Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To złe diety zabiły w nas zdolność do naturalnej obrony przed alergią

Rozmawia Iwona Krzywda
Dzieci powinny jeść wszystko. Unikanie konkretnych pokarmów to najprostsza droga do alergii
Dzieci powinny jeść wszystko. Unikanie konkretnych pokarmów to najprostsza droga do alergii Fot. Paweł Relikowski
Chodzi przede wszystkim o umiar i niepopadanie w paranoję. Nie żyjmy w amoku i przekonaniu, że tylko to, co naturalne, nam nie szkodzi. Wierzmy w swój organizm - mówi dr hab. med. Ewa Czarnobilska, specjalista alergologii z krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego.

- Przyniosłam ze sobą ulubiony truskawkowy jogurt. W składzie: mleko, kultury bakterii jogurtowej, woda, truskawki, cukier zagęszczony, sok cytrynowy, skrobia modyfikowana, żelatyna, koncentrat barwiący z marchwi, regulator kwasowości, cytryniany sodu, emulgator E4272B. Długa lista.

- Długa, ale to i tak nie najgorszy wybór. Nie zawiera klasycznych substancji konserwujących, które uczulają, np. parabenów czy tartrazyny, czyli żółtego barwnika. Bardzo często zgłaszają się do mnie pacjenci przekonani, że mają alergię na białko mleka krowiego, ponieważ po zjedzeniu takiego jogurtu wystąpiły u nich wypryski albo inne zmiany skórne. Tymczasem problemem najczęściej nie jest wcale mleko, ale zastosowane dodatki. Taki sam problem pojawia się w przypadku leków. Rodzice proszą o pomoc w wyborze bezpiecznego antybiotyku czy leku przeciwgorączkowego. Kiedy wykonujemy testy, okazuje się, że alergii na substancje czynną nie ma, ale w słodkim syropie oprócz niej są jeszcze dodatki. Wystarczy zamienić syrop na tabletki i objawy ustępują.

- Gdzie Pani Profesor robi zakupy?

- Mam taki zwyczaj, że w każdy niedzielny poranek zdobywam Turbacz. Wracając do Krakowa, przywożę ze sobą mleko prosto od krowy i wodę z górskiego źródła. Kupuję w sklepach ekologicznych. Jeśli przetwory, to w szklanych opakowaniach, nie puszkach. Wybieram głównie produkty z krótką datą ważności. Nawet parówki można znaleźć bez konserwantów.

- To jednak wymaga wysiłku, a dużej części z nas zwyczajnie nie chce się czytać etykiet. Wchodzimy do sklepu i bez zastanowienia sięgamy po pierwsze z brzegu produkty.

- Rzeczywiście, nie czytamy etykiet i nie zwracamy uwagi na znajdujące się w składzie dodatki chemiczne. Tymczasem wszystkie te substancje, spożywane w dużych ilościach, nie tylko same mogą alergizować, ale najczęściej działają jako tzw. kofaktory.

- Co to znaczy?

- Nawet jeśli nie jesteśmy uczuleni na białko mleka krowiego, to kiedy jemy je ciągle w przetworzonej formie, zastosowane przy produkcji dodatki mogą działać w drażniący sposób na przewód pokarmowy, ułatwiać wnikanie nieprzetworzonego białka i wywoływać alergię. W efekcie z chorobą muszą się zmierzyć osoby, które wrodzonej alergii na mleko nie miały, ale z czasem ją nabyły. Ludzki organizm jest bardzo mądry. W przewodzie pokarmowym mamy specjalny układ immunologiczny, który jest nastawiony na wytworzenie tolerancji na każdy pokarm. Tak naprawdę wszystko, co jemy, nie jest przecież nasze, tylko obce. I gdyby nie układ odpowiedzialny za tę tolerancję, powinno nas uczulać.

- To dlaczego ta naturalna bariera nie działa i mamy problem z alergiami pokarmowymi?

- Największy potencjał nabywania tolerancji mają kilkumiesięczne dzieci. Do niedawna zalecenia dietetyków były takie, że np. żółtko kurze powinno się wprowadzić do diety dopiero po dziewiątym miesiącu życia, gluten po skończeniu roku. W efekcie organizm nie nabywał odporności i pojawiały się alergie. Obecnie uważa się, że już 6-7-miesięczne dziecko powinno jeść wszystko, żeby układ immunologiczny mógł w odpowiedni sposób zadziałać. Oczywiście - o czym wspomniałam wcześniej - nawet prawidłowo wykształconą barierę uszkodzić może z czasem chemia ukryta w jedzeniu.

- Skoro nie ma wątpliwości, że dodawane do jedzenia środki nam szkodzą, czemu ich stosowanie nie jest zakazane?

- Są pewne ograniczenia i kontrole. Natomiast wiadomo, że przetworzony pokarm o długiej dacie ważności musi zawierać konserwanty. Nikt nie dodaje ich dlatego, że ma takie widzimisię. Pełnią konkretną funkcję, zapobiegając chociażby utracie świeżości. Najlepiej byłoby, gdyby każdy z nas gotował sam dla siebie i swojej rodziny i wykorzystywał do tego wyłącznie świeże, naturalne produkty. Nie jest jednak do końca prawdą, że za całe zło związane z alergią pokarmową odpowiadają dodatki w jedzeniu. Generalnie mechanizm immunologiczny dotyczy bowiem również nich. Spożywając pokarmy z konserwantami w małych ilościach możemy nabyć na nie tolerancji. Natomiast alergii dorabiamy się nie poprzez sam przewód pokarmowy, ale poprzez skórę.

- Jak działa ten mechanizm?

- Takie same dodatki, które są stosowane w pokarmach, dodawane są również do kosmetyków. Długotrwałe wcieranie ich w skórę powoduje, że stają się alergenami. Wyprysk alergiczny może powstać nie tylko po kontakcie skóry z uczulającym kosmetykiem, ale również po zjedzeniu posiłku, w którym zastosowano ten sam konserwant. To trudne do skojarzenia, szczególnie że symptomy pojawiają się nawet kilka dni później. W badaniach z udziałem młodzieży szkolnej, które od kilku lat prowadzimy, udowodniliśmy, że alergia na nikiel występuje głównie u dziewcząt, i są to te z nich, którym wcześnie założono kolczyki zawierające ten metal. Inni specjaliści poszli o krok dalej i badali alergie u dziewcząt, które najpierw nosiły niklowany aparat na zęby, a potem kolczyki i odwrotnie. Okazało się, że tam gdzie śluzówka pierwsza miała kontakt z niklem, w żadnym przypadku uczulenie się nie rozwinęło, bo organizm wypracował tolerancję.

- Czyli warto podawać dzieciom jedzenie z chemią od najmłodszych lat? To nie herezja?

- Chodzi przede wszystkim o umiar i niepopadanie w paranoję. Nie żyjmy w amoku i przekonaniu, że tylko to, co naturalne, nam nie szkodzi. Wierzmy w swój organizm. Jogurt z dodatkami od czasu do czasu nie zaszkodzi, a wręcz pomoże nabyć tolerancji. Często obserwuję rodziców, którzy trzymali swoje dziecko pod przysłowiowym kloszem, z dala od chemicznego jedzenia i bakterii. W efekcie, kiedy rozpoczyna ono naukę w szkole, przeżywa wstrząs, po raz pierwszy mając do czynienia z różnymi alergenami.

- Od smogu trochę trudniej uciec. A przecież Kraków nas truje i powoduje alergie.

- Truje nas nie krakowski smog, tylko sąsiad palący w piecu byle czym. Do niedawna odsetek zachorowań na astmę oskrzelową był w naszym mieście trzykrotnie wyższy niż w innych regionach Polski. Teraz to się zmienia, bo swoją funkcję spełnia edukacja, ciągle wysoki jest za to poziom zachorowań na alergiczny nieżyt nosa. Substancje, które wdychamy, szczególnie szkodzą tym, którzy przeprowadzają się pod Wawel. Proszę zwrócić uwagę, że krakowianie mogą się pochwalić najwyższą średnią długością życia. Tu znów działa mechanizm adaptacyjny.

- Jak możemy się ochronić przed wpływem zanieczyszczonego powietrza?

- Jeśli sport na „świeżym” powietrzu, to zdecydowanie w specjalnej masce. Po powrocie do domu ze spaceru trzeba zaś pamiętać, żeby spłukać substancje, które są w smogu, nie tylko ze skóry czy włosów, ale również śluzówek. Wystarczy wypłukać usta i nos zwykłą wodą morską albo solą fizjologiczną.

- Z szacunków, na które często się Pani Profesor powołuje, wynika, że za 15 lat z różnego rodzaju alergiami będzie walczył co drugi Europejczyk. Da się tę epidemię powstrzymać?

- Naturalnych alergenów nam nie przybyło, za wzrost zachorowań odpowiada więc przede wszystkim chemia. Epidemii da się zapobiec, ale potrzebna jest odpowiednia edukacja i profilaktyka, polegająca przede wszystkim na ograniczeniu ekspozycji na substancje chemiczne. Odpuśćmy sobie wcieranie niepotrzebnych kosmetyków czy wielogodzinne spacery po galeriach handlowych, gdzie rozpylane są różnego rodzaju sztuczne zapachy. Dajmy sobie też spokój z dietami, opartymi jedynie na przekonaniu, że mleko czy gluten szkodzi. Brak styczności z konkretnymi pokarmami to prosta droga do nabycia alergii.

***

Dr hab. med. Ewa Czarnobilska jest kierownikiem Centrum Alergologii Klinicznej i Środowiskowej Szpitala Uniwersyteckiego oraz przewodniczącą Małopolskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. Od kilku lat prowadzi badania wśród krakowskiej młodzieży. Dowiodły one, że co drugi uczeń zgłasza objawy alergii. Znaczna część z nich wywołana jest przez czynniki chemiczne, a alergologom wciąż brakuje narzędzi pozwalających zdiagno-zować, które konkretnie substancje szkodzą choremu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski