Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiące osób chcą „zniknąć” z internetu

Maciej Pietrzyk
Fot. Archiwum
Kontrowersje. Tylko w ciągu miesiąca ponad 70 tys. Europejczyków, w tym ok. 1,6 tys. Polaków, zdecydowało się skorzystać z tzw. prawa do bycia zapomnianym i zażądało usunięcia informacji o sobie z wyszuki­warki Google.

Możliwość „wymazania” informacji na nasz temat to wynik wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z maja tego roku. Orzekł on, że Google na wniosek osoby zainteresowanej musi usunąć wszelkie nieprawdziwe, nieistotne i nieaktualne informacje na jej temat.

Jak w praktyce z tego skorzystać? Jeżeli wpisując nasze imię i nazwisko w wyszukiwar­ce, w wynikach wyszukiwania znajdziemy np. błędne informacje na nasz temat, to możemy domagać się ich usunięcia. W tym celu Google przed miesiącem uruchomił specjalny formularz, dzięki któremu możemy wskazać, jakie wiadomości o sobie i skąd chcemy usunąć. Znikają one tylko z wyników wyszukiwania Google, na stronach, na których zostały opublikowane, wciąż się znajdują.

W teorii prawo do zapomnienia ma chronić naszą prywatność w internecie. W praktyce nie jest to już takie oczywiste. – Ponieważ mamy tu do czynienia ze zderzeniem dwóch wartości – prawa do prywatności i wolności słowa – mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon, działającej m.in. na rzecz ochrony wolności i praw człowieka w cyfrowym świecie.

Klic­ki tłumaczy, że w interne­cie rzeczywiście są naruszające prywatność wielu osób informacje, które powinny zostać usunięte. Ale wątpliwości budzi fakt, że o tym, jakie wiadomości powinny nadal pojawiać się w wynikach wyszukiwania, a jakie zostać usunięte, decyduje Goog­le, czyli prywatna firma.

– Ustawiona została w roli cenzora i sędziego – ocenia.

Pierwsze kontrowersje z tym związane już się pojawiają. Robert Peston, dziennikarz gospodarczy BBC, został poinformowany przez Google, że na podstawie prawa do bycia zapomnianym w wynikach wyszuki- wania nie znajdą się informacje o jego artykule sprzed 7 lat. Pes­ton opisał w nim byłego dyrektora banku inwestycyjnego Mer­rill Lynch Stana O’Neila, który musiał odejść z banku z powodu strat, na jakie naraził go swoimi spekulacjami.

Dziennikarz twierdzi, że usunięcie artykułu to naruszenie wolności słowa, bo informacje nie są nieistotne, nieprawdziwe ani nadal nie straciły aktualności, a in­ternauci powinni mieć możliwość sprawdzenia, kim był i co zrobił O’Neil.

Zdaniem Wojciecha Klickie­go takie wątpliwości będą się powtarzać. Według niego kontrowersje związane z prawem do bycia zapomnianym mogą być rozwiązane, jeżeli Unia Europejska wypracuje wspólne prawo o ochronie danych osobowych, a to, jaka jest wartość treści publikowanych na temat prywatnych osób, będą sprawdzać wykwalifikowane instytucje i osoby (np. generalny inspektor ochrony danych osobowych) na podstawie jasno określonych kryteriów.

Prawo do bycia zapomnianym funkcjonuje tylko na terenie Unii Europejskiej. Żeby je ominąć, wystarczy skorzystać z amerykańskiej wersji Google (można to zrobić w Polsce).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski