Szczyt NATO

Taka perspektywa musi mnie cieszyć, bo mieszkam w Warszawie, w lipcu z miasta nie wyjeżdżam, i wiem, jaki bałagan takie szczyty przynoszą mieszkańcom, ale zostawmy żarty na boku, bo sprawa jest całkiem poważna.

Zabranie Warszawie szczytu NATO byłoby oczywiście mocnym ciosem, ale tylko prestiżowym. Moim zdaniem nie jest najważniejsze to, gdzie się zawiera umowy i ustala plan działania, ale najbardziej istotne są treści tych rozmów i umów. Nam zależy na tym, by w obliczu aktywności Rosji na Ukrainie NATO wzmocniło wschodnią flankę, czyli na przykład wybudowało tu swoje bazy.

Amerykanie mają jednak z tym problem, bo przed laty umówili się z Rosją, że takich baz w Polsce nie będzie. No ale z drugiej strony także przed laty umówili się z Rosją, że integralność terytorialna Ukrainy zostanie zachowana. Stratedzy z NATO bardziej niż o Polskę obawiają się o kraje bałtyckie, a jeszcze bardziej sen z powiek spędza im tak zwane Państwo Islamskie, z którym walczyć można skuteczniej nie przy pomocy sojuszników takich jak Polska, ale współpracując z Rosją.

Dlatego sądzę, że dowódca NATO Jens Stoltenberg, gdy dostaje poranne raporty, to ten z sugestią o przeniesieniu szczytu NATO odkłada na bok, a uważnie czyta ten, w którym relacjonuje się słowa polskiego ministra obrony, który publicznie zarzuca Rosji dokonanie ataku na samolot prezydenta Kaczyńskiego. A minister Macierewicz takie rzeczy opowiada raz po raz. Ostatnio na wykładzie w Toruniu. Wiem, że Jens Stoltenberg miałby jeszcze większy problem, gdyby Antoni Macierewicz swoje oskarżenia podpierał jakimiś dowodami, ale i bez tego ma kłopot.