Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

The Doors: "L.A. Woman"

Redakcja
Na przełomie 1970 i 1971 r. Jim Morrison, Ray Manzarek, Robby Krieger i John Densmore nagrywali w Los Angeles szósty longplay The Doors. Po raz pierwszy płyty grupy nie produkował (bo nie mógł się dogadać z ciągle pijanym lub naćpanym Morrisonem) stały jej współpracownik - Paul A. Rothchild.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (38)

Stąd za brzmienie albumu odpowiedzialni byli sami muzycy i pomagający im inżynier dźwięku, Bruce Botnick. A ponieważ w trakcie pracy, za sprawą coraz bardziej nieprzewidywalnych zachowań Jima, atmosfera wewnątrz formacji była - i to delikatnie pisząc - mocno napięta, to na tyle jeszcze świadomy, że zdający sobie z tego sprawę wokalista, krótko po jej ukończeniu wyjechał do Paryża. Tu 3 lipca znaleziono go martwego. Ponieważ nie przeprowadzono sekcji zwłok (podobno we Francji, jeśli nie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, jej się nie robi), przyjęto że zmarł na skutek niewydolności serca wywołanej przez przedawkowanie heroiny. W cztery dni później został pochowany w tzw. Zakątku Poetów na paryskim cmentarzu Père Lachaise.

Artystyczny podmiot tej opowieści, czyli krążek, któremu nadano tytuł "L.A. Woman", muzycznie (ale i zapewne także za sprawą wiedzy, jaką się ma na temat okoliczności w jakich powstał oraz oczywiście o paryskiej tragedii) robi po prostu wrażenie wstrząsające. I przez swoją surowość, i przez swój dramatyzm, i przez poruszający śpiew Morrisona. Bo, zapewne na skutek najróżniejszego nadużywania, głos Jima zauważalnie się obniżył i zmatowiał. Stał się wręcz "czarny". Sądzę nawet, że to właśnie dzięki temu (albo dlatego) Doorsi wtedy bardzo wyraźnie zbliżyli się do bluesa. Słuchajmy zatem. Na pierwszy ogień idzie rhythm'n'bluesowe, dość obsesyjne "The Changeling". Świetna gra Manzarka na organach, drapiąca Kriegera na gitarze i wokal jak... Cockera czy Morrisona (Vana). Dwójka - szybsze "Love Her Madly" - gna do przodu przebojowo. Świetne! Potem (w trójce) - "Been Down So Long" - jest twardo i motorycznie, a w czwórce -"Cars Hiss By My Window" - klasycznie bluesowo. Piątka to..., to tytułowe dla płyty "L. A. Woman". Wsiadamy z piękną oraz seksowną blondynką do Mustanga i pędzimy autostradą. No a później - lecą jeszcze: brutalne oraz psychodeliczne "L'America"; jaśniejsze (cudne organy przez moment "cytujące" Chopina) "Hyacinth House; twarde i obsesyjne "Crawling King Snake"; porażające riffem "The Wasp (Texas Radio And The Big Beat)" oraz finałowe, nieśmiertelnie niezapomniane -"Riders On The Storm".

JERZY SKARŻYŃSKI Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski