Czy tam w ogóle zostali jacyś liderzy? Z listy nazwisk, które były lokomotywami tej partii, gdy sięgała po władzę, nie został prawie nikt. Przedwyborcze przekonanie, że pod kierunkiem pań Kopacz i Waltz (a bez zmarginalizowanego Schetyny) uda się tchnąć życie w rozleniwione władzą ugrupowanie, było naiwnością.
Stosowany od lat mechanizm („ludzie na nas narzekają, ale bardziej boją się PiS-u i mgły smoleńskiej”), tym razem nie zadziałał. Nie wybuchła żadna nowa wojna u naszych granic, by tak jak przed eurowyborami uratować partię rządzącą. Obywatele zażądali zmiany, co jest w krajach dojrzałych demokracji normalne po niemal dekadzie sprawowania rządów.
Teraz to prezydent Andrzej Duda oraz PiS muszą zmierzyć się z rozbudzonymi nadziejami. Wyborcy zmienili prezydenta nie tyle z powodu chęci rozliczenia PO z afer i śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej (tak myśli tylko twardy elektorat), co z powodu przekonania, że kandydat PiS wypełni swą podstawową obietnicę sprawiedliwego podziału zysków między państwem a obywatelami.
Bo wielu Polaków od lat traciło zaufanie do PO z podstawowego powodu: nie rozumieli, dlaczego prezentuje im się entuzjastyczne statystyki na temat polskiej gospodarki, a oni niewiele z tego mają. Pracują coraz dłużej, kiepsko zarabiają, płacą coraz wyższe rachunki za prąd i gaz, i to pomimo deflacji oraz spadku cen energii na światowych rynkach.
PiS musi znaleźć sposób na te nadzieje. Miodowy miesiąc ze społeczeństwem potrwa najwyżej do końca roku. Potem trzeba będzie czymś naprawdę błysnąć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?