Pojedynek, stoczony w ekskluzywnym anturażu, miał dwa oblicza. W drugiej rundzie Kwiatkowski zaczął przyjmować ciosy przeciwnika, które mogły znaleźć odzwierciedlenie na karcie punktowej sędziego Roberta Gortata. Natomiast pierwsze starcie, a zwłaszcza finałowa czwarta runda, w której Polak prawym hakiem na dół posłał Sadihovsa na deski, przebiegały pod dyktando Kwiatkowskiego.
- Widać było, że dobrze przygotowałem się do tej walki, ale nie pokazałem pełni formy, bo nastawiałem się na pojedynek na dystansie sześciurund. Podpowiedzi o ciosach na dół słyszałem z ust Andrzeja Gołoty (gość honorowy gali - przyp.) - tłumaczy zawodnik, którego promotorem i menedżer jest Marcin Najman, współwłaściciel, wraz z Robertem Walczakiem, grupy NW Promotion, organizującej galę w stolicy.
Rzeczywiście, kontraktowanie pojedynku na cztery rundy mija się z celem na tym etapie kariery. W ten sposób większość pięściarzy rozpoczyna swoje kariery w boksie zawodowym i taką samą drogę przebył Kwiatkowski, który stoczył trzy możliwie najkrótsze walki na początku 2012 roku.
- Z tego co wiem, istniał problem z __telewizją (galę transmitował na żywo kanał TVP Sport - przyp.), _aczkolwiek dokładnie nie wnikałem w powody takiej decyzji. Cieszę się, że mogłem zaboksować i nieźle wypadłem pod __względem techniki - _mówi sportowiec z Oświęcimia.
Nie bez znaczenia na przebieg pojedynku był również fakt, że Kwiatkowski dosłownie w ostatniej chwili dowiedział się o zmianie przeciwnika. Sadihovsa zobaczył dopiero na ceremonii ważenia, czyli dzień przed galą, a anonsowanym przeciwnikiem był bardziej rutynowany, ale śrubujący rekord porażek (obecnie ma ich na koncie 49!) Łotysz Jevgenijs Fjodorovs.
- Z tego tytułu było trochę zamieszania, ale jestem zadowolony, że promotorzy ściągnęli mi takiego rywala. Sadihovs nie ma dużego doświadczenia w boksie i legitymuje się ujemnym bilansem, ale zobaczyłem jego walki i __wiedziałem, że postawi mi opór - twierdzi były pięściarz grupy Unia Boxing Oświęcim.
Dopiero na finiszu przygotowań do tego pojedynku boksujący w kategorii półśredniej „Dajano” przygotowywał się pod okiem trenera Bogdana Perchucia, który tracił czas i pieniądze dojeżdżając z Tychów, ale za swoją pracę nie wziął ani grosza.
Kwiatkowski ceni taktyczny zmysł szkoleniowca, bo jego uwagi są bardzo zbieżne z filozofią boksu złotego medalisty olimpijskiego z Tokio (1964 rok) Mariana Kasprzyka, z którym oświęcimian miał szansę zasmakować wspólnych zajęć na sali w Bielsku-Białej.
- Oczywiście nie zapominam o trenerze Janku Sibiku, który obecnie mnie nie prowadzi, ale zawdzięczam mu bardzo wiele. Gdyby nie ten człowiek, dzisiaj mógłbym chodzić w zniszczonych butach. Ciągle jesteśmy w kontakcie i __oferuje mi pomoc - mówi Kwiatkowski, który lwią część pracy tradycyjnie wykonał na strychu kamienicy, w której mieszkała jego zmarła babcia.
- Nie ma przygotowań bez strychu, więc tradycji stało się zadość. Mam tam wszystko, co trzeba do treningów , czyli bieżnię do biegania, worek i inne przybory __- opowiada pięściarz zarabiający na życie pracą górnika w kopalni Brzeszcze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?