Grzegorz Skowron: EDYTORIAL
Złośliwi są gotowi twierdzić, że zaskoczony nią był sam prezes PiS, bo zostawił swojego premiera samego naprzeciwko złośliwych dziennikarzy. Można to było nawet odebrać jako sygnał, że kandydat został przedstawiony i już jest niepotrzebny.
Czytaj także: Bomba czy mokry kapiszonZapewne osamotniony kandydat na premiera miał podkreślać jego niezależność od PiS. Poprzedni premier tej partii, i nie Jarosław Kaczyński (chodzi o Kazimierza Marcinkiewicza), gdy tylko zaczął wykazywać niezależność, od razu został skazany na samotność. Ponieważ profesor jest mądrym człowiekiem, nie czekał na sprawdzenie swojej niezależności w praktyce i wygłosił expose z priorytetami dla swojego rządu – a jakże, o tajnym składzie – zanim stał się formalnym kandydatem na następcę Donalda Tuska. I od razu został sam na podeście. Strach pomyśleć, co by było, gdyby rzeczywiście miał zostać premierem...
Można by też potraktować wskazanie Jarosława Kaczyńskiego jako dobry dowcip polityczny. Przecież prof. Gliński zajmuje się w swojej pracy społeczeństwem – co warto podkreślić – obywatelskim. Bardziej podoba mi się jednak żart, że jedynym kandydatem, którego może zgłosić Jarosław Kaczyński i który może liczyć na większość w Sejmie, jest Donald Tusk.
Poważny profesor naraża się na śmieszność, jednak cała sprawa taka śmieszna nie jest. Największa partia opozycyjna nie potrafi zrobić nic poza przedstawieniem, które wcale nie bawi. To dzięki temu obecny premier może spać spokojnie i nie musi obawiać się konstruktywnego wotum nieufności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?