Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te teksty są jak ogień

Rozmawiała Monika Jagiełło
Reżyserka Monique Stalens
Reżyserka Monique Stalens Dawid Groński/KSA
Rozmowa. - W "Ojcobójcach" postaci Gombrowicza i Witkacego połączę w jedno - opowiada francuska reżyserka o polskich korzeniach, Monique Stalens, matka Juliette Binoche

- Urodziła się Pani w Częstochowie, ale wojenna zawierucha sprawiła, że Pani rodzina opuściła kraj, kiedy miała Pani kilka miesięcy.

- O wyjeździe w 1939 roku wiem z opowieści rodziców. Była to mozolna, okrężna droga przez Lwów. Moja matka była Polką, a ojciec Francuzem.

- Jako największe swoje inspiracje wymienia pani Gombrowicza, Witkacego i Schulza. Czy w domu rodziców kultywowano pamięć o polskiej kulturze?

- Ależ skąd! Powiem więcej: ojciec i dziadek zakazali mi mówić w domu po polsku! Jeśli chodzi o moją mamę, to zdecydowanie wolała Adama Mickiewicza (śmiech). Polski sprawia mi dziś nieskrywaną satysfakcję, choć to trudny język i przyszło mi uczyć się go w wieku dojrzałym.

- Skąd więc zamiłowanie do twórców, których siłą były absurdalne poczucie humoru i zabawa słowem?

- Ci autorzy są dla mnie jak trzej muszkieterowie słowa. To radośni pesymiści, łączą sprzeczności w jedność. Proszę nie pytać, który z nich jest najważniejszy. Zdradzam każdego z każdym! (śmiech). To, co najbardziej mnie w nich pociąga, to szaleństwo i nonsens, bardzo obecne i dziś. Ich teksty mają temperaturę jak ogień.

- Co jest dla Pani najtrudniejsze w pracy nad tekstem?

- Adaptacja to praca samotna. Czasem język Gombrowicza i Witkacego waha się między transem a rytmicznym jazzem. W tłumaczeniu jest problematyczny. Jednak czytanie to moje prywatne szaleństwo. W Paryżu, gdzie mieszkam, modne są tzw. Les Soirées de la Philo (Wieczory z Filozofią), na których czyta się wielkich myślicieli. Łączy się też czytanie filozofii z koncertami muzyki poważnej. Chcę taki wieczór zorganizować. Może to będzie Nietzsche (uśmiechając się, pokazuje wydane po francusku "Złe myśli wybrane" - przyp. aut.)?

- Może będzie to w Krakowie?

- Tak, czemu nie?!

- Sztuka "Ojcobójcy", którą zobaczyć możemy w Krakowie, w siedzibie Krakowskich Szkół Artystycznych (ul. Zamoyskiego 52) od dziś do piątku o godz. 19, to sztuka oparta przede wszystkim na "Ślubie" Gombrowicza oraz "Nadobnisiach i koczkodanach" Witkacego. W jaki sposób połączyła Pani te dwa teksty?

- Wyróżniłam jedną postać, Mańkę ze "Ślubu". Tekst Witkacego ma ją doświetlać lub zaciemniać. Czy jest świętą, jasnowidzącą, demonem czy pierwszą automobilistką z lat 20.? - oto pytanie. Z "Nadobnisiami" łączy ją historia o zielonej pigułce - nowości farmaceutycznej, źródle wiecznego nienasycenia. Wątki z Witkacego będą wykolejać przewidywalność losu. Będzie w tym iście szekspirowski duch.

- Lubi Pani zacierać granicę między profesjonalnymi aktorami a amatorami. Kto zagra w "Ojcobójcach"?

- Żaden teatr nie dał mi tyle satysfakcji, co teatr amatorski. Przez dziesięć lat pracowałam jako nauczycielka na prowincji. Nazywam ten czas w swoim życiu prywatną "rewolucją kulturalną". Proszę sobie wyobrazić teatr grany między krowami! W sztuce zobaczymy aktorów krakowskiej Szkoły Teatralnej SPOT. Wielu z nich zagra kilka ról jednocześnie. Sam spektakl podzielono na trzy części. Warto zobaczyć wszystkie.

- Pani córki, Juliette Binoche i Marion Stalens, wybrały kino. Zachęcała je Pani do tego zawodu?

- Wręcz przeciwnie! Juliette była krnąbrna, chciałam, żeby zdawała na uniwersytet. Jednak, gdy ja robiłam swoją "rewolucję kulturalną", moje córki zajęły się teatrem. Juliette w wieku 17 lat reżyserowała sztukę Eugene Ionesco. Później, z marszu, dostała się do Konserwatorium Paryskiego. Wybór był prosty i dokonał się beze mnie.

- Krzewiła w nich Pani pamięć o polskich korzeniach?

- Tak i to na tyle, że aż miewały tego dość. "Ty i twoja ukochana Polska!" (śmiech). Mówiły, że to wręcz moja choroba.

- Ale do Polski przyjechała Pani dopiero w epoce Gierka. Co Pani zapamiętała?

- Tydzień z deszczem! Byłam wtedy w Żywcu, spotkałam też ciotkę z Częstochowy. Przywitała mnie zdaniem: "Przyjechałaś po swoje rzeczy?".

- Kto spośród polskich twórców zyskał największą sympatię nad Sekwaną?

- Krzysztof Warlikowski. Choć wystawia zawsze trochę to samo, pędzę go zobaczyć, gdy tylko mogę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski