Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukanie kroku tanecznego

zab
Tomasz Mikołajczyk dotrzymał danego tydzień wcześniej słowa, ale tylko połowicznie. Przełamał się strzelecko i, owszem, jego gole pogrążyły Trzebinię Siersza (3-1), ale koledzy z drużyny zarzucili mu, że nie zatańczył na boisku, a o tym też wspominał. Jak stwierdził zawodnik, na boisku szukał kroku tanecznego przed wyjściem na wesele. "Zatańczył" sobie przecież z przeciwnikiem.

Tomasz Mikołajczyk, napastnik Skawy Wadowice

   Po pierwszej bramce Tomasz Mikołajczyk podbiegł w miejsce na trybunach, gdzie siedział prezes klubu Maciej Koźbiał - Pokazywałem naszemu sternikowi na znak jego firmy na klubowej koszulce. Utożsamiam się z "Karmasem". Tam przecież pracuję - podkreśla zawodnik. - Oczywiście dubeltową dedykację mogłem wreszcie złożyć mojej dziewczynie - Basi. Nie wiem, czy była na meczu. Mówiła, że raczej nie wpadnie, bo przygotowywała się do wspólnego wyjścia na wesele - mówi zawodnik.
   Zawodnik długo czekał na swoje pierwsze trafienia. Zapowiadał po zdobyciu gola, da pokaz samby czy innego egzotycznego tańca, ale nie spełnił oczekiwań kibiców i kolegów z drużyny. - Lwem parkietu byłem wieczorem, a na boisku szukałem kroku tanecznego - zawodnik w żart stara się obrócić docinki kolegów. Przeciwnicy musieliby mieć się na baczności, gdyby napastnik Skawy co tydzień miał wychodne na wesele.
   Tomaszowi Mikołajczykowi opłaciło się długie oczekiwanie na gole. Jak już strzelił, to trzebinianie nie byli w stanie powstać z kolan. - Powinienem w tym spotkaniu zaliczyć hat-trick - mówi napastnik Skawy, nazywany przez kolegów "Koja". - Szkoda, że tuż przed końcem piłka zatrzymała się na słupku. Byłby to mój pierwszy hat-trick w czwartoligowych rozgrywkach. Wtedy byłaby to już pełnia szczęścia. Jednak nie można być zachłannym. W tym sezonie jest to już mój trzeci dublet. Jesienią zaliczyłem je w meczach przeciwko rezerwom Cracovii jak i Orłowi Piaski Wielkie - dodaje piłkarz.
   Mikołajczyk okazał się dżokerem trenera Frączka. Pierwszą połowę spędził przecież na ławce rezerwowych. - Od kilku tygodni gram wchodzącego. Na pewno muszę się z tym liczyć, skoro spory kawałek okresu przygotowawczego, w zimie, ukradła mi kontuzja - przypomina zawodnik.
   Obie bramki zdobył lewą nogą, a więc tą, którą miał w gipsie. - Nie ma dla mnie różnicy z której nogi strzelam - przyznaje zawodnik. - Był okres po zdjęciu gipsu, że miałem obawy, by mocniej uderzyć. Odczuwałem jeszcze drobny ból. Teraz nie ma po nim już śladu. Udowodniłem to zdobyciem pierwszej bramki, dającej nam prowadzenie - mówi zawodnik, który przez skromność nie wspomniał, iż jego uderzenie było soczyste. To jednak wszyscy obecni na meczu widzieli.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski