Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turcja atakuje na dwa fronty. Także Kurdów [WIDEO]

Remigiusz Półtorak
Syria. Ankara zmienia taktykę w wojnie z Państwem Islamskim. Przełom? Niekoniecznie

Przez kilka miesięcy Amerykanie wywierali silną presję na Turcję, żeby przyłączyła się do koalicji międzynarodowej walczącej z dżihadystami z Państwa Islamskiego. Prezydent Recep Erdogan pozostawał jednak nieugięty, dając tym samym do zrozumienia, że ma inne priorytety.

Od kilku dni widać jednak nagły zwrot. Lotnictwo tureckie prowadzi zmasowane naloty na pozycje bojowników islamskich w północnej Syrii, czyli tam, gdzie dżihadyści są najmocniejsi. - Operacja przeciwko Państwu Islamskiemu spełniła swoje zadanie i będzie kontynuowana - zapewnił po kolejnym ataku w ten weekend premier Ahmet Dawutoglu.

Co się zatem stało, że władze w Ankarze doszły do wniosku, iż taktykę trzeba zmienić? Wzrastające zagrożenie ekstremistami na terytorium Turcji? To niewątpliwie może być jeden z powodów, bo ostrzejsze kontrole na granicy rzeczywiście się nasiliły, a liczby podawane przez tureckie służby tylko to potwierdzają.

Starcia Kurdów z policją w Ankarze. Protestowali przeciwko tureckim nalotom na Kurdystan (napisy)

Źródło: RUPTLY

I robią wrażenie. Jeśli im wierzyć, tylko w ostatnim czasie zatrzymano pół tysiąca osób podejrzanych o związki z Państwem Islamskim. Trzy razy tyle obcokrajowców wydalono z kraju, a 1100 ludzi musiało zawrócić z granicy, bo nie zostali wpuszczeni ze względu na potencjalne zagrożenie.
Co więcej, aż 15 tysięcy osób znalazło się na "czarnej liście".

- Przeszliśmy od obrony pasywnej do obrony aktywnej - tłumaczą obrazowo wojskowi z Ankary.

Za amerykańsko-tureckim porozumieniem, które przewiduje, że wojska koalicji będą mogły korzystać z baz lotniczych na terenie Turcji, kryją się jednak pułapki i nie wszystko jest takie oczywiste. Z jednej strony, jak zapewniają w Waszyngtonie, zmienia to całkowicie sytuację, bo dotychczasowe naloty były prowadzone z baz w Iraku, Jordanii albo Kuwejcie. Teraz samoloty F-16 będą potrzebować zaledwie kilkanaście minut, żeby dotrzeć do celu.

Erdogan prowadzi jednak własną politykę, w której walka z Państwem Islamskim nie jest na pierwszym miejscu. Dlatego w zamian za udostępnienie baz Turcy wymusili utworzenie strefy buforowej (o długości ok. 90 km i szerokości do 50 km) tuż na północy Syrii, przy swojej granicy, gdzie będą mogli interweniować, jeśli uznają, że to zagraża ich bezpieczeństwu. Taka zresztą była geneza nalotów w nocy z piątku na sobotę.

Ale jest też drugi niezwykle ważny element. Ankara zrównała ze sobą zagrożenie, które może przyjść ze strony dżihadystów z zagrożeniem ze strony Kurdów i ich partii PKK.

Zmasowane zatrzymania - ostatni wiarygodny bilans wskazuje na ponad 300 osób mających potencjalne związki z kurdyjskimi milicjami - nastąpiły po tym, jak zostali zabici dwaj tureccy policjanci w odpowiedzi na zamach sprzed tygodnia przeciwko młodym bojownikom prokurdyjskim. Mówiąc wprost, władze w Turcji mogą również wykorzystywać naloty do bombardowania pozycji kurdyjskich. Dał to niejednoznacznie do zrozumienia prezydent Erdogan, mówiąc, że ,,rząd będzie ścigał wszelkie grupy terrorystyczne, niezależnie od tego, jak się nazywają".

A takie stanowisko wcale nie przybliża do rozwiązania konfliktu z Państwem Islamskim. Ciągle bowiem długofalowa strategia Turcji i koalicji międzynarodowej jest rozbieżna. Erdogan atakuje teraz dżihadystów, bo taka jest potrzeba chwili (dziennik "Hürriyet pisze", że Ankara chce uniemożliwić, by teren tuż przy granicy wpadł w ręce PI albo bojowników z równie niebezpiecznego Frontu Al-Nusra), ale wrogiem numer jeden pozostają Kurdowie, których nie przestaje nazywać terrorystami, a priorytetem niejednokrotnie wskazywanym - pozbycie się prezydenta Syrii Baszara al-Assada.

Tymczasem Amerykanie widzą największe zagrożenie w Państwie Islamskim, a władz w Damaszku nie chcą pozbywać się za wszelką cenę. Tym bardziej teraz, gdy po podpisaniu porozumienia w sprawie irańskiego programu jądrowego delikatnie ociepliły się stosunki z Teheranem, który z kolei wspiera Assada.

Zaangażowanie Turcji jest więc ważne, ale na razie niewiele wskazuje na to, że może radykalnie wpłynąć na zmianę układu sił na Bliskim Wschodzie. Na jutro, na wniosek Ankary, zapowiedziano spotkanie NATO w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski