18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szczotkarzom merdają ogony chińskich świń

Redakcja
Ryszard Suder z pracownikiem Mirosławem obsługującym maszynę do produkcji szczotek Fot. Barbara Ciryt
Ryszard Suder z pracownikiem Mirosławem obsługującym maszynę do produkcji szczotek Fot. Barbara Ciryt
RZEMIOSŁO. Sieprawscy producenci znienawidzili tanie, importowane szczotki, ale sami szukają w Chinach włosia do swoich wyrobów. Dziś nie chcą prać bydlęcych ogonów w Rabie, wspominają zlecenia na zamiataczki do czołgów.

Ryszard Suder z pracownikiem Mirosławem obsługującym maszynę do produkcji szczotek Fot. Barbara Ciryt

Ryszard Suder wychyla się zza drzwi. - Potrzebuję 10 minut. Muszę wyrobić klej - rzuca przez ramię i chowa się w głębi domu. Nie może się oderwać od pracy, bo klei szczotki. Zresztą podobnie jak połowa innych sieprawian. W tej wiosce co drugi dom jest zaopatrzony w szyld z napisami: szczotki, pędzle lub trzonki. Tu i ówdzie jest informacja, że to hurtownia artykułów szczotkarskich, włosia naturalnego, ale teraz coraz częściej także sztucznego.

Sieprawianie to szczotkarze. Teraz ubolewają, że rzemiosło zamiera. - Cały rynek opanowały chińskie szczotki. Ludzie kupują, bo tanie. Przez to nasze nie idą, choć są o wiele lepsze - rozkłada ręce Czesława Suder, mieszkanka wioski. Kiedyś ludzie żyli tutaj z produkcji szczotek lub handlu nimi. Do dziś ta branża też jest wiodącą.

- W gminie Siepraw 300 firm ma zarejestrowaną działalność szczotkarską - wyliczają urzędnicy z sieprawskiego magistratu. Jednak wiele z tych firm nie może się utrzymać z tej pracy i przerzuca się na produkcję opakowań, wyrobów plastikowych. Inne próbują zachować tradycyjne rzemiosło, ale coraz częściej sprowadzają półprodukty z Chin. - Nagminnie stosuje się teraz do szczotek włosie z chińskich świń - przyznają w jednej z firm.

Dziś w każdym zakładzie i domu stoi kilka maszyn. Do cięcia włosia, toczenia trzonków, wiercenia otworów, nabijania w nie włosia, zbijania części w jedną całość i wiele innych. Te maszyny to czasem milionowe wydatki. Pomagają w produkcji mioteł do domów i ulic, zmiotek, szczotek do pastowania butów, czyszczenia ubrań, a także: do butelek, szorowania podłóg, mycia kadzi, garnków, omiatania chleba, pędzli do golenia, malowania ścian i obrazów. Swego czasu robili tu nawet szczotki do czyszczenia czołgów lub omiatania ich ze śniegu.

- Kiedyś to wszytko robiło się ręcznie. Za Niemców w domu ludowym był taki zakład, gdzie zatrudniali nawet dzieci. Miałam z 10 lat, gdy chodziłam nawlekać tam włosie na deski. Jak kto w domu nie miał takiego zajęcia, to chodził tam zarobić - wspomina Stefania Suder, której mąż otworzył potem zakład produkcji trzonków do szczotek, a teraz prowadzi go syn. Dziś każdy zakład specjalizuje się w produkcji innego rodzaju szczotek lub części. Kiedyś od początku do końca wszytko robił jeden rzemieślnik.

W Sieprawiu już nikt nie pamięta, skąd wzięło się szczotkarstwo. Jedni twierdzą, że po I wojnie światowej ludzie nauczyli się tego fachu od Austriaków. Inni mówią, że młodzi chłopcy poznali rzemiosło w wojsku. Pewne jest, że niektóre rodziny szczotkarstwem zajmują się od czterech pokoleń albo dłużej. Przy drzwiach każdego domu stoi zamiataczka, bo tak na miotły z długim trzonkiem mówią sieprawianie.

Wielu mieszkańców wskazuje dom Ryszarda Sudera. To jego dziadek Piotr Suder jako jeden z pierwszych robił szczotki. Co wyprodukował - pakował w worek, mocował go na szelkach, brał na plecy i szedł handlować. - Chodził po dworach szlacheckich i oddawał szczotki za artykuły żywnościowe. Tam na wymianę za szczotki dostawał też włosie końskie na dalszą produkcję - przypomina pan Ryszard. Sam już próbował dociec, od kogo dziadek uczył się tego fachu. - Chyba widział, jak przed wojną Żydzi robili szczotki - mówi.
Wspomina, że kiedyś włosia na szczotki trzeba było szukać po rzeźniach, jarmarkach lub u gospodarzy, którzy mieli konie. Obcinali im ogony i sprzedawali szczotkarzom. Ogony potem odrastały i znów je sprzedawali. Podobnie było z ogonami krowimi. Robili też szczotki z sierści świń, dzików, bobrów. - Za komuny rozproszyli nas po Polsce. W Sieprawiu nie wydawali zezwoleń na produkcję szczotek, bo uznali, że to za duże skupisko w jednym miejscu. Trzeba było zakłady przenosić. Ludzie wyjeżdżali Kielc, Olsztyna, Limanowej. Ja pojechałem do Mszany Dolnej. Tam w Rabie prałem krowie ogony. Związywało się je i suszyło w piecach elektrycznych lub chlebowych - opowiada pan Ryszard. Ma uprawnienia czeladnicze i mistrzowskie, ale - jak mówi - To do niczego dziś nie jest potrzebne.

Po kilku latach tułaczki władze pozwoliły szczotkarzom wrócić w rodzinne strony. Powstały zakłady rodzinne. Suder też rozwijał swój. Teraz jest na emeryturze, a szczotki produkują jego synowie i zięciowie. - Wreszcie przyszedł czas, że produkty, włosie i szczeciny na szczotki i pędzle kupowało się w zakładach nowosądeckich, były też sprowadzane z Nowej Soli, Poznania, a potem z Niemiec. Dziś niemal wszyscy w okolicy kupują sierść z chińskich świń. Ta jest najtańsza, bo chyba tam ludzie przygotowują te produkty za garść ryżu - twierdzi Suder.

Kiedyś szczotki i pędzle czyścili za pomocą roweru. Odwracali go do góry kołami, kręcili pedałami, do szprych przykładali pędzel, żeby wypadły pojedyncze włosy, które nie trzymały się drewnianej podstawy. Kiedyś wszytko udawało się zrobić ręcznie; dziś na każdym etapie produkcji są maszyny. Edward Galas, niedaleki sąsiad Sudera, pokazuje - jak urządzenia ewaluowały. - Część maszyn tutejsi rzemieślnicy robili sami. Dziś kupują za setki tysięcy lub miliony - mówi Galas. Ma w pracowni maszyny do nabijania włosia na metalowe i drewniane podstawy, do przecinania szczeciny, do wygładzania trzonków, skręcania szczotek do butelek, zbijania części w jedną całość.

Pan Edward szczotkarstwem zajął się w wieku 14 lat, gdy chodził do domu ludowego w centrum wsi i tam - jak inni - starał się zarobić na szczotkarstwie. - Za okupacji były zlecenia na robienie szczotek z gałązek brzozowych. Niemcy omiatali nimi czołgi ze śniegu i zamiatali ulice - przypomina Galas. - Robiliśmy szczotki do czyszczenia ubrań, czesania koni. Do szorowania mocno zabrudzonych powierzchni robiło się szczotki z gęsich piór, ale z tej twardej części u podstawy - opowiada pan Edward.

Dziś Galas, jak wielu innych mieszkańców, ma w domu sporo starych narzędzi do produkcji szczotek, których nie używa. - Chcemy zachować te urządzenia jako pamiątkę. Dlatego z miejscowym historykiem planujemy zorganizować coś w rodzaju muzeum rzemieślniczego czy izby regionalnej - mówi Edward Galas.

BARBARA CIRYT

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski