MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Twardy owoc do zgryzienia. Nie dość, że zranić może do krwi, to dobić smakiem kwaśnym aż strach

Grzegorz Tabasz
Fot. 123RF
Tarnina wymaga cierpliwości. Od września do pierwszych mrozów jej śliweczki są nieprzydatne do spożycia. Ale warto poczekać. Naprawdę.

Jeśli zbieranie owoców dzikiej róży bywa bolesne, to wyprawa po tarninę może mieć finał na szpitalnej izbie przyjęć. Tuż obok granatowych owoców tkwią efektowne ciernie. Trzy, cztery centymetry długości i sprężyste gałązki. Zaczepione o ubranie i uwolnione znienacka zadają niebezpieczne rany. Do tarniny podchodzę z uwagą. Starannie wybieram ścieżkę dostępu do najpiękniejszych owoców, które złośliwym przypadkiem tkwią w najbardziej niedostępnych zakamarkach. Solidnym kosturem osuwam przeszkody. Śliweczki zrywam bez pospiechu. I tak wracam z dziurami w ubraniu. Pewnie ktoś zapyta, po jakie licho toczyć boje z ciernistymi krzewami. Dla owoców tarniny pełnej smakowitych aromatów. To rozkosz podniebienia i kopalnia witamin. Przedni lek, tudzież surowiec na zacne nalewki i konfitury. Kuchenne czy medyczne przeznaczenie to tylko drobny fragment dawnych zastosowań kolczastych krzewów. O tym za chwilę.

Tarnina zwana również tarką, stanowi twardy owoc do przełknięcia. Jeśli już pokonamy kolczaste zapory, to cierpki i kwaśny smak skutecznie zniechęci do konsumpcji. Kiedy owoc nabiera koloru i traci zieloną barwę zwykle uważamy go za przydatny do spożycia. Reguła nie ma zastosowania przy tarce. Od września do pierwszych mrozów owoce są całkowicie nieprzydatne do spożycia. Omijają je również dzikie zwierzaki. Dopiero po kilku solidnych przymrozkach garbniki i kwasy owocowe ulegają rozkładowi. Centymetrowej średnicy śliweczki nabierają słodyczy, choć kwaskowata nuta wciąż będzie wyczuwalna. Nie radzę czekać, aż natura uzdatni tarkę do spożycia. Sarny, jelenie i liczne ptaki regularnie penetrują kolczaste zarośla. Są na miejscu i jeśli tylko mróz zrobi co do niego należy, nie zostawią dla dwunogów ni jednego owocu.

Kilka lat temu wypatrzyłem tarninowy zakątek. Blisko drogi i co najważniejsze, wyjątkowo urodzajny. W grudniu, gdy przybyłem na zbiory, zastałem jeno wydeptane ścieżki. I doskonale puste gałązki. Jest na to rada. Owoce zbieramy na początku października. Przebrane i umyte wkładamy do zamrażalnika. Skruszeją po kilku tygodniach. Tylko proszę, zostawcie małe co nieco dla naszych braci mniejszych Im też należy się odrobina tarkowych rozkoszy.

Teraz garść przepisów wprost z dziewiętnastowiecznych książek kucharskich. Owoce trzeba koniecznie oddzielić od pestek. Stracimy połowę surowca, ale pestki zawierają kwas pruski czyli cyjanowodór. Zabija smak i kolor przetworów. I jest paskudnie trujący. Na początek polecam nalewki. Kilogram wydrylowanych owoców i półtora litra spirytusu o mocy siedemdziesięciu stopni. Bez dodatków po trzech miesiącach otrzymamy wytrawny trunek, który, prócz rozkoszy podniebienia, rewelacyjnie ukoi sterany żołądek i wnętrzności. W dawnej medycynie tarninowa nalewka był ceniona na równi ze słynną orzechówką. Wedle woli możemy dodać cukru, najlepiej zainwestować w nieco droższa glukozę, która nie zniekształci smaku. Świetne efekty daje dodatek owoców jałowca.

Użycie cynamonu czy skórki cytryny, to już tylko kwestia wyobraźni. Jeśli chcemy zachować bogactwo witamin, które zabija wyższe stężenie alkoholu, trzeba nastawić wino. Przetarte owoce zalewamy woda, cukrem i koniecznie gotujemy. Dodatek szlachetnych szczepów drożdży pozwoli osiągną moc produktu na poziomie dwunastu czy więcej procent. W sam raz dla dobrej konserwacji i utrwalenia leczniczych składników. I nie jest to bynajmniej promocja spirytualiów czy łamanie prawa. Opowiadam o szlachetnej sztuce sporządzanie napojów dla dorosłych, jakich bez alkoholu otrzymać niepodobna. Zresztą w każdej aptece półki uginają się od nalewek na bazie spirytusu sporządzanych wedle prawie identycznych receptur. Obowiązuje jedna generalna zasada sporządzania tradycyjnych nalewek i win: plebs niecierpliwy spożywa je natychmiast. Smakosze otwierają butle po trzech latach. Koneserzy nieśmiało próbują po piątej zimie, do czego serdecznie namawiam.

Mniej cierpliwym polecam tarninowy przecier do mięs, po którym nawet nie spojrzycie na sklepową żurawinę. Zaś żołądkowe problemy szybko rozwiąże napar z owoców. Za kilka dni sprawdzę przepis na tarkowe powidła smażone z dobrą brandy. Otrzymałem w prezencie słoiczek. Zgrzeszyłem łakomstwem, i co gorsza mam nieodpartą ochotę na solidna recydywę…

Z poszukiwaniem tarniny nie ma najmniejszego problemu. W okolicach Krakowa rośnie obficie na wapiennym podłożu. W całej Małopolsce na krajach lasu i miedzach, gdzie z innymi dzikimi krzewami tworzy gęste zarośla zwane czyżniami. Prawdziwy raj dla ptaków, drobnych ssaków i nieprzeliczonych rojów owadów. Kwitnie obficie każdej wiosny ku radości pszczół, co wcale nie oznacza obfitych zbiorów. Trzeba, wzorem naszych przodków z neolitu, wędrować po okolicy w poszukiwaniu miejsca zasobnego w owoce.

Nawiasem mówiąc, prócz granatowych śliwek lecznicze zatasowanie mają kwiaty, liście i kora. Grubsze konary służyły do wyrobu znakomitych lasek zwanych irlandzkimi. Obcięte gałęzie rozwieszano w tężniach soli. W rabczańskim inhalatorium leczniczy aerozol powstaje na tarninowych gałązkach. Co do kolców, to miały być użyte na cierniowa koronę Zbawiciela. Wedle jednej z legend, to brzydka potwarz. Dla zmazania zniewagi Bóg raczył obdarować tarninę obfitym kwitnieniem. Od niepamiętnych czasów kolczaste gałązki służyły do odpędzania czarownic, złośliwych duchów i umarlaków, którzy wracali do świata żywych. Przed złośliwym urokiem rzucanym na dzieci miały skutecznie chronić ciernie wszywane w odzież. Na stosach z tarniny palono kobiety oskarżone o czary, co jest jednym z najbardziej makabrycznych zastosowań tarki.

Jeśli ktoś jest właścicielem ogrodu i lubi wyzwania, może poeksperymentować z tarninowym żywopłotem. Nasiona kiełkują łatwo i szybko. Krzew dobrze znosi przycinanie, zaś kolczasty gąszcz stanowi zaporę nie do pokonania dla intruza. Żywopłot będzie cieszył oko obfitymi kwiatami wczesną wiosną i pięknie wybarwionymi listowiem w jesieni. Owoce będziecie mieć pod ręką, zaś kto wie, być może sprowadzicie do siebie dzierzbę gąsiorka. Niesamowity ptak, który na cierniach suszy upolowane ofiary. Ptasia wersja Wlada Palownika swojsko zwanego Draculą. Tarnina ma jedna drobna wadę. Wydaje liczne odrośla korzeniowe. Jeśli ich regularnie nie przycinać, szybko opanują ogród. Cóż, tarka jak każda dzika roślina ma nieposkromioną naturę.

Owoce tarniny zawierają antocyjany, związki cukrowe, pektyny, kwasy organiczne, fitosterol, sole mineralne i witaminę C, jednak największą wartość mają garbniki, dzięki którym wykazują działanie zapierające, przeciwbakteryjne i przeciwzapalnie - podobnie jak jagody. Z tego powodu wskazane są w przebiegu łagodnych biegunek, a także w stanach zapalnych żołądka i jelit. Dawniej wywar z owoców tarniny podawało się w krwotokach wewnętrznych, a także do płukania jamy ustnej i gardła przy stanach zapalnych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski