ale i klienci, i kierowcy się na to godzą, więc nie ma problemu - mówił nam wczoraj jeden z kierowców Ubera. Według niego firma w Krakowie zatrudnia coraz więcej kierowców.

Na razie na walkę z Uberem nie ma sposobu, bo pracownicy firmy jeżdżą nieoznakowanymi samochodami. Kontrolę można byłoby przeprowadzać tylko zamawiając usługę i przyłapując kierowcę na gorącym uczynku.

Takie próby urzędnicy krakowskiego magistratu nawet podejmowali. Problem w tym, że osoba zamawiająca Ubera i przeprowadzająca kontrolę jest od razu blokowana w systemie firmy razem ze swoją kartą kredytową. Każdą kontrolę musiałby więc przeprowadzać inny urzędnik.

Receptą na to ma być ustawa przygotowana w Sejmie, która wymusiłaby na Uberze m.in. zarejestrowanie działalności w Polsce, ale w tej kadencji raczej już nie zostanie uchwalona.

Taksówkarze coraz mocniej skarżą się też na konkurencję ze strony firmy Eko Taxi. - Firma ta na kilka różnych sposobów próbuje ominąć obowiązujące prawo. Jeden z nich polega na prowadzeniu działalności przewozowej pod pretekstem ochrony osób i mienia. Przejazd jest bezpłatnym dodatkiem do rzekomej ochrony - opowiada Wiesław Szanduła z Wydziału Ewidencji Pojazdów i Kierowców Urzędu Miasta Krakowa. Pomimo kar nakładanych na firmę przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego, nadal prężnie działa ona na terenie czterech polskich miast (oprócz Krakowa to Katowice, Warszawa i Lublin).

Część krakowskich taksówkarzy liczy na pokonanie konkurencji jej własną bronią - popularną na całym świecie aplikacją. We wrześniu do Krakowa wchodzi bowiem firma mytaxi. Działa ona podobnie jak Uber - za pomocą smartfona łączy klientów bezpośrednio z kierowcami. Różnica jest jednak taka, że zatrudnia tylko licencjonowanych taksówkarzy, a nie każdego chętnego kierowcę.

- Aplikacja w Krakowie ma wystartować we wrześniu, a już trwa rekrutacja kierowców i z tego co wiem, cieszy się sporą popularnością - mówi Andrzej Badocha.

Do mytaxi należeć mogą również kierowcy z korporacji taksówkarskich i dzięki niej mogliby dostawać zlecenia nie tylko z centrali firmy, ale też zyskiwać dodatkowe. Korporacje już ostrzegają jednak swoich pracowników, że nie będą mogli korzystać z mytaxi, bo uderza ona w interesy firmy. - Nie zezwalam moim kierowcom na używanie innych aplikacji niż nasze własne - mówi Stanisław Grzybowski z firmy Barbakan.

- Trzeba będzie wybierać, czy płacić korporacji 500 zł i mieć od niej zlecenia, czy jak aplikacja się przyjmie, to próbować jeździć tylko dzięki niej - mówi krakowski taksówkarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski