Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Talking Heads "Remain In Light”

Redakcja
Po przeniesieniu się do Nowego Jorku i po nauczeniu gry na basie Tiny Weymouth, David Byrne i Chris Frantz zaczęli wysilać intelekt, aby znaleźć odpowiednią nazwę dla ich nowego zespołu. W końcu wpadli na pomysł, aby ochrzcić go Talking Heads. 20.06.1975 r. Talking Heads wystąpiło w legendarnym klubie CBGB, jako support przed The Ramones, w następnych miesiącach nagrało kilka singli dla CBS–u, a w końcu, to już był 77 r., podpisało kontrakt z Sire Records, na bazie którego, już w lutym, opublikowało swoją pierwszą małą płytkę dla tej firmy – "Love” / "Building On Fire”. Zaraz potem do grupy dołączył były gitarzysta, klawiszowiec i wokalista The Modern Lovers Jonathana Richmana – Jerry Harrison.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (76)

W 1977 roku Talking Heads wydało swój debiutancki album – "Talking Heads: 77”. Co ważne, dzięki niemu na kwartet zwrócili uwagę nie tylko szeregowi słuchacze i już mniej szeregowi dziennikarze, ale także jeden z najzdolniejszych producentów wszech czasów – Brian Eno. W efekcie, już drugi długograj Heads – "More Songs About Buildings And Food” został przygotowany pod jego nadzorem. A następne dwa lata zaowocowały płytami "Fear Of Music” i "Remain In Light”.

No to jazda... "Remain In Light” zaczyna rozdygotane – "Born Under Punches (The Heat Goes On)”. Ten obsesyjny utwór jest efektownie śpiewany chórkiem głosów Byrne, Eno i Nony Hendryx (gość). Zaraz potem perkusja spięta z gitarą zapowiada kolejny gorący numer – hipnotyzujące "Crosseyed And Painless”. Wspaniałe wrażenie robi "latający” refren i niezwykłe popisy na gitarze kolejnego "pomagacza” na tej płycie – Adriana Belewa. Pod koniec ktoś – już wtedy(!) – rapuje. Początek trójki ("The Great Curve”) od razu wyjaśnia, że nie ma co liczyć na odpoczynek, bo ów utwór jest jeszcze szybszy niż dwa poprzednie. Natomiast wraz z pojawieniem się "Once In A Lifetime” (4) nie tylko chce się podrygiwać, ale także podśpiewywać. Świetne! Pozostałe cztery utwory nie tylko kontynuują pomysły z części pierwszej, ale także sprawiają, że czujemy się jeszcze bardziej zaintrygowani. I tak w "Houses In Motion” nie tylko słyszymy melorecytacje na partii punktującego rytm wiosła Davida, ale także dostajemy po uszach od trąbiącego (znów gitara Belewa) szalonego słonia! "Seen And Not Seen” (6) – to perkusja, pogaduchy i dziwne fruwające świsty. Natomiast gdy zaczyna siódemka – "Listening Wind” – stajemy się uczestnikami jakiegoś hipnotyzującego afrykańskiego obrzędu. Rewelacja, po której przychodzi finał, czyli obsesyjne i kojarzące się z chłodem muzyki Joy Division – "The Overload”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski