MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie bojowy wóz piechoty

Redakcja
Na rynku są różne terenówki. Są takie dla prawdziwych twardzieli, i takie dla gogusiów, których jedyny kontakt z błotem odbywa się w SPA. Do której z tych grup zaliczyć pikapy?

Teoretycznie nie powinno być z tym problemu. Ich użytkowy charakter wskazuje, że fani solarium nie będą się w nich czuli zbyt dobrze. To prawda. Z drugiej strony obecne przepisy podatkowe sprawiają, że za kierownicą półciężarówki coraz łatwiej spotkać filigranową blondynkę lub wykrochmalonego amanta z wypolerowaną żelem grzywką. Czy więc w przypływie gotówki, warto pokusić się o tego typu samochód?
Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej jednemu z ładniejszych przedstawicieli tego segmentu - mitsubishi L200. Jak poradził sobie w naszym teście? Na tle swoich klasowych rywali L200 pozytywnie wyróżnia się nadwoziem. Nie wygląda ono jak obrany z gąsienic bojowy wóz piechoty, śmiało można stwierdzić, że nad jego kształtem pracowali również styliści…
Nieco futurystyczne, obłe linie sprawiają, że mierząca 5075 mm karoseria wydaje się mniejsza, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Wymiary auta robią wrażenie dopiero wówczas, gdy zasiądzie się za jego kierownicą. Wymaga to wdrapania się na wysokość niemal pierwszego piętra…
Wnętrze podtrzymuje dobre wrażenie, jakie auto sprawia na pierwszy rzut oka. Ciekawe wstawki w kolorze niebieskim, czytelne wskaźniki i całkiem odważna stylistyka sprawiają, że w środku panuje przyjemna atmosfera. Nie bez znaczenia jest również bogate wyposażenie.
W testowanym egzemplarzu podgrzewane i elektrycznie regulowane fotele obszyte były skórą, na konsoli wewnętrznej znalazło się radio CD z odtwarzaczem MP3, oraz pokrętła sterowania klimatyzacją. Gdyby nie fakt, że siedzi się w pikapie, można by zaryzykować stwierdzenie, że we wnętrzu jest przytulnie i komfortowo…
Prawdziwy charakter auta zdradza jednak monstrualnych rozmiarów kierownica i solidna dźwignia służąca do przełączania napędów. Pomimo wygodnych foteli z szerokim zakresem regulacji, znalezienie wygodnej pozycji za kierownicą nie jest łatwe. Tą ostatnią reguluje się tylko w jednej płaszczyźnie, i żeby nad nią panować, większość ludzi będzie musiała siedzieć z nieco podkurczonymi nogami.
Resztka czaru pryska, gdy tylko pokusimy się o przejażdżkę. Po przekręceniu kluczyka do naszych uszu dobiegać zaczyna dźwięk charakterystyczny dla samochodów ciężarowych - donośny, miarowy klekot potężnego diesla.
Temu pracującemu pod maską L200 kulturą pracy i osiągami zdecydowanie bliżej do maszyn budowlanych niż produkowanych obecnie stłumionych akustycznie JTD - w tym względzie inżynierom Mitsubishi nie udało się zamaskować użytkowego charakteru auta.
Podstawowa jednostka napędowa o pojemności 2,5 l ma cztery cylindry, bezpośredni wtrysk paliwa, turbosprężarkę i intercooler. Silnik rozwija moc 136 KM (2000 obr./min) i dysponuje momentem obrotowym 314 Nm przy 2000 obr./min. Samochód potrafi rozpędzić się do 167 km/h, chociaż nikt o zdrowych zmysłach raczej nie odważyłby się na taki wyczyn. Dlaczego?
Już pierwsze kilkadziesiąt metrów przejechanych za sterami L200 każdego entuzjastę sprowadzi na ziemię. Trzeba pamiętać, że nawet najładniej wyglądający pikap to nic innego, jak tylko… ładnie wyglądający pikap. Wykorzystywanie go w roli samochodu do codziennego użytku nie jest więc zbyt dobrym pomysłem, chyba że pracujemy jako strażnik leśny lub mamy firmę budowlaną.
Pomijając różnicę w wysokości, prowadzenie L200 przypomina nieco jazdę wczesnymi wersjami poloneza caro. Oba auta podobnie niechętnie reagują na gaz, skręcają i z dużą dozą tolerancji podchodzą do kwestii zatrzymywania się. Mają zresztą bardzo podobną konstrukcję. W tylnym zawieszeniu mitsubishi, podobnie jak w polonezach, pracuje sztywny most i resory piórowe - gwarancja niezawodności, ale na pewno nie komfortu…
Na manewry ważącym niemal 2 tony L200 potrzebujemy sporo więcej miejsca, niż gdybyśmy jechali osobówką, i dzieje się tak nie tylko ze względu na wymiary auta.
Winę za to ponosi również niezbyt precyzyjny układ kierowniczy, typowy dla samochodów przeznaczonych do ciężkiej pracy w terenie. Miedzy skrajnymi położeniami kół (od lewej do prawej) mieszczą się aż ponad cztery (!) pełne obroty ogromnej kierownicy, co zwłaszcza w zatłoczonym z natury mieście nie wróży nic dobrego.
Co innego, jeśli zapuścimy się mitsubishi w teren. Dopiero wówczas samochód pokaże na co go stać - oczywiście, pod warunkiem że ten, kto zasiada za jego kierownicą ma pojęcie o jeździe poza asfaltem. L200 wyposażone jest w dołączany napęd przedniej osi, blokadę centralnego mechanizmu różnicowego i reduktor, co w połączeniu z mocnym, prostym dieslem i solidną ramą stanowi gwarancję sukcesu.
Do ustawień napędu, podobnie jak w prawdziwych terenówkach, służy osobna dźwignia przy skrzyni biegów, jedynie załączenie reduktora wymaga zatrzymania się.
Dużym plusem jest też wspominany centralny mechanizm różnicowy, dzięki czemu śmiało możemy korzystać z napędu na obie osie w absolutnie każdych warunkach drogowych. To duży plus, zwłaszcza zimą. Zjeżdżając z utwardzonej drogi trzeba jednak pamiętać, że samochód ma stosunkowo duży rozstaw osi (równe 3 m), a co za tym idzie niewielki kąt rampowy - 26 stopni.
Jak na auto o użytkowym charakterze stosunkowo niewielka wydaje się przestrzeń ładunkowa. Co ciekawe, jest ona szersza niż dłuższa a jej wymiary to 1325 mm x 1470 mm (1085 mm między wnękami kół) x 405 mm. Całkiem spora jest natomiast ładowność. Do L200 śmiało zapakować możemy aż 970 kg bagażu.
Ceny brutto zaczynają się od około 105 tys. zł. Za dobrze wyposażony egzemplarz trzeba będzie zapłacić ok. 130 tys. zł. Nie jest to mało, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w cywilnej eksploatacji po utwardzonych drogach samochód sprawdza się raczej przeciętnie.
Trzeba jednak pamiętać, że możliwość pełnego odliczenia VAT sprawia, że tego typu pojazdy stają się ciekawą alternatywą finansową chociażby dla samochodów klasy średniej. Nie są wprawdzie ani tak szybkie, ani tak wygodne i praktyczne jak mondeo czy laguna, ale którym z tych samochodów bez obawy o zawieszenie wybierzemy się do lasu na grzyby czy polowanie?
Jeśli nasze wycieczki poza drogę ograniczają się jedynie do niekontrolowanych zimowych poślizgów, żaden pikap nie spełni naszych oczekiwań. Zawsze będzie zbyt głośny, zbyt wolny i zbyt uciążliwy w codziennej eksploatacji. Dobrze jest mieć to na uwadze, zanim skuszeni przepisami lekką ręką wydamy na niego kilkadziesiąt tysięcy złotych.
PAWEŁ RYGAS
FOT. JACEK JURECKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski