MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trudne powroty powodzian...

Redakcja
Pan Kazimierz nie złamuje jednak rąk. Nie może. Wie, że nic to nie da. Ma przecież cały dom "na głowie", musi zatroszczyć się o wszystko, o mamę. Do gminy po pomoc nie chce się jednak zwrócić. Jemu nie wypada. Wszak od kilku lat pełni funkcję przewodniczącego samorządu gminnego. W powodzi stracił wszystko, prawie wszystko...

Siedmiu psychologów, chodząc od domu do domu, tłumaczyło, że powódź to nie koniec świata. - Poskutkowało! Na jak długo. Zobaczymy.

- Co to za spanie, na polowym łóżku, w nerwach, ciągłym stresie... Żadne - odpowiada sobie po chwili Kazimierz Tyrcha z Woli Przemykowskiej. - Człowiek zdrzemnie się dwie - trzy godziny i dalej: sprzątanie, praca, bo przcież życ trzeba dalej, sprzątanie...

Jak na ironię losu, ratował innych, pomagała przy zabezpieczaniu wałów, a w tym czasie woda spustoszyła jego dom, gospodarstwo rolne. - Tak na dobrą sprawę pozostało mu to co miał na sobie: mokry, strażacki mundur bojowy - opowiadają sąsiedzi.

Czas pokaże

Dom państwa Tyrchów do remontu raczej się nie nadaje. - Porządkuję, osuszam go. Zobaczymy co powiedzą budowlańcy. Po kilku dniach suszenia nadal wilgotność w mieszkaniu wynosi 47 procent, powinna niewiele ponad 30. Czy to coś da, czy go uratuję? Nie wiem. Zerwałem regipsy, watę szklaną - ocieplenie ścian, wszystko trzeba usunąć, nadaje się tylko do wyrzucenia, podłogi zalane, nic już z nimi nie da się zrobić. Nawet gdyby nic im nie było, trzeba je zerwać, by osuszyć podłoże, bo inaczej grzyb się w ścianach zagnieździ. Meble do wymiany; raczej wszystkie. Woda stała kilka dni. Zalane szafy, sprzęt AGD, rodzinne pamiątki. Wszystko, dosłownie wszystko. Ach... szkoda gadać - ucina szybko rozmowę na ten temat Kazimierz Tyrcha. Kiedy woda wdzierała się do jego domu, był na wałach, wraz z kilkuset innymi osobami zabezpieczał miejscowość przed zalaniem. - Wcześniej udało mi sie wywieźć konie. Nadal są na Pojawiu, u rodziny. W domu miałem jakieś 170 centymetrów wody, tyle samo w oborze, stodole. Parę królików się utopiło, a kury, jakoś same sobie poradziły, wyskoczyły na siano w stodole i tam przetrwały co najgorsze. Nawet pies znalazł tam schronienie. Dopiero po dwóch dniach od zalania domu, udało mi sie zdobyć ponton. Popłynąłem tam, by zabrać psa, nakarmić kury. Bo przecież zwierzęta też ucierpiały w czasie tej powodzi, trzeba było im pomóc - wspomina. Pani Tyrcha powódź zniosła z godnością. Pomimo sędziwego wieku pomaga synowi w porządkach. Nuci sobie coś pod nosem, wynosi na pole, myje wszystko co się da jeszcze odzyskać. Porządki i osuszanie domu szłoby sprawniej gdyby nie aura; padający ciągle deszcz i spora wilgotność powietrza.

Remontować nie warto

Drewniane domy po powodzi najtrudniej osuszyć, bo wyschnięte drzewo, które namokło pęka, kiedy zbyt szybko wysycha, odkształca się. Niestety to, które skruszył już co nieco ząb czasu ma tendencje do gnicia.

- Dla mnie sprawa jest oczywista. Rodzinny, drewniany dom w Woli Przemykowskiej, nie nadaje się do remontu. Pochylił się w jedną stronę. Dla moich rodziców, którzy od dwóch tygodni mieszkają u mnie, to wielka trauma. Tyle lat w nim mieszkali, związani są z tą częścią gminy emocjonalnie, związani są wspomnieniami. Nie wiem czy będziemy go remontować czy po prostu na fundamencie, który mam nadzieję nie naruszyła woda, wybudujemy go od nowa. Tym bardziej, że zdaniem wielu specjalistów to może być tańsze rozwiązanie i bardziej efektowne - mówi Marek Antosz, na co dzień dyrektor Gimnazjum w Szczurowej, poeta, eseista, pisarz w jednej osobie. Przez ostatnie dwa tygodnie spędził kilkadziesiąt godzin niosąc pomoc powodzianom. Przemierzył w tym czasie gminę niemal wzdłuż i wszerz. - Zaglądałem ludziom w duszę, w myśli. Kotłowanina. Trauma, strach, rozpacz, bezsilność w walce z naturą i pytania, na które znajdują ciągle odpowiedzi: dlaczego my, za co... - mówi. Psychologowie, którzy odwiedzili kilkaset domów w gminie, rozmawiali z kilkoma tysiącami osób, o swojej pracy nie chcą opowiadać. Nie tylko o tajemnicę zawodową w tym wszystkim, chodzi. Sami przeżyli po prostu traumę widząc to wszystko co się tutaj stało. Obraz po powodzi wydaje się być nie mniej tragiczny niż ten z czasu Apokalipsy: zalane do okien domy, stodoły pod wodą, ryczące gdzieś w oddali z głodu i pragnienia krowy, świnie, drób. Kilka wsi pod wodą.

Woda "rosła" w oczach

Księża Kopacze i Wola Przemykowska to dwie najbardziej doświadczone przez powódź miejscowości w gminie Szczurowa. - Ta pierwsza dosłownie w ciągu godziny znalazła się pod wodą. Udało się nam ewakuować prawie wszystkich ludzi, część zwierząt. Gdzieniegdzie pozostali mężczyźni, by pilnować swego dobytku. Powodzianie trafili do szkół, rodzin, do znajomych -relacjonował nam wójt Szczurowej, Marian Zalewski. - Sytuacja była katastrofalna. Wojskowa amfibia ewakuowała część zwierząt. Cała gmina zaangażowana jest ciągle w pomoc powodzianom. Na jakiś czas zamknięto wszystkie szkoły, przedszkola, sklepy, obiekty użyteczności publicznej, nie pracowały firmy i zakłady usługowe. Strażacy, którzy brali udział w akcji mówią, o potopionych zwierzętach o łzach, przerażeniu ludzi. - W nocy, chodziliśmy od domu do domu, prosząc ludzi, by szybko upuszczali swoje domy. Niektórym pozostało tylko tyle, co mają na sobie. Nie mają do czego wracać - mówili druhowie. W sumie w gminie Szczurowa woda zalegała we wszystkich miejscowościach; najdłużej w ośmiu wioskach: Woli Przemykowskiej, Księżach Kopaczach, Kwikowie, części Strzelc Wielkich i Zaborowa, Strzelcach Małych, Niedzieliskach i Szczurowej - tam zniszczenia są największe.

Obraz rozpaczy

Stanisław Nowak takiej wody nie pamięta. - Bywały lata, że woda podtapiała grunta, wchodziła do piwnic, ale żeby od razu tyle. W niektórych miejscach w gminie miała dwa - trzy metry. Tam, gdzie stała dłużej dzisiaj teren przedstawia obraz rozpaczy. W całej wsi porozstawiane meble, suszące się gdzie sie tylko da ubrania. Sąsiadom, o tym mieszkającym dwa domy dalej, woda zalała wszystko nawet dokumenty stracili, jakąś gotówkę. Nie mają do czego wracać - kiwa przecząco głową. Mieszkańcom wsi brakuje dosłownie wszystkiego: wody, jedzenia, dzieci nie mają ubrań, książek, zeszytów, pomocy szkolnych. Zniszczone są meble, pościel, sprzęt gospodarstwa domowego. - Nawet sztućce trzeba kupić, bo przecież te zalane, trudno używać na co dzień. Ja zostałam z niczym. No, gwoli prawdy, z jedną reklamówką wyszłam do domu. I nie za bardzo wiem gdzie się mam podziać - mówi starsza kobieta. Nadal kilkanaście osób nocuje w sali kinowej miejscowego Ośrodka Kultury. Jak długo tutaj zostaną? Nie wiadomo. Jedna z mieszkanek miasta po powodzi trafiła do szpitala. - Stres, nerwy i słabe serce sprawiły, że nie wytrzymała napięcia - mówi Maria Kądziołka, na co dzień sekretarz miasta. Przez ostatnie dwa tygodnie urząd, podobnie jak dla wszystkich zatrudnionych w magistracie, był dla niej "drugim domem". Tutaj wszyscy pracowali, pomagali poszkodowanym, tutaj jedli, a jak trzeba było się zdrzemnąć, to też jakiś kąt się znalazł. Wójt Marian Zalewski w ostatnich dwóch tygodniach w domu spędzał po trzy - cztery godziny dziennie, by się przebrać, położyć na chwilę. Nadal Urząd jest czynny 24 godziny na dobę. Taka jest potrzeba. Bywa, że w nocy trzeba interweniować, komuś pomóc. Tutejsi strażacy pracują non stop. Rekordziści mają po 150 - 200 godzin pracy, w ramach wolontariatu. Nadal mieszkańcom gminy pomagają strażacy, ale także żołnierze. Pozostaną tutaj tak długo, jak będzie taka potrzeba. Oficerowie Wojska Polskiego, którzy nie jedno w swoim życiu widzieli, rozmiarowi tej tragedii, nadziwić się nie mogą. - Błoto, szlam, setki zniszczonych przedmiotów robią wrażenie. Widziałem starszą kobietę, płakała, gdy zobaczyła swój dom, usiadła na zabłoconym krześle, schowała twarz w dłoniach i łkała. Odwróciłem sie w druga stronę, łzy mi popłynęły. Tak bardzo zrobiło mi się jej żal. Uspokoiłem się, po chwili do niej podszedłem i przytuliłem, szepcząc: wszystko się ułoży - opowiada młody porucznik.

Po wodzie... ogień i rabusie

To, czego nie zniszczyła woda, zabrały pożary i rabusie. Już kilkadziesiąt razy w ciągu ostatnich kilku dni strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Brzesku gasili pożary. - Woda nie jest już problemem. Teraz ratujemy stodoły, w których znajduje się namoknięte siano. Pod wpływem podniesionej temperatury, wilgoci w zamkniętych pomieszczeniach dochodzi do procesów gnilnych. Ich efektem może być samozapłon i pożar. Apelujemy do wszystkich, by obserwowali swoje stodoły. Najlepiej byłoby wyrzucić siano. I tak nic z niego nie będzie, a wtedy zminimalizujemy zagrożenie - mówi Dariusz Pęcak, komendant powiatowy straży pożarnej w Brzesku. Najczęściej do pożarów dochodziło w Woli Przemykowskiej, Tutaj w prawie w każdym gospodarstwie jest stodoła wypełniona sianem. Mieszkańcy żalą się, że jeszcze nie uporali się ze sprzątaniem, a na głowie mają kolejne kłopoty. Wójt Zalewski mówi, że kiedy wydawało się, że wszystko, co najgorsze, gmina ma już za sobą pojawiły się nowe problemy. - Jakoś staramy się nad tym zapanować i dzięki pomocy strażaków jakoś się nam udaje, choć nie uniknęliśmy pożarów - mówi wójt Marian Zalewski. Strażacy rozkładają siano na dużej przestrzeni. - W ten sposób staramy się zapobiec jego zapaleniu - mówi komendant Pęcak.

Solidarni ze Szczurową

Takiej solidarności z powodzianami nikt się chyba nie spodziewał. Do Borzęcina przyszło kilka transportów z darami. - Odesłałem je do Szczurowej. U nas też wiele osób jest poszkodowanych, ale jakoś sobie z tym poradzimy. Powiedziałem kierowcom: jedźcie na północ, tam pomoc jest bardziej potrzebna - mówi wójt Borzęcina Janusz Kwaśniak. RMF FM, największa komercyjna w Polsce stacja radiowa, przekazał kilkadziesiąt ton żywności. - Będziemy nadal wspierali Szczurową. - deklarował na falach radiowych Marcin Dyk, prezenter RM FM, do niedawna mieszkaniec Tarnowa i człowiek ze "starego zespołu Radia MAKS". Z pomocą dla powodzian pospieszyli mieszkańcy Borzęcina, Brzeska i Dębna. Brzesko, które również ucierpiało podczas niedawnej powodzi, włączyło się w zbiórkę darów dla powodzian. Na apel burmistrza Brzeska Grzegorza Wawryki odpowiedziały setki osób: dary zbierano w brzeskim magistracie, szkołach, rolnicy przekazują zboże, dzieci i młodzież dzielą się słodyczami. Nawet najstarsi, którym czasem brakuje na leki, potrafią oddać część emerytury, by ulżyć w cierpieniu innym. Pomagają radni miejscy. Prym w tym wiodą Katarzyna Pacewicz - Pyrek oraz Maria Kądziołka. - Ciągle ludzie przynoszą wszystko, co powodzianom jest potrzebne. Rozmiar tej akcji pokazuje, że w chwilach trudnych potrafimy dzielić się tym, co mamy. Dzisiaj dary dotrą do Szczurowej. Rozdysponowaniem ich zajmie się tamtejszy samorząd - mówi Krzysztof Bigaj. Burmistrz Grzegorz Wawryka cieszy się, że w pomoc poszkodowanym włączyły się dzieci i młodzież. - W ten sposób uczą się wrażliwości i solidarności z potrzebującymi - trafnie ocenia. Zarząd Rejonowy PCK w Brzesku wraz z siłownią Fitness Club ACTIVE Brzesko zorganizował "dzień otwarty". Cały dochód z akcji zostanie później przekazany potrzebującym. Wielka akcja ruszyła w szkołach w Dębnie. Wszystkie szkoły z gminy Dębno włączyły się w akcję pomocy sąsiadom, gminie Szczurowa. Wcześniej, w wielką akcję ratowniczą, włączyli się strażacy z kilku jednostek OSP z gminy Dębno. Oni również spędzili wiele dni na pomocy dla poszkodowanych w Szczurowej i okolicy. - Pomoc w tym przypadku potrzebna jest natychmiast, a sieć szkół pokrywająca całą gminę umożliwia realizację akcji w szybkim tempie. Mieszkańcy otrzymali przy tym informację, że potrzebne są zwłaszcza środki czystości. Po opadnięciu wody przyjdzie czas sprzątania, przy którym artykuły chemii gospodarczej będą konieczne. W warunkach po powodzi szczególnie szybko i łatwo rozwijają się bakterie i dezynfekcja sprzętu oraz pomieszczeń jest niezbędna, by uniknąć epidemii - mówi wójt Dębna Grzegorz Brach.

Pomoc państwa

Niektórzy stracili w powodzi wszystko. Osoby, które utraciły w wyniku powodzi swój dowód osobisty, otrzymają nowy dokument w pierwszej kolejności. Niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zwróciło się do dyrektorów Wydziałów Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Urzędów Wojewódzkich o wydawanie priorytetowo dowodów osobistych tym, którzy w wyniku powodzi stracili swoje dokumenty. Poszkodowani mogą skorzystać z kilku form pomocy. 6 tysięcy złotych otrzymają rodziny lub osoby samotne prowadzące gospodarstwo domowe, poszkodowane przez powódź. Są to zasiłki celowe na pierwszą, podstawową pomoc socjalną, na zakup m.in.: żywności, leków, opału, odzieży, niezbędnych przedmiotów użytku domowego itp. Jest też przewidziana pomoc w kwocie do 20 tysięcy złotych. To dotacje dla osób, które muszą wykonać remont generalny domu. - Żeby uzyskać pomoc, poszkodowany musi złożyć wniosek do gminnego/miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Powodzianie korzystający z pomocy mają obowiązek przedstawić faktury i rachunki na potwierdzenie wydatków związanych z remontem czy odbudową swoich domów lub mieszkań. Jeśli osoba, która otrzymała zasiłek, nie przedstawi faktur czy rachunków albo przeznaczy pomoc na inny cel, będzie musiała ją zwrócić. Pomoc w wysokości do 20 tys. złotych będzie przyznana osobom, które nie przewidują większych kosztów i rezygnują z ich wyceny. Zasiłki wypłacają lokalne ośrodki pomocy społecznej - tłumaczą urzędnicy. Natomiast 100 tysięcy złotych przysługuje właścicielom domów, które nie nadają się do remontu i trzeba je wybudować od nowa.

Mirosław Kowalski

[email protected]

Tam było najgorzej

Księża Kopacze i Wola Przemykowska to dwie najbardziej doświadczone przez powódź miejscowości w gminie Szczurowa. Ta pierwsza dosłownie w ciągu godziny znalazła się pod wodą. Udało się ewakuować prawie wszystkich ludzi, część zwierząt. Gdzieniegdzie pozostali mężczyźni, by pilnować swego dobytku. Powodzianie trafili do szkół, rodzin, do znajomych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski