Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzecia wartość

Redakcja
DANUTA MOSTWIN, wykładowczyni amerykańskich uniwersytetów, urodziła się w Lublinie, gimnazjum ukończyła w Warszawie i tam zaczęła studia medyczne; po powstaniu warszawskim, już w Edynburgu, uzyskała absolutorium. W 1951 r. wyjechała z Anglii (z mężem, emisariuszem Rządu Polskiego w Londynie; Stanisław Bask Mostwin później, już w USA, zapisał się jako długoletni narodowy dyrektor Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz inicjator dialogu polsko-żydowskiego) do Stanów Zjednoczonych. Na Uniwersytecie Columbia obroniła pracę doktorską nagrodzoną przez Fundację Kościuszkowską i od tego czasu zajmuje się badaniem przystosowania rodzin emigrantów do warunków życia w "nowym" kraju. Jest także pisarką. Debiutowała powieścią "Dom starej lady", obrazującą tworzenie się politycznej emigracji polskiej. Później powstały m.in. "Ameryko, Ameryko", "Nie ma domu", "Tajemnica zwyciężonych", "Szmaragdowa zjawa".

Z DANUTĄ MOSTWIN rozmawia Teresa Bętkowska

 
 Jest też autorką zbioru esejów "Trzecia wartość" analizującego zagadnienie tożsamości współczesnego człowieka. Laureatka wie
 - Czy Pani jest Amerykanką czy Polką?
 - Urodziłam się i częściowo wykształciłam w Polsce, lecz Ameryka, do której wyemigrowałam pół wieku temu, też wycisnęła na mnie piętno.
 - Od kiedy uważa się Pani za osobę dwunarodowościową?
 - Powoli przechodziłam Rubikon. Jakieś trzydzieści lat temu postrzegłam, że nie jestem tylko Polką - choć reprezentując Ethnic Americans na I konferencji "Etniczność i zdrowie psychiczne" w Białym Domu w Waszyngtonie lojalnie za taką się podawałam. Miałam jednak już pewność, że buduję w sobie "trzecią wartość". To pojęcie zapożyczyłam zresztą od profesora uniwersytetów w Warszawie, Lwowie i Dublinie, Jana Łukasiewicza.
 - ... wyznawcy "amerykańskiego kotła" uważali, że emigrant albo odetnie swe korzenie przyjmując nowe wartości kulturowe, nową tożsamość - albo odrzuci wszystko i zamknie się w getcie etnicznym.
 - Okazało się, że może być jeszcze inaczej! Szukając odpowiedzi na to \ Czy lojalność wobec Ameryki wyklucza lojalność i przywiązanie do Polski? \ Jak przekazuje się tradycje polskie dzieciom? \ Czy możliwa jest podwójna tożsamość i podwójna lojalność? \ Kim jest emigrant w Ameryce? zainteresowałam się losem powojennych przybyszów; w 1970 roku opublikowałam "Rodzinę przeszczepioną", własną ocenę zjawisk opartą o wyniki badań, jakie przeprowadziłam - przygotowując się do doktoratu na nowojorskim Uniwersytecie Columbia - pośród tysięcy emigrantów mieszkających w Stanach Zjednoczonych.
 - Były to bodaj pierwsze psychosocjologiczne badania Polaków od czasu, gdy problemem zajmował się prof. Znaniecki.
 - Tak, ale on doszedł do innych wyników niż ja. Twierdził, że inteligencja odsunie się od emigracji, stworzy własną grupę. Że w ogóle szybko skończą się problemy etniczne i narodowościowe w USA.
 - Dziś widzimy, że tak się nie stało.
 - Ba, nawet intensywniej uwypuklają się różnice kulturowe i etniczne! Być może za sprawą społecznego ruchu Murzynów, którzy pobudzili długo śpiącą energię europejskich mniejszości? Wracając jednak do badań powiem, że od czasu tych pierwszych, w których wydatnie pomogli mi amerykańscy uczeni oraz paryska "Kultura", gdy pytałam respondentów: "Do you consider yourself primary Polish or primary Amercan?", przeprowadziłam jeszcze siedem innych. Także wśród "solidarnościowców" i emigracji ekonomicznej. Ostatni sondaż - pięć lat temu.
 - Badania naukowe - to jedno źródło wiadomości. Pani jednak wzbogaca je stykając się bezpośrednio z emigrantami w ramach swej pracy w służbach socjalnych, w klinice, w uczelni - czy tak?
 - Do poznania "trzeciej wartości" zbliżałam się rzeczywiście kilkoma drogami; bez obserwacji człowieka wykorzenionego, bez dialogu z nim, analizy jego układu rodzinnego nie zauważyłabym jej fenomenu.
 - Na czym polega ów fenomen?
 - "Trzecia wartość" nie odrzuca narodowości, ale przetwarza ją. Jest energią, która wyzwala się na skutek zderzenia jednostki z nowym układem. Wiadomo przecież, że jedną z największych trudności każdego emigranta jest niemożność całkowitego porozumienia się z otoczeniem. Nie idzie tu jednak o porozumienie słowne - lecz o odczucia, o dialog uwarunkowany znajomością i zrozumieniem różnic kulturowych i sytuacyjnych. "Trzecia wartość", czyli forma pośrednia pomiędzy identyfikacją z krajem pochodzenia a krajem osiedlenia, jest więc procesem twórczym - nie mechanicznym! Jest pozytywna. Dlatego nie godzę się z ludźmi, którzy mówią, że odsuwa od narodowości, że ją minimalizuje. To nie tak! To tylko większe zwrócenie uwagi na człowieka. Proszę zauważyć: największą różnicę pomiędzy kulturą amerykańską a polską stanowi to, że w Stanach jednostka jest ważniejsza od społeczeństwa. W Polsce - odwrotnie.
 - Polish-Americans (pewnie i Asian Americans, i Jewish Americans, itd.) to zatem wynik zderzenia wartości. Zderzenie zawsze wywołuje szok. Tyle że nie każdy umie z niego wyjść. Wypracować, jak Pani, twórczą syntezę pomiędzy odziedziczonymi wartościami a nowymi.
 - W kwietniu tego roku w Baltimore (gdzie akurat mieszkam) pewne wydarzenie, jakby klamrą połączyło 120 lat historii emigracji polskiej w tym mieście. Kardynał kazał zamknąć najstarszy tutaj kościół. Uznał, że parafia nie potrafi go utrzymać. Ludzie jednak szeptali głośno nie o biedzie, ale o nieporozumieniach z proboszczem. Postanowiłam więc poznać prawdę. Poszłam na ostatnią uroczyście celebrowaną mszę i na własne uszy usłyszałam, jak z ambony młody franciszkanin (nie Polak, raczej Hiszpan lub Portugalczyk) wołał z natchnieniem niczym Savonarola: "Wznieście się ponad! Przerwijcie granice!". Wzywał wiernych do zrzucenia polskiej skóry... - choć sam (a mówię to po rozmowie z duszpasterzem, poprosiłam go bowiem o krótkie spotkanie) nie wyszedł poza własne narodowe dziedzictwo. Czy ten przykład nie ilustruje braku rozwinięcia w sobie "trzeciej wartości"? Pogrążenia w kryzysie? Na marginesie: historia kościoła św. Stanisława jest też dowodem na to, że Wielki Tygiel Narodów nie spełnił swego zadania. Każda standaryzacja, wcześniej czy później, spotyka się przecież z przegraną.
 - A co to właściwie jest polskość poza Polską?
 - Przede wszystkim bardzo silne więzy rodzinne. Niemożność ich przecięcia. Dlatego powojenny emigrant długo uważał się (czasem jeszcze uważa) za Polaka, później zaś mawiał: "I am American".
 - Jak długo siedzi się okrakiem na barykadzie?
 - Zawsze. W trzecim pokoleniu, zauważono, znów z mocą uwidacznia się poszukiwanie własnych korzeni! Tożsamości. Dlaczego? Bo młody człowiek, nasiąknięty (najczęściej!) opowieściami swych dziadków, pyta: Gdzie ja właściwie należę? Kim jestem? Czyli zaczyna wgłębiać się w skomplikowaną strukturę wewnętrznego, własnego "ja". Wtedy okazuje się, że już jest... dwunarodowościowcem.
 - Ominęła Pani drugie pokolenie.
 - Ono dość silnie odczuwa brak akceptacji. Nie należy bowiem ani tu (do Ameryki), ani tam (do Polski) - mimo że rodzice pragną swym dzieciom ułatwić start w nowym kraju, pragną je wykształcić. Rzecz w tym, że te dzieci dochodzą do pewnego stopnia rozwoju, a potem, jakby nagle podcięto im skrzydła, opadają. Nie są powszechnie akceptowane.
 - W Ameryce? W tym tyglu narodowości?!
 - A pani wie, co to "polish job"? Nawet dla dziecka boleśnie brzmią dowcipy. Na własnym synie to sprawdziłam; ubiegał się o indeks akademii medycznej i mocno dotknęły go słowa profesora, który ni stąd ni zowąd po dobrze zdanym egzaminie zapytał: "Ty, Polak i chcesz być psychiatrą?".
 - Dawna emigracja różni się od obecnej - ludzi na ogół wykształconych, znających język i bez poczucia niższości.
 - Dlatego ta ostatnia nie stroni już od Amerykanów. Nie ucieka do polskich kościołów. Nie boi się też wyruszyć poza Chicago. Coraz więcej jej w Nowym Jorku, także na Zachodnim Wybrzeżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski