MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Transatlantic

Redakcja
Jerzy Skarżyński "Radio Kraków": MOJE CD

"The Whirlwind"

Ostatnio, pewnie jako jeszcze jeden sposób kuszenia zbieraczy płyt, pojawiło się bardzo miłe zjawisko, polegające na tym, że zespoły wydające swoje nowe albumy, do ich specjalnych edycji (zresztą zazwyczaj na szczęście niewiele droższych od normalnych) dołączają dodatkowe krążki z bonusowymi nagraniami.

I co jest jeszcze milsze, zdarza się, że utwory na tych dodatkowych zbiorach, są tzw. coverami, czyli nowymi wersjami tematów z przeszłości. No, a ponieważ przeważnie bywają nimi zweryfikowane przez czas klasyki, to owe prezenty już na starcie mają sporą szansę na stanie się ulubioną częścią tych publikacji. Przede wszystkim dlatego, że mają to, o co dzisiaj najtrudniej - wspaniałe melodie. A jeśli do tego weźmie się pod uwagę fakt, że na tego typu zabawy zwykle pozwalają sobie artyści naprawdę znakomici, to raczej nie zdarza się, aby któryś z nich dał plamę.

W ubiegłym roku, dość niespodziewanie wznowiła działalność jedna z najważniejszych supergrup początku ostatniej dekady - formacja Transatlantic. W tym przypadku użycie owego (zresztą często nadużywanego) określenia "supergrupa", jest absolutnie uzasadnione, bo tworzyli (i znów tworzą) ją muzycy związani na co dzień z bardzo dobrymi i znanymi zespołami (Mike Portnoy - perkusista amerykańskiego Dream Theater, Roine Stolt gitarzysta szwedzkiego The Flower Kings oraz Pete Trawaves basista brytyjskiego Marillionu) i jeden aktualnie solista, a przed laty klawiszowiec działającego w Stanach Spock's Beard - Neal Morse. Kwartet do 2003 r. wydał dwa regularne albumy studyjne (i jeszcze cztery uzupełniające) oraz dał podobno (tylko!) 19 koncertów. I jedne i drugie wypełnione były bardzo wyrafinowanym rockiem progresywnym na najwyższym poziomie. No a ostatnio na rynek trafiło ich nowe dzieło - "The Whirlwind".

Po dzisiejszym wstępie nikogo raczej nie zdziwi informacja, że "The Whirlwind", w swojej wersji Deluxe, to wydawnictwo podwójne. Pierwszy, główny krążek, zawiera świetną, choć przy pierwszych przesłuchaniach nieco przytłaczającą (bo ma aż 78 min!) suitę tytułową, która na szczęście - właśnie ze względu na jej rozmiar - ma 12 wydzielonych podrozdziałów. Dla mnie najwspanialsze to II, IV i VI. Natomiast na drugim krążku znalazły się 4 zwarte i piękne kompozycyjnie utwory członków Transatlantic oraz cztery covery. Jest zatem odświeżony "The Retun Of The Giant Hogweed" wczesnego Genesis, "A Salty Dog" Procol Harum, beatlesowskie (harrisonowskie) "I Need You" i wreszcie "Soul Sacrifice" Santany. Ujmując to w kategoriach biesiadnych - dostajemy przepyszny deser po sytym obiedzie.

PS. Transatlantic wystąpi w Polsce (Poznań, hala "Arena") 6 maja b.r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski