Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajlandia pełna uśmiechu i krwi

Redakcja
Podróże

Co jest potrzebne człowiekowi do szczęścia w środku jesieni? Możliwie jak najszybsza ucieczka z wiejącego chłodem kraju porannych szarug i popołudniowych mroków do przytulnego zakątka na cieplejszej półkuli globu. Proponuję Tajlandię. Zobaczcie, jak wygląda jesień 10 tys. km stąd.

Popularna, lokalna, tajska rozrywka dla panów to walki rybek. Każdy z uczestników zabawy przychodzi ze swoim pupilem. Każdy na oko wygląda bardzo podobnie – jest tego samego gatunku, ma ok. 5 cm i czarne łuski. Ale to tylko pozory. Tak naprawdę różnią się walecznością, za którą hobbyści są w stanie zapłacić równowartość miesięcznego kosztu utrzymania (ok. 400 zł). Zabawa polega na walce dwóch rybek, będących własnością dwóch różnych panów, którzy wraz z pozostałymi widzami obstawiają wynik. Wygrywa ta, która po 8 godzinach ma mniej obszarpanych łusek i ran. Lepsze niż Eurosport!

W Tajlandii prawie wszystkie potrawy przyrządzane są z dużą ilością świeżych przypraw: trawy cytrynowej, imbiru, chilli, kardamonu, anyżu i liści bazylii. Tajowie uwielbiają łączyć, mieszać i przeciwstawiać smaki. Popularnymi daniami kuchni tajskiej są m.in. masaman – danie jednogarnkowe z ziemniakami, kurczakiem i cebulą, pływające w gęstym sosie mleczka kokosowego, green curry – zupa na bazie mleczka kokosowego, trawy cytrynowej i limonki czy pad tai, czyli makaron z warzywami smażony na oleju arachidowym. Tajowie zdają się wyznawać zasadę, iż jedzenie to nie rytuał, lecz czynność służąca jedynie zaspokojeniu głodu. Dlatego w tajskich domach rzadko gotuje się posiłki. Najczęściej je się w barach. Na mobilnych straganikach można dostać wszystko, od smażonego skorpiona po ananasa na patyku.

Tuk tuk to absolutnie niezawodny środek tajskiego transportu. Pod względem konstrukcji przypomina motor, do którego przymocowano przyczepkę wraz z daszkiem i siedziskiem dla dwóch osób. Jest szybki, zwrotny, tani i nie wymaga klimatyzacji (nie ma okien). Jedyny problem polega na tym, że kierowca rzadko dotrzymuje słowa odnośnie trasy wycieczki. Jeśli np. interesują Cię świątynie, oczywiście zawiezie Cię do kilku, aczkolwiek po drodze zaliczysz jeszcze kilka lokalnych przedsiębiorców, np. lokalnego krawca, który będzie namawiać Cię na kupno szytego na miarę garnituru z serii "tani Armani” czy prawie jak Hugo Boss.

Ta eskapada to rodzaj umowy między kierowcami tuk tuków a lokalnymi przedsiębiorcami. Pierwsi przywożą klientów z Zachodu do ich sklepów, drudzy opłacają benzynę kierowców.

CZYTAJ DALEJ >>


Khao San Road – największa turystyczna ulica w centrum Bangkoku. Głośna, zatłoczona i kolorowa. Można tam znaleźć absolutnie wszystko, od McDonald’sa i KFC, przez grillowane skorpiony, ananasy na patyku, salony tatuażu, po tajski masaż, kluby, prostytutki, hostele, podrabiane ciuchy, a nawet lewe paszporty. Wszyscy czymś handlują i wszyscy chcą ubić z białym człowiekiem interes. To jedyne w swoim rodzaju miejsce, w którym oczopląs i dezorientacja atakują nagle i nieuchronnie po spędzeniu tu chwili dłuższej niż 10 minut.

Biały piasek, błękitna woda, cisza i spokój. Oj tak, w Tajlandii są takie miejsca. To prawdziwe rajskie plaże, często niezamieszkałe, do których dopływasz wynajętą łodzią. Małpy skaczą beztrosko po drzewach, kraby wybierają się na przechadzkę do wody, a Ty leżysz pod palmą i popijasz chłodną, słodką ciecz z zerwanego osobiście i rozłupanego własnoręcznie kokosa. Chwilo trwaj!

Krating Daeng, czyli czerwony bizon, to nic innego jak Red Bull, który pochodzi właśnie z Tajlandii. Początkowo był dostępny wyłącznie w tajskich aptekach jako antidotum na nadmierną senność i zmęczenie. Dopiero w 1983 r. austriacki podróżnik Dietrich Mateschitz wykupił licencję na produkcję masową farmaceutyku, dodał do niego dwutlenek węgla i udostępnił złoty trunek szerokiej rzeszy ludzi na Zachodzie. Na dorodne owoce swojej decyzji nie musiał długo czekać. Co ciekawe, podobno przedsiębiorca wykupił licencję na cały świat oprócz Tajlandii, dlatego tylko tam można spotkać go w oryginalnej formie, czyli niegazowanego bardzo pobudzającego napoju (ma wyższe stężenie kofeiny i tauryny) w małych szklanych buteleczkach.

Wiele rajskich wysp jest intensywnie eksploatowana przez zachodnich turystów. Wśród podróżników najczęściej spotkać można Amerykanów, Hiszpanów, Francuzów i Anglików. Lokalny przemysł świetnie dostosowuje się do ich potrzeb. W dużych ośrodkach turystycznych bez większego problemu zjemy na śniadanie tosty z jajkiem i czerwoną fasolką (przysmak Anglików), a wieczorem potańczymy na plaży przy dźwiękach zachodnich hitów. Niestety rozrywka niesie za sobą druzgocące konsekwencje. I nie mam tu na myśli tylko kaca i wyrzutów sumienia. Na zdjęciu – jedna z cudownych piaszczystych plaż, Ko Phi Phi, po piątkowej nocy.

Muay Thai– tradycyjny tajski boks, sport narodowy Tajlandii i jedna z najpopularniejszych sztuk walki w krainie uśmiechu. W dosłownym tłumaczeniu oznacza wolną walkę lub walkę wolnych ludzi. W odróżnieniu od tradycyjnego boksu, w tej dyscyplinie zawodnicy walczą boso przy dźwiękach tajskiej muzyki ludowej, mają ochraniacze na głowę i piszczele. Podczas walki dozwolone są nie tylko ciosy, ale także kopnięcia, uderzenia łokciami i kolanami, dlatego częstym widokiem na ringu jest krew.

Tekst i zdjęcia ALICJA MARCINIAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski