Nadgorliwość urzędnicza pracowników MOPS mogła doprowadzić do rozbicia wielodzietnej rodziny - nie mają wątpliwości prawnicy Instytutu Ordo Iuris, którzy objęli opieką prawną tarnowskie małżeństwo.
Problemy Moniki i Czesława zaczęły się, kiedy chcieli skorzystać ze wsparcia na zakup podręczników. Pieniędzy im odmówiono, bo przekraczali kryterium dochodowe. Za to w domu pojawiła się kontrola, a potem do sądu wpłynął wniosek z MOPS o tzw. wgląd w sytuację rodzinną. Taka procedura może prowadzić nawet do wszczęcia postępowania o ograniczenie praw rodzicielskich.
- Wnioskujący powoływali się na nieobecności dzieci w szkole. W przypadku najstarszego syna skutkować miały także kłopotami w nauce - informuje Irena Choma-Piotrowska, rzeczniczka prasowa ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Tarnowie. We wniosku pojawiły się też stwierdzenia, że rodzice nie radzą sobie wychowawczo, niechętnie współpracują z pracownikiem socjalnym i nie chcieli korzystać z pomocy asystenta rodziny.
- Z opisu wynikało, że konieczna jest interwencja sądu, by przerwać patologiczną sytuację, która ma panować w tej rodzinie - mówi mec. Jerzy Kwaśniewski z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
Do Tarnowa przyjechał prawnik fundacji, który spotkał się z rodzicami, rozmawiał z nauczycielami i uzyskał od nich oświadczenia. Wynikało z nich, że oskarżenia mijają się z prawdą. - Ocena rodziny była całkowicie chybiona. Zamiast zająć się nią, najłatwiej było zrzucić odpowiedzialność na sąd - mówi Jerzy Kwaśniewski, reprezentujący tarnowian przed Temidą.
Sąd wniosek MOPS odrzucił. Podzielił tym samym argumentację Ordo Iuris. Nie bez znaczenia były przedstawione przez rodziców zaświadczenia lekarskie o tym, że częsta absencja dzieci w szkole wynikała z problemów zdrowotnych. - Nie było przesłanek do pozbawiania władzy rodzicielskiej - mówi sędzia Choma-Piotrowska.
- Będziemy wnioskować do MOPS , aby skontrolowano, czy nie doszło do urzędniczej nadgorliwości, która mogła skutkować rozbiciem wielodzietnej rodziny - mówi Kwaśniewski.
W ośrodku odpowiadają, że nie ma podstaw do tego, aby wyciągać wobec kogokolwiek konsekwencje służbowe. - Pracownik socjalny postępował według standardów i przepisów - zapewnia Ewa Siedlik, wicedyrektorka MOPS.
Dyr. Ewa Siedlik tłumaczy się, że podstawą do skierowania sprawy do sądu były opinie „zespołu interdyscyplinarnego”, w którym znaleźli się m.in. przedstawiciele szkół, do których uczęszczają dzieci Moniki i Czesława.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?