MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ten człowiek wysoko zajdzie

Redakcja
Wśród darów, jakie Jan Paweł II otrzymał od mieszkańców Wadowic 16 czerwca 1999 roku, był portret Jego matki Emilii trzymającej na kolanach małego Lolka Fot. Arturo Mari, zdjęcie z albumu "Tutaj wszystko się zaczęło" Wydawnictwa Biały Kruk
Wśród darów, jakie Jan Paweł II otrzymał od mieszkańców Wadowic 16 czerwca 1999 roku, był portret Jego matki Emilii trzymającej na kolanach małego Lolka Fot. Arturo Mari, zdjęcie z albumu "Tutaj wszystko się zaczęło" Wydawnictwa Biały Kruk
Majówka w Wadowicach. Mimo nie najlepszej pogody przed domem przy ul. Kościelnej 7 tłum ludzi. Przyjechali z Karpacza, Gorzowa Wielkopolskiego, Zielonej Góry. Stoją ponad godzinę, żeby wejść do kamieniczki.

Wśród darów, jakie Jan Paweł II otrzymał od mieszkańców Wadowic 16 czerwca 1999 roku, był portret Jego matki Emilii trzymającej na kolanach małego Lolka Fot. Arturo Mari, zdjęcie z albumu "Tutaj wszystko się zaczęło" Wydawnictwa Biały Kruk

90. Rocznica urodzin Jana Pawła II

Potem, w filcowych kapciach, chroniacych wypastowaną podłogę, zwiedzają skromnie urządzone pokoje. Z dawnego mieszkania rodziny Wojtyłów zachowały się nieliczne pamiątki: kaflowy piec kuchenny, kilka naczyń, półka, stoliczek, kosz na bieliznę. Największe wrażenie robią portrety rodzinne, świadectwa szkolne i cztery sutanny: kapłańska, biskupia, kardynalska i papieska. W kącie drugiego pokoju stoją narty, wiosło i plecak. Przypominają o pasjach znanego na całym świecie lokatora kamienicy. Gdyby żył, 18 maja skończyłby 90 lat.

Podobno kiedy Emilia Wojtyłowa rodziła swojego drugiego syna, w pobliskim kościele odprawiano nabożeństwo majowe. Poprosiła akuszerkę o otwarcie okna, aby słyszeć modlitwę. Karol junior przyszedł na świat przy, dobiegających ze świątyni, dźwiękach pieśni maryjnych.

Emilia i Karol Wojtyłowie mieli już 14-letniego syna Edmunda. Karol junior ukoił ich ból po stracie córeczki Olgi, która zmarła wkrótce po urodzeniu. Rodzinne szczęście we czwórkę nie trwało jednak długo. W 1929 r. umiera 45-letnia wówczas Emilia Wojtyłowa. Przyczyną zgonu było zapalenie mięśnia sercowego i nerek.

Opiekę nad młodszym synem (starszy kończył studia medyczne) musiał przejąć Karol senior, ojciec przyszłego papieża. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości był oficerem 12 Pułku Piechoty stacjonującego w Wadowicach, który wsławił się m.in. w wojnie z bolszewikami w latach 1919-1920. Po zakończeniu kariery wojskowej został urzędnikiem.

- Pracami domowymi dzielili się sprawiedliwie. Na obiady chodzili do jadłodajni Alojzego i Marii Banasiów. Najczęściej zamawiali żur ze skwarkami, kwaśne mleko z ziemniakami, kaszę gryczaną, pierogi ruskie i flaczki, z których słynęły Wadowice - wspomina Eugeniusz Mróz, szkolny kolega Karola Wojtyły.

Z przekazów przyjaciół przyszłego papieża wynika, że ojciec wychowywał syna twardą ręką, ale widać było, że bardzo go kocha.

- To nie była tylko miłość synowsko-ojcowska, ale

autentyczna przyjaźń

- podkreśla Eugeniusz Mróz.

Trzy lata po śmierci matki przyszły papież traci drugą, kochaną osobę. W wieku 26 lat umiera jego brat Edmund, który ratując chorą pacjentkę w Szpitalu Miejskim w Bielsku, zaraził się płonicą. Dla młodszego o 14 lat Karola był mentorem i opiekunem, towarzyszem jego zabaw i górskich wędrówek. To brat zaszczepił w Lolku zamiłowanie do sportu, szczególnie do piłki nożnej. Przyszły papież był w młodości bramkarzem. - Zasłaniał pół bramki, bo miał szerokie bary. Nazywaliśmy Go "Martyną", od nazwiska sławnego wówczas obrońcy lwowskiej Pogoni - wspomina Eugeniusz Mróz.

Oba tragiczne wydarzenia - śmierć matki i brata - Karol mocno przeżył. Na biurku w watykańskim apartamencie Jana Pawła II do końca pontyfikatu spoczywał stetoskop brata z bielskiego szpitala. W "Księdze Słowiańskiej" z 1939 r. dziewiętnastoletni Karol zamieścił taki oto wiersz: "Nad Twoją białą mogiłą, kwitną białe życia kwiaty - o, ileż lat to już było bez Ciebie - duchu skrzydlaty."
Szkolną edukację przyszły papież rozpoczął, mając sześć lat. Od pierwszej klasy otrzymywał prawie wyłącznie oceny bardzo dobre. Był nie tylko dobrym uczniem ale również pełnił odpowiedzialne funkcje w gminie klasowej, odpowiedniku dzisiejszego samorządu. - Do klasy wpadał w ostatniej chwili z rozwichrzoną gęstwą włosów, które nigdy nie chciały go słuchać - wspomina Halina Królikiewicz-Kwiatkowska. - Fryzura Karola była przedmiotem żartów jeszcze na studiach. Wśród wierszyków pisanych przez studentów polonistyki był i taki: "Młodym rybom brak podniebień/Czy Wojtyła ma już grzebień?" - mówi zaprzyjaźniona ze zmarłym pieć lat temu papieżem znana krakowska aktorka.

Na świadectwie końcowym Karola Wojtyły z gimnazjum widnieją

same piątki.

Przy ocenie z języka polskiego i z religii dopisano: "ze szczególnym zamiłowaniem".

- Jego pasją był teatr. Grał w wielu sztukach szkolnego teatru. Wcielał się w role stworzone przez Słowackiego, Fredrę, Wyspiańskiego. Uwielbiał recytować Norwida - tak zapamiętał Karola Wojtyłę Eugeniusz Mróz. Emerytowany prawnik mieszkający w Opolu zachował w pamięci wiele anegdotycznych zdarzeń, związanych z nastoletnim Wojtyłą. Np. to z gołą piętą: - Podczas jednego z przedstawień zauważyliśmy, że Lolek ma gołą piętę, czego w scenariuszu nie było. W następnym akcie wszystko już było normalnie. Okazało się, że podczas przerwy zamalował piętę atramentem.

Po zdaniu, 15 maja 1938 r., egzaminów maturalnych Karol Wojtyła przenosi się wraz z ojcem do Krakowa. Tam zostaje przyjęty bez egzaminów - pozwalały mu na to wyniki na świadectwie - na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W październiku 1938 r. rozpoczyna studia na polonistyce.

Niecały rok później wybucha wojna. Karol Wojtyła - jak inni młodzi ludzie - stracił możliwość kontynuowania studiów. Podejmuje pracę jako robotnik w zakładach chemicznych "Solvay". Najpierw, przez rok, od jesieni 1940 r. w kamieniołomie w Zakrzówku, a później w oczyszczalni sody w Borku Fałęckim. Jesienią 1941 r. wraz z grupą przyjaciół zakładają Teatr Rapsodyczny. Pierwsze przedstawienie wystawili 1 listopada tego samego roku.

I wtedy nastąpił

nieoczekiwany zwrot

w życiu przyszłego Papieża. W 1942 r. Karol Wojtyła nagle zrywa z teatrem i wstępuje do tajnego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając jednocześnie studia na konspiracyjnym Wydziale Teologicznym UJ. Co spowodowało podjęcie tej decyzji? "Historia ta znana jest przede wszystkim Bogu samemu. Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka" - tak, już jako papież, pisał o swoim powołaniu.

Karol Wojtyła studiuje teologię razem z sześcioma innymi klerykami, m. in. z Kazimierzem Suderem, przez wiele lat proboszczem Bazyliki Ofiarowania NMP w Wadowicach, obecnie mieszkającym na terenie parafii mariackiej w Krakowie.
- Co szczególnego można powiedzieć o kleryku Wojtyle? Mnie uderzyła w nim przede wszystkim dobroć, życzliwość, koleżeńskość - wspomina ks. Kazimierz Suder. - Karol bez trudu nawiązywał kontakt z rozmówcą, poruszał tematy, którymi żył każdy z nas. Był oszczędny w słowach. Więcej słuchał, niż sam mówił. Miał pogodne spojrzenie, był dowcipny. Lubił słuchać komicznych historyjek i je opowiadał. Pilnie przestrzegał regulaminu seminaryjnego. Podczas wykładów był bardzo skupiony, starannie notował, w lot chwytał myśl profesora. W jego zeszycie, na każdej stronie, widniały inicjały Jezusa, Matki Najświętszej. Proszony o pomoc podczas kolokwiów i egzaminów, dawał następującą odpowiedź: "Pomyśl, westchnij do Boga i próbuj sam".

Twierdzi też, że kleryk Wojtyła trafnymi odpowiedziami

budził podziw

kolegów i wyraźne zadowolenie księży profesorów. - Już po rozpoczęciu regularnych zajęć w UJ Karol po raz kolejny zadziwił nas, gdy w przerwach między wykładami uczył się języka hiszpańskiego, posługując się podręcznikiem gramatyki pisanym w języku... niemieckim - opowiada ks. Suder. Podkreśla też, że Karol Wojtyła potrafił długie chwile spędzać na klęczkach. Regularnie odprawiał drogę krzyżową, a z modlitwą różańcową prawie się nie rozstawał. - Próbowałem go niekiedy naśladować, ale nie udawało mi się dorównać mu w skupieniu i żarze modlitewnym. Cechy osobiste Karola, jego zdolności, głęboka wiara i pobożność, pracowitość i szlachetność, rodziły w nas przeświadczenie, że Opatrzność Boska wyzyska je do celów, o których nam się nawet nie śniło. Wielu z nas już wtedy przypuszczało, że ten człowiek wysoko zajdzie - mówi ks. Suder.

Latem 1946 roku Karol Wojtyła złożył mu wizytę w Mogile, gdzie ks. Suder wówczas mieszkał. Przeszedł pieszo kilkanaście kilometrów, aby podzielić się z nim nowiną, iż książę Adam Stefan Sapieha postanowił skierować go na studia do Rzymu, a przedtem, jeszcze przed wyjazdem udzielić mu święceń kapłańskich. - Dla nas, seminaryjnych kolegów Karola, było jasne, że fakt przyśpieszenia święceń, po zaledwie dwóch latach pobytu w Seminarium, wynikał z głębokiego przekonania księcia Sapiehy o pełnej dojrzałości duchowej Karola Wojtyły, o jego nieprzeciętnej indywidualności - podsumowuje ks. Suder.

Do pierwszej w swoim kapłańskim życiu mszy świętej służył Karolowi Wojtyle młodszy o trzy lata seminaryjny kolega ks. Mieczysław Maliński. Obecny rektor klasztoru sióstr wizytek w Krakowie, autor kilkudziesięciu książek, lubi podkreślać, że to on przepowiedział Karolowi Wojtyle Tron Piotrowy.

- Umarł papież Paweł VI. Pojechałem do Rzymu jako wysłannik "Tygodnika Powszechnego", żeby napisać reportaż z konklawe - opowiada ks. Maliński. - Mieszkałem razem z Karolem w Papieskim Kolegium Polskim. Codziennie jeździliśmy razem do Watykanu. Karol szedł na mszę św. kardynalską. Ja chodziłem po Rzymie i obserwowałem, co się dzieje. Każdy dzień zaczynałem od przejrzenia prasy. W niej powtarzały się trzy nazwiska kardynałów: Benelli, Baggio, Bertoli, jako pewnych kandydatów na następcę św. Piotra. Po kilku dniach, Duch święty zaświecił mi żarówkę w głowie i zrozumiałem, że

Karol będzie papieżem.

Po prostu wśród Włochów nie było człowieka wielkiego formatu, który by odpowiadał potrzebom posoborowego czasu.

Ks. Maliński utrzymuje (Jan Paweł II nigdy oficjalnie nie zaprzeczał), że pewnego dnia, w trakcie konklawe, gdy wracali z Watykanu do Kolegium Polskiego, zapytał kard. Wojtyłę, czy jadąc do Rzymu, kupił bilet tam i z powrotem, czy tylko w jedną stronę. - On na to: "Mam bilet tam i z powrotem, po konklawe wracam do Polski". A ja: "Po coś kupił bilet z powrotem"? On trochę zniecierpliwiony: "Bo tak jest taniej". A ja do niego: "Karolu, ty nie potrzebujesz powrotnego biletu, ty zostaniesz papieżem!". On się postukał palcem po czole i mówi "Żarty sobie robisz". I przyszedł dzień rozpoczęcia konklawe. Oczywiście nie wybrali go, tylko patriarchę Wenecji Albino Lucianiego, który przyjął imię Jana Pawła I. Po konklawe Karol z palcem wyciągniętym w moją stronę śmiał się, mówiąc "A widzisz".

W nocy z 28 na 29 września 1978 r. umarł Jan Paweł I. Kard. Karol Wojtyła właśnie jadł śniadanie, gdy do kuchni wpadł jak burza Józef Mucha, kierowca kardynała i mówi: "Proszę siostry, proszę siostry, papież umarł". Siostra z chochelką w dłoni ofuknęła go: "Co pan głupstwa opowiada, umarł miesiąc temu, to wszyscy wiedzą". A Mucha na to: "Nie, to ten nowy umarł". "Jaki nowy?", "No, w radio mówili, niech siostra powie księdzu Dziwiszowi". "Jak pan chce, to niech pan sam mówi" - odburknęła zdenerwowana siostra, nie bardzo wierząc w to, co Mucha opowiadał, ale wetknęła głowę w okienko, które oddzielało kuchnię od jadalni i wywołała ks. Dziwisza. Ks. Dziwisz zwrócił się od okienka w stronę kardynała Wojtyły i powiedział: "Pan Mucha słyszał, że radio podało wiadomość, że papież Jan Paweł I umarł". Kard. Wojtyła, który wtedy mieszał herbatę, zatrzymał rękę z łyżeczką nad szklanką i gdy ks. Dziwisz skończył, puścił ją. Łyżeczka spadła z brzękiem na spodek. Potem wstał bez słowa i poszedł do kaplicy się modlić.

Gdy wyjeżdżał na kolejne w ciągu dwóch miesięcy konklawe, ks. Maliński wybierał się do Niemiec. W jednej ze swoich książek wspomina, że przyszedł do kard. Wojtyły pożegnać się, a on go zapytał: "Jak to, nie jedziesz do Rzymu na konklawe?". Odpowiedziałem: "Po co, teraz już wiem, że ty zostaniesz papieżem". Znowu się zaśmiał i popukał palcem po głowie" - pisze ks. Maliński.

O wyborze Karola Wojtyły na papieża ks. Mieczysław Maliński dowiedział się na wykładzie w Munster. Natychmiast poleciał do Rzymu. Był na pierwszej mszy św. inaugurującej pontyfikat Jana Pawła II. Potem uczestniczył w spotkaniu papieża z Polakami. - Sala była pełna - wspomina ten dzień. - Ludzie płakali, śmiali się, klaskali, krzyczeli, śpiewali "Sto lat". Na koniec, papież przeszedł w dół sali żegnając się z rodakami. Ja stałem w drugim rzędzie. Zauważył mnie, zatrzymał się i śmiejąc się powiedział: "Miałeś rację, tylkoś się pomylił o 30 dni"...

Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski