Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Telefon a sprawa polska

Zofia Gołubiew
Szanowni Państwo, robię porządki w papierach i wiele znalezisk przypomina mi lata „słusznie minione”. Trafiłam na teczkę zatytułowaną „Telefon”, a w niej gruby plik papierów - korespondencji, rachunków, notatek. Pomyślałam, że to jeden z widomych „znaków czasu”, zupełnie niezrozumiałych dla ludzi młodych.

Przypomniałam sobie, jak to było, kiedy mieszkaliśmy z mężem na jednym z krakowskich peryferyjnych osiedli, a moi Rodzice, którzy byli już wówczas ludźmi starszymi, mieli mieszkanie w centrum miasta. Kontakt z nimi był możliwy jedynie, gdy pojechało się do nich. Marzyliśmy więc o telefonie. Lata starań - składania kolejnych podań, zwracania się z prośbami motywowanymi wciąż nowymi powodami i… odmowy, odmowy, czasem obietnice: może za rok, za dwa, za trzy.

Pamiętam dzień, gdy po wielu latach wykręciłam numer telefonu Rodziców i spytałam: „Czy Mama wie, skąd dzwonię?!”. Radość po obu stronach była tak wielka, jakby się co najmniej wygrało w totka. Kupiliśmy piękny czerwony aparat telefoniczny o modnych kształtach, z dumą znaleźliśmy się w książce telefonicznej. Po jakimś czasie zainstalowaliśmy „szczyt nowoczesności”, czyli automatyczną sekretarkę - sporych rozmiarów urządzenie, jakie widujemy dzisiaj wyłącznie na starych filmach.

Potem przeprowadziliśmy się i rozpoczął się nowy etap biurokratycznych szykan - pisania wniosków „o przeniesienie numeru”, kolejnych starań. W starej teczce znalazłam m.in. pismo mojego ówczesnego dyrektora do Telekomunikacji Polskiej. W tej obszernej epistole mój szef popiera naszą prośbę, motywując to zajmowaniem przeze mnie „bardzo odpowiedzialnego stanowiska jako kierownika Działu posiadającego jedne z najcenniejszych w Polsce zbiorów”, co powoduje „konieczność szybkiego kontaktu o różnych porach dnia i nocy”(!).

Uświadomiwszy więc urzędnikom wagę narodowych zbiorów muzealnych, dyrektor zręcznie odwołał się nawet do polityki państwa, pisząc, iż powinnam otrzymać zgodę, gdyż „w obecnym okresie wszystko zmierza ku temu, aby każdy starający się o telefon otrzymał go w krótkim czasie”. Był rok 1993. Do wyższych, światowych autorytetów już się szef nie odwoływał.

No i kto z młodych dzisiaj zrozumie, o czym piszę? Ale - swoją drogą - jak dobrze, że to już „czas przeszły”. A teczkę wraz z papierami wyrzucę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski