MKTG SR - pasek na kartach artykułów

U Muniaka pięknie grają...

Redakcja
Gorzknieję, kapcanieję? W pewnych aspektach nieuchronna to oczywistość.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Lecz po co na oczywistości marnować prasowe łamy? Prowokacyjnie zaczął mi się felietonik, ale tonujmy... Mam tylko na uwadze niechęć do tak zwanego bywania. Co udawać, coraz częściej powtarzam: dawniej. ach dawniej! Dawniej niemal nie było premiery - w ważniejszych instytucjach kulturalnych Miasta - żebym nie leciał - słuchać, oglądać... Teraz? Ciężko się gdzieś wybrać. Ruszyć się nie chce. Jak w dawnej piosence nawija się motyw: co się z tym stało, gdzie to poszło, gdzie to jest? Latać się odechciewa, bo też i latać nie ma gdzie i po co. Kolejny raz wybieram się z wiarą i nadzieją. Idę i widzę, że to strata czasu i atłasu. Nuda, jałowość, pretensjonalne wymysły, mające zasłonić brak podstaw. Najkrócej. Odkrywanie odkrytych Ameryk, że zawstydzenie ogarnia. Triumf tupetu, niewiedzy albo i kabotyństwa, bo jak niekiedy takie wymysły nazwać? Niejasne merytoryczne powiązania, brak usprawiedliwienia w dopuszczenia do takich realizacji. Trwonienie pieniędzy na pice i pozory. (Wyzywające oskarżenia? Gdybym większą działkę miał, chętnie i śmiało ogłoszę, com ostatnio kulturalnie konsumował. I czegom po tej konsumpcji doznał. Naturalnie, podając, co prawda swoje, lecz jednak mniemam, konkretne argumenty). Ot, zdarzy się czasem jakiś film, że oko błyśnie, puls po dawnemu przyspieszy. Do Filharmonii ktoś przyjedzie, coś przywiezie... Bywa, że i w Operze pozytywnie coś się rozlegnie i odsłoni. Jak już niefortunność samego przybytku się pominie. Najbardziej żal mi teatru. Prawie przestałem chodzić. Nie opierałbym się, niech mnie ktoś nawróci! Lecz tu, w tej właśnie teatralnej przestrzeni chyba najbardziej nie ma po co i na co. Albo taka tam "rozrywka", której gatunek nie brał mnie nigdy, tym bardziej dziś. Albo wymysły, obecne trendy i szkoły, koniecznie goło i nieodzownie "inaczej". Obsypany nagrodami, użal się Boże, "Potop" Sienkiewicza w godzinę. Przybarowe filozofie Stasiuka, do wyboru... Skecz zamiast porządniejszej struktury. Czyli aktualności na tej Scenie, tak wyróżnionej kiedyś. Dawniej... Smutek po takiej wizycie jeszcze większy - po co samemu sobie to fundować? Wolę pozostać bez kontaktu z tego rodzaju wysiłkami onych twórców. Wolę zostać ze sprawdzoną lekturą, z nagraniami, w domu. Zostawione kiedyś za sobą "klasyczne dobra" jak miło znów odświeżyć! Wrócić, z uważniejszym teraz, z dojrzałym smakowaniem. Ej, basta. Po co aż tak podniesiony diapazon tego awersu, tej połówki felietonu, kiedy sobie samemu - w rewersie - chcę właśnie udowodnić, że jest i odwrotnie? Że też warto. Zaryzykować, wychylić się, powlec się znowu, zawsze warto? Do czego piję? Ano dałem się namówić. Z pewnym już dystansem, a nawet z ochłodzeniem wobec tej przeszłości, dałem się wyciągnąć i po latach, poszedłem. Wracałem zachwycony i zbudowany. Znajomi entuzjaści jazzu, z Wiednia akurat przybyli, wyciągnęli mnie na wieczorne słuchanie do Piwnicy u Muniaka. To jeden z pierwszych w nowej rzeczywistości takich adresów. Zawsze byłem entuzjastą kunsztu Janusza Muniaka. (muzykalność, inwencja, barwa brzmienia). Wybrałem się, ale tak trochę tylko z ochoty. Więcej może z uprzejmości wobec gości. I co? Jaki przyjemny, odświeżający wieczór! Świetna forma, uwodzicielskie brzmienia, urocza atmosfera w piwniczce. Muzykalna, czujnie reagująca, niemal współuczestnicząca, Publika. Ludzie, więc to istnieje? No i argument koronny, dla mnie odkrycie, superprzyjemność. Jakość - umiejętności, poziom muzykowania, grającej tam młodzieży! Ta "szkółka" u boku Mistrza to odkrycie, frajda dla wszystkich! I dla nich samych i dla Publiki! Po koncercie gratulując Januszowi, że dalej tak się pięknie u Muniaka gra, dowiaduję się, że jest tego w Krakowie sporo. Młodzieży utalentowanej, zapalonej do grania jazzu. Rozjaśniłem się w tej ciemnawej Piwnicy. Może więc nie wszystko się pogubiło, zatraciło, zbylejaczało? Może więc, pomyślałem o sobie, warto zaryzykować - gdzieś jednak pójść i sprawdzić? Własnym uchem i odczuciem... Na przykład, jak wygląda dziś - ten awers i rewers - jazzowy? Za psie pieniądze, bez pieniędzy, z miłości do takiej muzyki, uczą się, ćwiczą, grają. Bez nadziei na listy popularności, zainteresowanie mediów, intratne trasy i kontrakty. Sami radując sie, obdarzają radością innych. Są tacy Nowi? I są takie miejsca? I niechby tylko Miasto uwzględniało, że to nie dochodowe przybytki gastronomii, ale adresy artystyczne, które budują klimat, tworzą jakość kulturową tego Miasta. Nie mogą funkcjonować na takich samych zasadach jak reszta restauracji. To tak przy okazji. Jako jeszcze jedna, chyba też oczywista oczywistość...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski