Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Ogar: Frycowe w lidze już zapłaciliśmy

Rozmawiał Jerzy Filipiuk
Tomasz Ogar (z prawej) w Garbarni występuje od  połowy 2013 roku
Tomasz Ogar (z prawej) w Garbarni występuje od połowy 2013 roku Fot. Andrzej Wiśniewski
32-letni napastnik Garbarni Kraków TOMASZ OGAR opowiada o przyczynach sobotniego zwycięstwa w Rybniku z ROW 1964 4:1 w meczu II ligi piłkarskiej.

- Tuż po środowej porażce „Brązowych” u siebie z Legionovią 1:2 Pana koledzy z drużyny Marcin Cabaj i Marek Masiuda mówili, że w Rybniku zechcecie zmazać plamę za tę wpadkę. Jak się okazało, nie rzucali słów na wiatr.
- Myślę, że w ich słowach była sportowa złość, by pokazać, że jesteśmy w stanie wygrywać w drugiej lidze. U siebie zgubiliśmy punkty, więc chcieliśmy tę stratę nadrobić na wyjeździe. Między jednym a drugim meczem było tylko trzy dni przerwy, można więc było się szybko zrehabilitować za porażkę.

- Jak drużyna spędziła te trzy dni? Jak zareagował na waszą porażkę trener Mirosław Hajdo?
- Trener powtarzał nam, że wcześniej także nie zawsze było pięknie i różowo z naszą grą, ale zawsze radziliśmy sobie w trudnych sytuacjach. Starał się wprowadzić w nasze szeregi spokój, odciągał nas od tego, co się wokół nas działo, od całego medialnego szumu.

- To był dobry pomysł, skoro takie wyciszenie dało świetny efekt w Rybniku.
- Zagraliśmy bardzo mądrze taktycznie, byliśmy dobrze zorganizowani. Kluczem do sukcesu był nasz spokój na boisku, a jednocześnie duża determinacja w grze. W poprzednich meczach było sporo chaosu, gra chwilami wymykała się spod kontroli. W Rybniku zagraliśmy to, na co nas było stać, wszystko mieliśmy pod kontrolą. Zaprezentowaliśmy się jeszcze lepiej niż w spotkaniu z Siarką Tarnobrzeg, który wprawdzie wygraliśmy (3:1 w Krakowie - przyp.), ale z dużą dozą szczęścia.

- Zapewne wiedzieliście, że ROW 1964 wcześniej pokonał u siebie Olimpię Elbląg 3:1 i Wisłę Puławy 4:2. I z pewnością znaliście jego silne i słabsze strony.
- Tak, bo analizowaliśmy jego mecze w Rybniku. Zwycięstwo 4:1 na wyjeździe nie zdarza się często. To na pewno wpłynie bardzo pozytywnie na nasze występy w następnych meczach.

- Dwie wygrane, remis i trzy porażki, siódme miejsce w tabeli - to bilans Garbarni po pierwszych sześciu kolejkach.
- Na pewno pokazaliśmy, że nie jesteśmy przypadkiem w tej lidze. Wydaje mi się, że frycowe już zapłaciliśmy, choć ciągle uczymy się gry na tym szczeblu. Po porażkach stawialiśmy sobie pytania: co jest nie tak, dlaczego nie punktujemy? Teraz wiemy, że w drugiej lidze jest więcej wyrachowania niż w trzeciej, więcej doświadczonych zawodników, a gra bardziej poukładana.

- Uzyskał Pan prowadzenie dla swej drużyny, strzelając pierwszego gola w tym sezonie, i to po asyście... bramkarza Garbarni.
- Po rzucie rożnym Marcin Cabaj złapał piłkę i zagrał ją daleko do przodu. Bramkarz gospodarzy wyszedł do piłki za pole karne, zdołałem go uprzedzić i lobem ulokowałem piłkę w siatce.

- W meczu z Legionovią - mimo absencji Marcina Siedlarza oraz Eryka Ceglarza - po raz pierwszy w bieżącym sezonie zasiadł Pan na ławce rezerwowych i wszedł na boisko dopiero po przerwie. Konkurencja w ataku rośnie?
- W każdym meczu daję z siebie sto procent. Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W spotkaniu z Legionovią w ataku obok Patryka Serafina wystąpił Wojciech Wojcieszyński, który w Rybniku grał na środku pomocy. W drugiej lidze klubowa kadra musi być szeroka.

- W sobotę Garbarnia podejmie Gwardię Koszalin. Kibice liczą, że powtórki z Legionovią nie będzie. - Nasz stadion nam służy, lubimy na nim grać. Mam nadzieję, że limit strat u siebie wyczerpaliśmy. Dobrze byłoby nadal być blisko czołówki tabeli.
Rozmawiał Jerzy Filipiuk

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski