18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Testament Lecha Kaczyńskiego

Redakcja
Katedra wawelska - kolejka do krypty, w której pochowani zostali Lech i Maria Kaczyńscy - 19.04.2010. Fot. Anna Kaczmarz
Katedra wawelska - kolejka do krypty, w której pochowani zostali Lech i Maria Kaczyńscy - 19.04.2010. Fot. Anna Kaczmarz
W samo południe rozpocząć ma dzisiaj swoją działalność ruch społeczny odwołujący się do dorobku Lecha Kaczyńskiego. Bezpośrednie jego zaplecze będzie stanowić ponad 800 osób działających w czasie kampanii prezydenckiej w komitetach poparcia Jarosława Kaczyńskiego.

Katedra wawelska - kolejka do krypty, w której pochowani zostali Lech i Maria Kaczyńscy - 19.04.2010. Fot. Anna Kaczmarz

Polityka

- Ruch ma być poświęcony Lechowi Kaczyńskiemu. Prezydent prezentował pewną wizję i ideę Polski. Chcemy się do niej odwołać. Jest to wizja bliska PiS-owi i prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu - tłumaczy Jacek Sasin, wiceszef kancelarii prezydenta Kaczyńskiego.

Trzy tygodnie temu w piątkowy wieczór Polacy mogli zobaczyć w telewizji Jarosława Kaczyńskiego, który na kilka godzin przed ciszą wyborczą, poprzedzającą pierwszą turę wyborów samorządowych, w spocie reklamowym stylizowanym na prezydenckie orędzie, zapewniał, że "będzie realizował testament Lecha Kaczyńskiego". O testamencie byłego prezydenta wielokrotnie wcześniej mówili także inni ludzie związani z nim. "Uważam, że do wykonania jest testament Lecha Kaczyńskiego: silna Polska i solidarne społeczeństwo" - mówiła prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog z PAN, która przez część Polaków jest traktowana jako wiarygodna uczona, a dla innych jej słowa mają taki sam sens, jak Pytii delfickiej, czyli są czystym bajdurzeniem: albo się sprawdzi, albo nie.

Zapewne wielu Polaków zadawało sobie pytanie, czy chodzi o rzeczywisty testament, czyli ostatnią wolę spisaną przez Lecha Kaczyńskiego, czy też o testament jako rodzaj przymierza, które wiąże zmarłego prezydenta z jego bliskimi, wyznawcami.

- Nie ma zapisanego testamentu Lecha Kaczyńskiego - zapewnia dr hab. Ryszard Bugaj, ekonomista, lewicowy polityk, który był doradcą zmarłego. - Lech Kaczyński nie uprawiał żadnego rodzaju publicystyki, można się jedynie odwołać do prowadzonej przez niego polityki. Jego zdaniem Jarosław Kaczyński, czołowi politycy PiS oraz intelektualiści związani z tym stronnictwem, wiedzą, że jest duża grupa osób, a tym samym wyborców, która mocno emocjonalnie patrzyła i patrzy na postać Lecha Kaczyńskiego, szczególnie po jego tragicznej śmierci. - Oni (Jarosław Kaczyński, politycy i intelektualiści, w tym dziennikarze) zakładają, że odwoływanie się do "testamentu" Lecha Kaczyńskiego wywoła pozytywne emocje u tego rodzaju osób - tłumaczy Ryszard Bugaj. Jest przekonany, że prezes PiS doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaki skutek przyniesie powoływanie się na "testament" zmarłego brata. - Nie mam żadnych złudzeń, że Jarosław Kaczyński zasięgnął opinii ludzi, którzy się znają na marketingu politycznym - twierdzi Bugaj.

Tego samego zdania jest jeden z małopolskich intelektualistów, który kiedyś mocno zaangażował się w poparcie PiS, a tym samym braci Kaczyńskich, ale jego zapał ostygł po tym, jak Jarosław Kaczyński - z mniejszym lub większym wsparciem brata prezydenta - budował Polskę w koalicji z Andrzejem Lepperem, Renatą Beger, Stanisławem Łyżwińskim i innymi politykami Samoobrony, ale także LPR. -Przestałem wierzyć w ideę IV RP głoszoną przez braci Kaczyńskich - w którą, co przyznaję, nie tylko wierzyłem, ale współtworzyłem ją od strony intelektualnej, pisząc np. teksty, (nasz rozmówca przypomina, że choćby afera Rywina pokazała, iż sanacja polskich elit jest konieczna) - kiedy naocznie przekonałem się, że bracia Kaczyńscy, a przede wszystkim Jarosław praktycznie każdą decyzję mającą charakter i skutek polityczny podejmują, bazując na opinii tzw. spin doktorów i wynikach badań sondażowych. Intelektualne analizy, osadzone na etycznych podstawach, były i są, głównie dla prezesa PiS, funta kłaków warte - narzeka zawiedziony intelektualista. Nie chce, by jego nazwisko zostało wymienione, ponieważ - jak mówi - Jarosław Kaczyński ma pamięć słonia i charakter skorpiona.
Na testament Lecha Kaczyńskiego powołuje się nie tylko jego brat, ale też secesjoniści z PiS, członkowie stowarzyszenia i 17-osobowego klubu parlamentarnego Polska Jest Najważniejsza. Marek Cichocki, swego czasu doradca ds. polityki zagranicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Anny Fotygi, szefowej polskiej dyplomacji w czasie rządów PiS, na portalu wydawnictwa "Teologii Politycznej" opublikował list adresowany do polityków PiS, a tak naprawdę do samego Jarosława Kaczyńskiego. Oznajmia w nim, że środowiska intelektualne czują się związane ideowo ze spuścizną zmarłego prezydenta. Cichocki miał na myśli zwłaszcza politykę historyczną Lecha Kaczyńskiego oraz politykę wschodnią. W swoim liście wypowiada się w imieniu szerokiego kręgu publicystów i naukowców, tzw. muzealników, pod kierownictwem Jana Ołdakowskiego (dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego), krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej oraz ekspertów z Instytutu Sobieskiego. Na marginesie można dodać, że te trzy środowiska cieszą się opinią rzetelnych nawet u osób patrzących na rzeczywistość - polską i zagraniczną, ekonomiczną, historyczną i społeczną - całkowicie inaczej niż ludzie związani z PiS-em i zmarłym prezydentem Kaczyńskim.

Prof. Paweł Śpiewak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, były poseł PO, orędownik myśli liberalnej, pyta: czy można rozłączyć idee i działania braci bliźniaków, którzy przez całe swoje życie byli ze sobą związani? Czy działania Jarosława Kaczyńskiego i jego brata nie były zawsze spójne? A czy teraz politycy Polska Jest Najważniejsza, odżegnujący się od polityki szefa PiS, potrafią wytłumaczyć, dlaczego przez lata go wspierali? Czy tak wytrawni myśliciele, jak Dariusz Gawin czy Dariusz Karłowicz, teraz powiedzą - "my wspieraliśmy i rekomendowaliśmy tylko Lecha, a Jarosława - nie?". Prof. Śpiewak zwraca przy okazji uwagę, że PiS mieni się formacją prawicową, choć jego liderzy mocno podkreślają w czasie kampanii wyborczych, że są za solidaryzmem społecznym, czyli etatyzmem, a inaczej mówiąc - opowiadają się za ideologią bliską nie tyle nowoczesnej zachodnioeuropejskiej socjaldemokracji, co formacjom komunistycznym, przekonanym - podobnie jak PiS - że liberalizm, czyli ideologia na piedestał wynosząca wolność człowieka - jest złem.

Wróćmy do testamentu Lecha Kaczyńskiego. "Mój świętej pamięci brat Lech Kaczyński, prezydent Rzeczpospolitej, marzył o silnej Polsce, o silnym polskim państwie. Dziś możemy zacząć je budować od dołu, poprzez samorządy" - przekonywał w spocie Jarosław Kaczyński. Ludzi orientujących się w meandrach politycznych i ideologicznych III RP musiało pewnie zaskoczyć, że takie słowa padły ze strony polityka, który przez lata mocno i konsekwentnie opowiadał się za silnym państwem rządzonym z Warszawy. Potwierdzeniem mogą być m.in. słowa, które wypowiedział w spocie sprzed 3 tygodni Jarosław Kaczyński: "Kochany Leszku, będziemy realizować twój testament. Będziemy budowali silne polskie państwo" Dodajmy, że spot kończy plansza z napisem: "Teraz wypełniamy Jego testament".
O tym, że Lech Kaczyński nie napisał przed swoją śmiercią żadnego testamentu, zapewnia także jeden z jego najbliższych współpracowników: Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych, wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego. - Prezydent nie miał czasu na pisanie testamentu. Był bowiem cały czas zajęty - twierdzi Waszczykowski. Trzeba jednak przyznać, że Waszczykowski nie jest osobą nadmiernie wiarygodną, bo jako wiceminister ujawnił kulisy rozmów, jakie jego ówczesny szef Radosław Sikorski prowadził z Amerykanami (został nagrodzony za to przez Lecha Kaczyńskiego, który w dniu, w którym odwołał go Sikorski, powołał go na fotel wiceszefa BBN).

Byli działacze Wolnego Związku Zawodowego Wybrzeża uważają, że Lech Kaczyński pozostawił im testament, a za taki mają przemówienie, które miał wygłosić 10 kwietnia 2010 r. na katyńskim cmentarzu. Przypomniał w nim o pakcie Ribbentrop-Mołotow, agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r., o strasznych wydarzeniach, które miały miejsce w nie tylko w lasach Katynia, ale także w Twerze, Charkowie i w innych, znanych i jeszcze nieznanych miejscach straceń obywateli II RP. Lech Kaczyński w swoim przemówieniu chciał oddać hołd wszystkim, którzy, szczególnie w okresie PRL, walczyli o prawdę na temat zbrodni katyńskiej.

Krzysztof Wyszkowski, opozycjonista w okresie PRL, a w III RP znany jako zagorzały przeciwnik Lecha Wałęsy, w wywiadzie dla "Frondy" powiedział: "Taki testament istnieje i wiąże się ze strategicznymi dla państwa sprawami, które zajmowały Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta. Dzięki niektórym mediom i politykom ścigającym się w pluciu na prezydenta, duża część opinii publicznej nie zdążyła się nawet zorientować, że śp. prezydent miał wielką wizję geopolityczną". Wyszkowski przyznał, że były prezydent za wroga Polski uważał Rosję.

Znawcy Niemiec przypominają, że mocno negatywny stosunek miał też do Niemiec. Zapewne stosunek Lecha Kaczyńskiego do obu dużych sąsiadów Polski - jak zgodnie uważają eksperci - wynikał z jego wiedzy historycznej, głównie dotyczącej historii Polski. Podkreślają przy tym, że Lech Kaczyński nie znał obu tych krajów. Przed objęciem prezydentury nawet ze zwykłej ciekawości na dzień nie pojechał do Niemiec i Rosji. Nie znał też ani języka niemieckiego, ani rosyjskiego, jak też żadnego innego, co wypominają mu przeciwnicy, przypominając, że do uzyskania doktoratu, a tym bardziej habilitacji, nawet w PRL, wymagane było zdanie egzaminu z języka obcego. Dr Waldemar Kuczyński, były minister, znany przeciwnik braci Kaczyńskich, radził Zbigniewowi Ziobrze, gdy ten był ministrem sprawiedliwości, by zajął się sprawą doktoratów braci Kaczyńskich. Formalnie nie powinni uzyskać doktoratu nie potrafiąc mówić w jakimkolwiek innym języku poza ojczystym. Warto jednak podkreślić, że nawet uznani uczeni niezmiennie podkreślali i podkreślają, że Lech Kaczyński był wytrawnym erudytą, a rozmowy nim - budujące i inspirujące.
Zwolennicy i wielbiciele Lecha Kaczyńskiego podkreślają, że prezydent chciał silnej Polski. Konia z rzędem dać można jednak temu, kto potrafi wykazać, na czym polegać miałoby w praktyce, czyli z zachowaniem realiów (tzw. realpolitic), budowanie silnej Polski na międzynarodowej scenie politycznej. - Silne państwo jest wtedy, gdy stoi za nim potencjał ekonomiczny lub - jak w przypadku Rosji - militarny i surowcowy - mówi prof. Krzysztof Rybiński, ekonomista. - Polska w takim znaczeniu silnym państwem szybko nie zostanie. Krytycy byłego prezydenta przypominają, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Prof. Richard Pipes, jeden z najwybitniejszych znawców Rosji, doradca prezydenta Reagana, uważa, że polityka zagraniczna byłego prezydent RP była - jak nam powiedział - "prowadzona w sposób mało dyplomatyczny". "Lech Kaczyński miał zapewne szczytne cele, ale za ich realizację zabierał się, jakby to Polska była imperialną potęgą" - twierdzi prof. Pipes.

Prof. Andrzej Nowak, kierownik Zakładu Historii Europy Wschodniej UJ, podkreśla, że polityka wschodnia Lecha Kaczyńskiego była nastawiona przede wszystkim na Zachód. Przypomina słowa byłego prezydenta, które wypowiedział w czasie wywiadu niedługo przed śmiercią (rozmowa została zamieszczona w dwumiesięczniku "Arcana"): "Wstępne rozpoznanie naszej sytuacji Unii Europejskiej i w NATO wykazało, że pozycja Polski jest marginalna. Chcąc ją wzmocnić, postanowiłem oprzeć ją na kierunku południowo-wschodnim: przez Ukrainę ku Azerbejdżanowi i Gruzji".

W sukurs zwolennikom byłego prezydenta przychodzą depesze z portalu Wikileaks. Z amerykańskich materiałów dyplomatycznych ujawnionych przez portal wynika m.in., że ambasada USA w Warszawie oceniała, iż w sierpniu 2008 r. Polska "przyjęła zaskakująco silną rolę przywódczą podczas konfliktu w Gruzji". Amerykańscy dyplomaci zauważyli wówczas, że "prezydent Lech Kaczyński koordynował regionalne demonstracje solidarności z Tiblisi", w tym podróż do stolicy Gruzji z prezydentami Ukrainy i krajów bałtyckich oraz "głośno potępił" rosyjskie działania militarne. - Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że działania podjęte przez Lecha Kaczyńskiego, a zwłaszcza decyzja o wyjeździe do Tbilisi, odegrała dość istotne znacznie dla przebiegu wojny rosyjsko-gruzińskiej - mówi prof. Włodzimierz Marciniak, kierownik Zakładu Porównawczych Badań Postsowieckich w PAN. I dodaje - Oczywiście, że Polska, w tym prezydent, działali na miarę możliwości naszego państwa, a są one w zasadzie symboliczne zarówno w sferze oddziaływania politycznego, jak i militarnego. Jak wiadomo, Rosja rozjechała Gruzję. Nie tylko polski prezydent, ale też administracja prezydenta Obamy oraz kilkuset amerykańskich oficerów przebywających wówczas w Tbilisi, ograniczyło się do śledzenia na ekranach telewizorów działań armii rosyjskiej.

WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski