Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taniec z filantropią połączony, czyli opowieść o sztuce i miłości

Jolanta Ciosek
Taneczny duet Zen-Bara niegdyś brylował na światowych scenach
Taneczny duet Zen-Bara niegdyś brylował na światowych scenach archiwum prywatne
Pasje. Kiedyś Barbara i Zenon Hajdugowie brylowali na światowych estradach, a dziś wspierają budowę III pawilonu Domu Artysty Seniora Helclów w Krakowie. Przekazali na ten cel oszczędności całego życia. Jak mówią, skłoniły ich do tego: miłość do człowieka i do sztuki

Przystojna, drobna blondynka o uśmiechniętych oczach, elegancko ubrana, z nienaganną fryzurą. Jowialny, starszy pan, dobrze zbudowany z roześmianą twarzą. To Barbara i Zenon Hajdugowie - niegdyś słynny taneczny duet Zen-Bara, który przetańczył pół życia na wielu scenach świata.

Dzisiaj ci niezwykli filantropi, działacze kultury wspierają budowę III pawilonu Domu Artysty Seniora Helclów. Będzie ona możliwa m.in. dzięki hojnej darowiźnie Barbary i Zenona Hajdugów, znanych niegdyś artystów, tancerzy estradowych. Budowa rozpocznie się w przyszłym roku i w III pawilonie znajdzie miejsce 55 osób.

Nowi Helclowie, jak nazywają państwa Hajdugów niektórzy, otrzymali za swą działalność od prezydenta miasta tytuł „Filantropa Krakowa” i zostali potraktowani iście po królewsku, gdyż wraz z tytułem otrzymali stosowne berło. - Przekazaliśmy na III pawilon oszczędności całego życia. Skłoniły nas do tego: miłość do człowieka i do sztuki. Wiemy z doświadczenia, w jak trudnych warunkach przychodzi przeżyć wielu artystom jesień ich życia. Dlatego chcieliśmy przyczynić się do tego, by mogli znaleźć wówczas miejsce z dobrą opieką, dobrą atmosferę i __możliwość dalszej pracy twórczej - powiedzieli mi artyści.

Specyfiką Domu Helclów są dwa pawilony mieszczące Dom Artysty Seniora. Mieszkali tu niegdyś Jan Adamski, aktor i literat, aktorka Danuta Michałowska. W pawilonach, w jedno- i dwupokojowych mieszkaniach, rozgościło się obecnie 40 osób: malarzy, muzyków, ludzi pióra.

Kiedy spotykam się z państwem Hajdugami, zaskakuje mnie ich witalność, wręcz żywiołowość pani Barbary i poczucie humoru obojga.

Urodzony w Nowym Brzesku pan Zenon skończył studia ekonomiczne, ale - jak twierdzi - od zawsze interesował go taniec, bo lubił ruch i zabawę. - W szkole średniej i na studiach należałem do zespołów baletowych, kiedy więc w 1954 roku Krakowskie Towarzystwo Operowe organizowało operę, zostałem od razu zaangażowany jako tancerz zespołowy. Potem przeszedłem kolejne stopnie baletowego wtajemniczenia, byłem koryfejem i wreszcie solistą baletu. W 1960 roku stworzyliśmy z żoną Barbarą duet artystyczny, który nazwaliśmy Zen-Bara od naszych imion: Zenon i Barbara - opowiada artysta. - Zawodowo zaczęliśmy tańczyć po ukończeniu studiów wyższych -_ w balecie Krakowskiego Towarzystwa Operowego oraz jako soliści w programach umuzykalniających, organizowanych przez Filharmonię Krakowską w szkołach na terenie Małopolski. Były to iście spartańskie warunki pracy w terenie, ale satysfakcja ogromna. Byliśmy przyjmowani przez młodzież entuzjastycznie -_wspomina pan Zenon.

Od tańców polskich aż po południowe rytmy

Nieco inaczej wyglądały początki pani Barbary, która tak wspomina swoje pierwsze zawodowe kontakty z tańcem: - Otrzymałam propozycję objęcia funkcji choreografa. Byłam w tym czasie asystentką prof. Janiny Strzembosz w kierowanym przez nią Instytucie Choreografii, instruktorem choreografii i kierownikiem działu choreografii Młodzieżowego Domu Kultury „YMCA”. Ale chciałam być tancerką, nie pedagogiem. Męża poznałam na zajęciach baletowych w MDK-u. Później spotkaliśmy się w operze. Oboje bardzo kochaliśmy taniec. Będąc parą w układach baletowych w operze, postanowiliśmy zrobić układy baletowe w duecie. Opracowaliśmy i przygotowaliśmy kilkanaście układów baletowych z tak wybitnymi choreografami jak m.in.: prof. Leon Wójcikowski, Zbigniew Pieńkowski, Marian Wieczysty i Witold Gruca. Repertuar mieliśmy ogromny i bardzo zróżnicowany - od tańców charakterystycznych: polskich, hiszpańskich, rosyjskich, klasycznych, do południowych rytmów amerykańskich. Koledzy tancerze niejednokrotnie mieli nam za złe, że mając wyższe studia, zajmujemy im miejsce w balecie. Rozpoczęliśmy pracę estrad_ow_ą. W Warszawie największa polska tancerka wszechczasów Basia Bittnerówna i Witold Gruca mieli prywatną salę do ćwiczeń i pianistkę. Dołączyliśmy do nich i mieliśmy wspaniałe możliwości ćwiczeń, które najczęściej prowadziła Basia Bittnerówna. W Warszawie zorganizowano pokaz programów estradowych dla impresariów zagranicznych, w którym wzięliśmy udział. Otrzymaliśmy kontrakt do Bukaresztu i Sofii. I tak wyruszyliśmy z naszymi tańcami w świat.

U nich to nawet zęby tańczą...

Pierwszy kontrakt do Europy zachodniej artyści otrzymali do Amsterdamu. Przez trzy miesiące tańczyli w Variete „Femina” i „Extasa”, przy placu Rembrandta w Amsterdamie.

Tak dziś tancerze o tym opowiadają: - Na nasze występy przychodzili artyści Państwowego Holenderskiego Baletu. Usłyszeliśmy od nich niezwykły komplement: „U was to nawet zęby tańczą”. W Amsterdamie otrzymaliśmy dalsze kontrakty, m.in. do „Trokadero” w Hadze, „Plaza” w Luxemburgu, „Embessy” i „Ambasador” w Rotterdamie. Był też „City Theatr” - Amsterdam, „Caramella” - Utrecht i „Pompadour” - Rotterdam. W Rotterdamie dostaliśmy kontrakt do „Folies Bergere” w Brukseli. W „Folies Bergere” mieliśmy do naszych tańców piękną scenografię. „Modern Blues Fantasię” tańczyliśmy na tle gwieździstego nieba z wieżą Eiffla pośrodku, „Suitę tańców polskich” - na tle pełnego kwiatów ogrodu. W tym czasie „Folies Bergere” było w: Paryżu, Brukseli i Madrycie. Po powrocie do kraju otrzymaliśmy telegram od francuskiego Impresario Mazzi, aby natychmiast przyjechać do Paryża, bo ma dla nas kontrakt od zaraz. Mieliśmy jeszcze ważne paszporty, więc natychmiast pojechaliśmy do Paryża. Przyjechaliśmy wieczorem. W domu, w którym miał swoje biuro Impresaryjne Mazzi, mieściła się „OLIMPIA”. Tego wieczoru występowała Edith Piaf. Poszliśmy na ten występ. Następnego dnia pojechaliśmy do Le Havre, tam oczekiwał na nas cały balet, z którym przygotowaliśmy program. Do repertuaru włączono również nasze tańce, a balet był dla naszych tańców oprawą. To tylko cząstka naszych wspomnień. Ale największym dla nas przeżyciem było zaproszenie do Ojca Świętego Jana Pawła II, dla którego mieliśmy zaszczyt tańczyć. O naszych podróżach i __występach długo moglibyśmy opowiadać.

Stali bywalcy krynickiego festiwalu

Prócz tańca miłością Barbary i Zenona jest muzyka. Stąd też ich przyjaźń z Bogusławem Kaczyńskim i wieloletnia współpraca przy Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy. A z racji zawodowych doświadczeń pana Zenona (był dyrektorem administracyjnym Opery Krakowskiej, Starego Teatru i Teatru Kantora Crico2) Bogusław Kaczyński angażował artystę jako dyrektora ds. kontaktów z mediami.

- Żona zawsze była ze mną i pomagała Bogusiowi we wszystkich sprawach jako „dobry duch” festiwalu - mówi pan Zenon. A pani Barbara uzupełnia: - Służyłam Bogusiowi jako siła doradcza. Konsultował ze mną programy muzyczne, spektakle.

Dodaje, że kiedy skończyli z tańcem, zajęła się reżyserią programów muzycznych, wokalnych. - Można powiedzieć, że zaliczamy się do stałych bywalców krynickiego festiwalu. Do tego stopnia znaliśmy się wszyscy, że stali bywalcy - jak nas zobaczyli w Krynicy - mówili: „O, wiadomo, że się zaczyna festiwal, bo Basia z __Zenonem już są” - wspomina.

Krynica dla państwa Hajdugów to miłość do muzyki i uwielbienie dla patrona festiwalu Jana Kiepury. - Przed laty postanowiłam zająć się budową w Krynicy pomnika tego wielkiego śpiewaka. Zbierałam fundusze, organizując koncerty i dopięłam swego. Pomnik stoi. A dziś nie możemy doczekać się tegorocznego 50. jubileuszowego festiwalu, na __którym oczywiście będziemy - podsumowuje pani Barbara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski