Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się kiedyś żyło... [WIDEO]

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Tuka w Bogdanówce, czyli wspólne wykopki i zabawa
Tuka w Bogdanówce, czyli wspólne wykopki i zabawa Fot. Katarzyna Hołuj
Tradycja. W maleńkiej Bogdanówce na skraju powiatu od 10 lat pielęgnuje się dawne zwyczaje, w tym tukę, czyli ziemniaczane żniwa .

ZOBACZ ZDJĘCIA: Tuka, dawny wiejski zwyczaj ocalony od zapomnienia

Dawniej, żeby robota w polu szła szybciej, gospodarze zwoływali do pomocy sąsiadów, a po pracy zapraszali ich na biesiadę. Zabawa odbywała się w stodole, podawało się ziemniaki, kwaśnicę, tzw. kulasinę i drożdżowe buchty, a do tańca przygrywała kapela lub muzyk.

Autor: Katarzyna Hołuj

Ten zwyczaj dawno zniknął. W tukach uczestniczyło najstarsze żyjące pokolenie, nieco młodsze zna je już tylko z opowiadań rodziców. Dlatego właśnie Andrzej Słonina, artysta ludowy i kierownik filii Domu Kultury w Skomielnej Czarnej postanowił go wskrzesić. - Nie chodzi o to, żeby zatrzymać lub cofnąć czas, ale o chwilę refleksji nad trudem rolnika i tym, jak ciężka była kiedyś praca na roli, ale też nad tym, że ludzie pomimo biedy i surowych warunków spotykali się, pomagali sobie nawzajem, istniała między nimi więź - mówi.

Z roku na rok w tuce zaczęli brać udział nie tylko mieszkańcy, ale i goście z coraz odleglejszych stron. W tym roku, obok Kliszczaków, obecni byli Francuzi z partnerskiej miejscowości, miejscowi włodarze: wójt Władysław Piaściak i starosta Józef Tomal oraz senator Andrzej Pająk. Byli też górale z Chabówki, a dokładnie Dorota Majerczyk z rodziną.

Ta etnograf i autorka rozdziału o obrzędach rodzinnych w opracowaniu „Kultura ludowa Górali Kliszczackich”, wyraziła się z podziwem o takim, jak w Bogdanówce, pielęgnowaniu zwyczajów i tradycji, mówiąc: - Łatwo jest znaleźć się w regionie silnym kulturowo, z silnymi korzeniami jak np. u nas, na sąsiednim Podholu. Duży ukłon się noleży regionom, które są i były nieco „zabacone”: Kliszczacy, Zagórzanie, Babiogórcy. One teraz przeżywają renesans - stwierdziła etnografka.

Za jej namową w tym roku organizatorzy uczynili tukę jeszcze bardziej autentyczną. Panie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich ubrały się dokładnie tak, jak dawniej ubierały się gospodynie i boso wybrały się na ziemniaczane pole.

Jedna z nich, Helena Kosek tukę zna z opowiadań swojego taty.

- Wspominał. jak po pracy w polu paliło się ognisko, w którym piekli ziemniaki i korpiele, ktoś przy tym przygrywał na skrzypkach lub harmonii. A potem szli do domu lub stodoły gospodarza potańczyć i wspólnie spędzić czas - mówi.

Ona także uważa, że stary zwyczaj wart jest przypomnienia. - To jest potrzebne, bo za chwilę młodzież nie będzie wiedziała, jak kiedyś wyglądało życie - mówi.

Podczas biesiady Dorota Majerczyk oraz kapucyn - br. Lesław Urbanek, otrzymali dyplomy i statuetki „Zasłużony dla kultury kliszczackiej”.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski