Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba myśleć przed, nie po

Paweł Głowacki
Dostawka. Lubię papieża Franciszka, bardzo go lubię za sposób, w jaki wybiera dla siebie buty. Biskupi, kardynałowie, reszta hierarchów, a także spiżowi katolicy cywilni – na przykład Cejrowski – być może co innego sugerują, inny sposób wybierania butów doradzają.

Być może, powołując się na historię Kościoła, na watykańskie kodeksy obuwnicze, na wiekową tradycję, na fragmenty ksiąg świętych, wreszcie na przenoszone z ojca na syna nawyki papieskich szewców, sugerują, by właśnie do tych starych wytycznych nowe trepki papież dobierał, albowiem inaczej nie uchodzi. Co na to Franciszek?

Otóż – on myśli. Spokojnie, po ludzku myśli i wymyśla, że człowiek winien obuwie dobierać nie do starych wytycznych, ale wyłącznie do stóp, na dokładkę – do stóp własnych. Zanim się więc zdecyduje – Franciszek przymierza. W końcu to on będzie w tym chodził, on, nie stare wytyczne.

Dlatego – jak pan Bóg przykazał – wzuwa nowe ciżemki i bada, czy nie cisną i nie obcierają, po prostu czy wygodne są. To czyni papież, a nie celebruje nad ciżemkami niepoczytalnej watykańskiej teologii obuwniczej. Podobnie z płodnością. W kwestii tej – to samo co w kwestii obuwia, cudownie normalne myślenie Franciszka, wsparte na zdrowym rozsądku.

Oto zakończył pielgrzymkę do Azji. Zobaczył ogrom wielodzietnych nieszczęść. Zaczął myśleć, a gdy skończył, w drodze powrotnej oznajmił, iż błędem jest iście królicza płodność katolików, królicza, gdyż gruntownie odcięta od mózgów. Inaczej słów Franciszka nie da się pojąć. Przypomniał odwieczną oczywistość i nie potrzebował do tego doktrynalnych strzelistych kategorii. Zwyczajnie, po ludzku przypomniał, że na tym świecie wszystko wymaga ruszenia głową.

Katolik, zanim w nocy, przy zgaszonym świetle, na małżeńskim łożu, pod świętym obrazkiem wiszącym nad wezgłowiem, przystąpi do czynu – winien jest sobie refleksję. Jak by co – które to będzie dziecko? Szesnaste? Chryste! I co ja zrobię? Gdzie je położę spać na tych żałosnych osiemnastu metrach kwadratowych? Co mu dam jeść, skoro jego rodzeństwo zjadło już cały tynk ze ścian? Za co go poślę do szkoły? Za co go ubiorę, skorom rencista, żona zaś na amen na bezrobociu? Co uczynię? Co powiem? Znów powiem, by radził sobie sam, bo życie to nie bajka, jeno skazana na fiasko mordęga?...

Przypomina się stara powiastka. Do mistrza zen przychodzi młody ojciec i śpiewa: „Mistrzu! Syn mi się urodził! Jak mam go wychowywać, by wyrósł na porządnego człowieka?”. Mistrz: „A kiedy syn przyszedł na świat?”. Ojciec: „Tydzień temu!”. Mistrz: „Niestety, jest już za późno na cokolwiek”.

Tak: trzeba myśleć. Trzeba myśleć przed, nie po. Owszem, życie to jest wartość najwyższa, lecz bywa, że taśmowa produkcja życia dodaje światu tyleż chwały, co bólu, lęku i kolosalnej góry innych ciemności. Twarz mistrza zen to dla mnie twarz Franciszka, którego łagodny uśmiech jest wręcz identyczny z uśmiechem świętej pamięci ojca Józefa Marii Bocheńskiego, dominikanina, gigantycznego filozofa, z którym spiżowa hierarchia miała kolosalne kłopoty, jak dziś z Franciszkiem. Gdyż myślał.

Był logikiem. Czyli był etyczny, bo jak rzecze jeden z ojców Kościoła: „Logika to etyka myśli”. Napisał „Książeczkę mądrości tego świata”, w której nie ma nic o Bogu, piekle i raju, za to wszystko jest o życiu zwyczajnym. Jedna z mądrości uczy: „Dopóki go lepiej nie poznasz, uważaj każdego spotkanego człowieka za złośliwego głupca”. Cóż mogę dodać? Otóż raczej małe są szanse, by papież Franciszek kiedykolwiek poznał lepiej spiżowego redaktora Terlikowskiego, którym królicza metafora Franciszka wstrząsnęła tak gruntownie, że publicznie wyznał Polsce prawdę, iż jest królikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski