Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To czyj to jest interes?

Redakcja
Stworzenie tytułu prasowego, czyli powołanie redakcji, wykreowanie opinii, stylistyki, to nie to samo co wyprodukowanie jakiegoś tam towaru.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

To oczywistość. Rozwijając myśl: – stworzenie (wokół tytułu) środowiska, kręgu czytelników, pozyskanie zaciekawienia i zaufania, wreszcie przywiązania, to proces szczególny, subtelniejszej materii tyczący się. Właściciel zarządzający takim "kramem” specyfikę swego "towaru” powinien wystarczająco sobie uświadamiać? Lecz oto – po niespełna dwóch latach od powstania, tygodnik "Uważam Rze”, w dotychczasowej postaci przestaje istnieć ! I to nie za sprawą jakichś szczególnych przyczyn zewnętrznych! Ale do likwidacji owego kramu rękę przykłada sam właściciel! Więc i dysponent. Pan Hajdarowicz. Przedsiębiorca, biznesmen z Krakowa, młodszej raczej generacji, jak enigmatycznie przedstawiano postać, gdy się przy okazji nie mniej enigmatycznego zakupu "Rzeczpospolitej” szerzej upubliczniła. Nie znałem, nie znam i nie przypuszczam, by zaistniały okoliczności, w których miałbym poznać pana Hajdarowicza. Choć jak wiadomo, nigdy nie wiadomo. Nie mogę więc mieć na jego temat żadnej własnej opinii. Raczej też blade pojęcie mam o sferze polityczno- -ekonomiczno-propagandowej (tak określę ten zakres), a do takiej właśnie, bez wątpienia, sprowadzać się musi problematyka dziś nas interesująca. Ale coś z prostych zasad logiki i w tej sferze pojmuję. Faktem jest, że w obecnym kształcie (personalnym, ideowym, stylistycznym) dla mnie, i jak czytam, dla rzeszy czytelników, obydwa te tytuły (wcześniej "Rzeczpospolita”, a teraz "Uważam Rze”) przestają istnieć. Wyrzucenie najpierw z "Rzepy” redaktora Lisickiego, odejście z redakcji "Uważam Rze” redaktora Karnowskiego, no i w dalszym łańcuchu wydarzeń kolejne wyrzucenie redaktora Lisickiego, a przed paroma dniami – w finałowym akcie tej rozgrywki (przecież nie organizacyjnej, nie finansowej) odejście 27 współpracowników – redaktorów pisma, to pociągnięcie normalnie nie do pojęcia! Doprowadzenie do takiej decyzji, piszę to z całą świadomością – czyli pozbycie się aktualnie najwybitniejszych publicystów, felietonistów młodego i średniego pokolenia, tej drużyny muszkieterów słowa (Ziemkiewicz, Wildstein, Semka, Mazurek, Zalewski, Feusette i listę by jeszcze mnożyć ) jest czymś "niepojmowalnym”! A doprowadza do tego nie kto inny, jak sam "zarządca kramu”!? Gdyby przyjąć za prawdziwe zgłaszane wcześniej przez niego (pana Hajdarowicza) deklaracje o niezaangażowaniu polityczno-ideowym, o nie- wtrącaniu się do "tych spraw”, o ograniczeniu własnego oddziaływania (jako właściciela tytułu) do dozorowania w sferze gospodarskiej, to jak pojąć ów krok? Taką właśnie politykę? Bo jakie to inne powody przesądziły o losie pisma? Wcześniejsze deklaracje okazały się oczywistą fikcją. Tygodnik powstały z inicjatywy, z inwencji, talentu, z pracowitości grupy redaktorów, który odnosi niespotykany sukces, w tak krótkim czasie plasuje się na pierwszym miejscu tzw. sprzedawalności, osiąga rzadko spotykany sukces finansowy, zdławiony zostaje rękami samego właściciela? O którego właśnie finansowych tarapatach niejedno można było gdzie indziej przeczytać! Kurę, która znosi złote jaja (jak ktoś to ujął) dorzyna sam gospodarz? To ja się pytam – czyj to jest interes? Ktoś mi to pomoże pojąć? Bo jeśli nie jest to interes pana Hajdarowicza, jak podpowiadałaby prosta logika, to w takim razie czyj? Czyj on jest, ten interes? I tak naprawdę – kto tym całym interesem zarządza?

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski