Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Testament Macieja Płażyńskiego wykonam

wywiad autoryzowany
- Panie premierze, niedawno został Pan wybrany na stanowisko prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Chcielibyśmy zapoznać naszych czytelników z Pańską koncepcją działania tej ważnej, dla Polaków żyjących poza granicami RP organizacji.

Rozmowa z LONGINEM KOMOŁOWSKIM – nowym prezesem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” rozmawiał MARCIN ROMER

- Na rozmowę o nowej koncepcję działania jest jeszcze za wcześnie, bowiem obejmowanie przeze mnie tego stanowiska nie odbyło się w drodze normalnej. W tym sensie normalnej, że wraz z kończącą się kadencją pojawia się człowiek, który ma inną myśl na temat działania „Wspólnoty”. Odbywają się wybory i np. tak się wydarza, że właśnie ten człowiek wygrywa. W moim przypadku było inaczej. Wydarzyła się tragedia smoleńska – odbywają się wybory we „Wspólnocie” i stąd ja tu jestem. Jest połowa kadencji, „Wspólnota Polska” ma przyjęty program. Ponadto Maciej Płażyński był moim wieloletnim przyjacielem. Siedząc obok w Sejmie ostatnimi laty, jak współpracując na różnych polach, często rozmawialiśmy na temat działań i problemach „Wspólnoty”. Mówiliśmy np. o rozszerzaniu w następnych latach takich pomysłów Macieja jak – „Lato z Polską” czy wolontariat, czyli wysłanie młodych osób do dalekich krajów, jak Argentyna, Brazylia, gdzie środowiska polonijne oczekują takich osób, które by przyjechały z „nowej” Polski, z aktualnym przekazem, jaka jest ta dzisiejsza Polska, z możliwością nauczania języka, czy też problematyki kulturalnej itd. Wolontariusze stawali by się siłą rzeczy, swoistymi animatorami działalności polonijnej w tych krajach. Podsumowując pomysły, które miał Maciej Płażyński będziemy je realizowali. Jeśli chodzi o politykę, dotyczącą Polaków na Wschodzie, czy Polonii na Zachodzie – to istnieją od lat wypracowywane fundamenty, jak – oświata, odtwarzanie kultury materialnej, podtrzymywanie związków z macierzą, tutaj nie może być zmian.

- Czyli głównie kontynuacja dotychczasowych programów?

- Żeby móc powiedzieć, że chcę wprowadzić w działaniach „Wspólnoty” zmiany rewolucyjne, musiałbym podważyć sens działania Macieja Płażyńskiego. Nie widzę podstaw do tego typu decyzji. Dlatego mogę powiedzieć, że będzie to twórcza kontynuacja, bo życie niesie ze sobą zmiany, za którymi trzeba nadążać, a czasami nawet wyprzedzać, jak chociażby utrwalająca się zła sytuacja, jeśli chodzi o stosunek państwa litewskiego do mniejszości polskiej na Litwie. A przecież funkcjonujemy we wspólnej Europie, która od lat w tych sprawach ma jasno określone standardy. Myślę, że na początku jesieni trzeba by zorganizować spotkanie, na które zaprosiłbym różne osoby, również spoza władz Stowarzyszenia, aby przedyskutować problemy i zadania, które powinniśmy i musimy podejmować i efektywnie rozwiązywać.  

- Skąd Pana zainteresowanie Wschodem?

- Urodziłem się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w Polsce, w małej miejscowości Czaplinek, w województwie koszalińskiem, nad bardzo pięknym jeziorem. Natomiast cała moja rodzina pochodzi ze Wschodu, z okolic Oszmiany. Mama urodziła się w Holszanach, w tamtych okolicach pracował mój ojciec. Cała ulica, na której mieszkałem, to była ulica expatriantów. Wychowałem się więc w klimacie wspomnień, pieśni, stylu mowy, jedzenia. To zostaje, a właściwie nawet z wiekiem wraca bardziej wzmocnione. Jeśli chodzi o zakorzenienie w tamtej kulturze, ono istnieje we mnie. To nie jest oczywiście główny powód, który przesądza. Myślę, że w sposób oczywisty, każdy z nas, mieszkający tutaj w tej chwili, w tak ukształtowanej Polsce ma zobowiązania, ma powinności wobec Polaków, rozsianych po całym świecie, a szczególnie wobec tych, którzy nie wybierali miejsca zamieszkania, ale los tak chciał, że zdarzenia powojenne, historia, ukształtowała inny kształt terytorialny Polski. Niektórzy zdecydowali się wyjechać z dawnych swoich miejsc osiedlenia, ale ogromna rzesza zdecydowała się mieszkać tam, gdzie się urodzili, gdzie mieszkali ich rodzice, przodkowie, gdzie również była dawna Polska. Tworzymy wspólnotę Polaków, więc musimy wspierać się nawzajem. My, mieszkający tu, mamy większe możliwości wspierania mieszkających tam i to czynimy, po to zostało powołane Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.  

- Jakie będą Pana pierwsze kroki w stosunku do Polaków i polskich organizacji na Wschodzie ?

- Mam, w tym momencie, jeszcze za małą wiedzę by dokonać trafnej oceny potrzeb i oczekiwań środowisk polskich. Byłem na Litwie, spotkałem się z dużą rzeszą Polaków podczas Festynu Rodzinnego w okolicach Wilna, było to dwa tygodnie temu. Było to spotkanie około trzech tysięcy osób z rodzin polskich, z całej Litwy. Wcześniej na Białorusi uczestniczyłem również w uroczystościach, związanych z rocznicą akcją „Ostra Brama”, odwiedzaliśmy groby poległych wówczas w 1944 r. AK-owców. Wkrótce pojadę na Ukrainę. Będę się starać utrzymywać kontakt ze środowiskami Polaków na Wschodzie i nie tylko na Wschodzie, bo rozsiani jesteśmy po całym świecie. To jest przede mną.

- Jaki jest stan spraw Domu Polskiego we Lwowie?

- Niedawno rozważyliśmy tą kwestię podczas spotkania Zarządu Wspólnoty. Powstanie Domu Polskiego we Lwowie jest  od lat wyzwaniem dla „Wspólnoty Polskiej”, trzeba by tę kwestię jakoś wreszcie rozwiązać.  

- Z moich informacji wynika, że sprawa Domu Polskiego we Lwowie na początku bieżącego roku zaczynała nabierać rumieńców. Wskazywano nawet konkretne lokalizacje.

- Budzi to moje zdziwienie, że w takim miejscu, jak Lwów nie ma dotąd Domu Polskiego. Lecz prawdą jest też, że od dawna nie stawia się pytania, „czy’’ lecz „jak’’ – „jak to zrobić?”, przyznaję, że na tę chwilę nie jestem w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi. Odpowiadając zaś na pytanie, to rzeczywiście rozważano ostatnio, już konkretną lokalizację lecz ostatecznie stan tego budynku, a więc koszty remontu i późniejszego utrzymania – bo wzorem Domu w Wilnie, Dom Polski we Lwowie powinien być utrzymywany głównie z jego działalności – spowodował, że nie uzyskano w tej sprawie konkretnych ustaleń  
- Słyszałem też takie zdanie, że być może jesteśmy zafiksowani na Domu Polskim, a może powinno to być kilka mniejszych obiektów, jakie by lepiej spełniały swoją rolę…

- To jest problem następny, który jest mi sygnalizowany. Opowiadano mi i nie byli to działacze Wspólnoty ale moi znajomi, którzy odwiedzali Żytomierz, o widzianym ich oczami braku działań w Domu Polskim. Nie chcę przesądzać w tym momencie jak jest naprawdę, wolę sam te rzeczy rozpoznać. Dla mnie, Dom Polski musi być miejscem, które tętni życiem, życiem miejscowego środowiska polskiego, miejsce kreowania, czy też podtrzymywania kultury polskiej, języka, jako miejsce spotkań i współpracy Polaków. Ale to środowisko lokalne musi tego chcieć. Natomiast wtórną, przynajmniej dla mnie, sprawą jest, czy będzie się to odbywało w jednym, siłą rzeczy dużym budynku czy też w kilku mniejszych obiektach.

- Takie miejsca z całą pewnością istnieją. Chodzi nie tylko o budynek, spełniający wszelkie potrzebne parametry, ale musi być i odpowiednia lokalizacja.

Tak to prawda, bo można wydać pieniądze na budynek za miastem, jak czasem to się dzieje, ale jeżeli w wyniku tego będzie to, a najczęściej tak się dzieje, wpływać na osłabienie, a nie wzmocnienie działalności. W konsekwencji są to pieniądze zmarnowane. Można je ulokować gdzie indziej, tam gdzie są one naprawdę potrzebne.

- Dom Polski jest pewnym hasłem, natomiast trzeba się zastanowić jak to hasło powinno być realizowane, w jakiej formie. Może rzeczywiście ten Dom powinien się składać z kilku różnych lokali w różnych, ale za to dobrych miejscach.

- Środowisko lokalne powinno to określić. Słyszę o wielu organizacjach na Ukrainie, o braku możliwości porozumienia się między nimi. Są co prawda dwie struktury „dachowe” – Federacja Organizacji Polskich i Związek Polaków na Ukrainie. Na Białorusi i na Litwie wygląda to inaczej. Tam istnieją organizacje, które skupiają większość środowisk polskich. Moim zdaniem, tak powinno być i na Ukrainie. Wówczas wiele problemów, jak chociażby ten, dotyczący Domu Polskiego we Lwowie można byłoby prędzej rozwiązać.

- Sama Ukraina jest chyba inna…

- Była zawsze inna. Może to są i za daleko idące oczekiwania z naszej strony. Teoretycznie jednak, to mieszkający tam Polacy najlepiej powinni wiedzieć jak powinno być. Trzeba  dyskutować z tamtym środowiskiem, ale też trzeba wiedzieć, że musi przyjść moment koniecznej od dawna decyzji.

- Sytuacja jest skomplikowana ponieważ środowisko jest podzielone, jest wiele osób, które swoją aktywność kierują w inne miejsca, aniżeli organizacje polskie.

- Będziemy się starali, w porozumieniu ze lwowskim środowiskiem by wzrastała aktywność organizacji polskich by, była bardziej atrakcyjna, szczególnie dla młodzieży. Będziemy wspierać taką działalność. Ale powtarzam – nie możemy i nie chcemy niczego robić na siłę. Jednak trzeba stale pamiętać o naszych zobowiązaniach wobec wspólnoty polskiej i tu w kraju, i tam na Ukrainie.

- Dziękuję za rozmowę.

(wywiad autoryzowany)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski