MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińska opozycja poszukuje lidera

REMIGIUSZ PÓŁTORAK
Starszy z braci Kliczków (taka odmiana nazwiska przyjęła się w Polsce, choć poprawnie powinno być - Kłyczków) przybył do ukraińskiej polityki z innego świata. I dobrze o tym wie.

Czy Witalij Kliczko, przywódca opozycyjnego Udaru i doskonały bokser wagi ciężkiej, doprowadzi Ukraińców do Europy? FOT. AP PHOTO/SERGEI GRITS

PROTESTY NA UKRAINIE. Największe szanse na to, aby pociągnąć za sobą tłumy i powalczyć z Janukowyczem, ma dzisiaj Witalij Kliczko

- W sporcie obowiązują reguły, których przekroczenie kończy się dyskwalifikacją. Polityka ukraińska to walka, w której nie ma reguł - mówi Witalij, bokserski mistrz świata w wadze ciężkiej. I twierdzi, że na wymianę ciosów jest przygotowany.

Na początek rzucił wyzwanie oligarchom i wpływowym członkom rządu. Od miesięcy przekonuje europejskich polityków, że warto objąć sankcjami wysoko postawionych przedstawicieli ukraińskich władz, którzy dorobili się za granicą wielu spółek i nieruchomości, choć niekoniecznie legalnie. Twierdzi też, że w czasach kryzysu Ukraina była jedynym państwem, gdzie liczba oligarchów powiększyła się dwukrotnie. - To świadczy o tym, jak gospodarka została zmonopolizowana - mówi.

Nie ma wątpliwości, że wizerunek Witalija Kliczki nie przystaje do tradycyjnego obrazu ukraińskiego polityka. Urodzony w Kirgistanie, 42-letni szef partii Udar (Cios), już w 2000 r. obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Kijowskim. W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych jego ugrupowanie, niesione sukcesem sportowym lidera, zdobyło niemal 14 proc. głosów, co uznano za duży sukces.

- Politycy robią wszystko, aby podzielić kraj według kryterium etnicznego albo językowego. A nasza partia, jako jedyna, jest popierana we wszystkich regionach - mówił po wyborach.

Wtedy również zaczęto widzieć w nim najpoważniejszego rywala dla Wiktora Janukowycza w wyborach prezydenckich. Szczególnie w sytuacji, gdy Julia Tymoszenko ciągle przebywa w więzieniu. Zresztą, Kliczko - mimo że formalnie konkuruje z partią Ojczyzna, której wciąż przewodzi bohaterka "pomarańczowej rewolucji" - w maju zgromadził w Kijowie 15 tys. ludzi, domagając się uwolnienia Tymoszenko.

Wbrew obiegowym opiniom, szef Udaru nie jest jednak przekonany, że należy wybierać między Unią a Rosją. Jak mówi, konieczne jest "dobre sąsiedztwo oparte na wzajemnych interesach". Co to dokładnie oznacza? Tego Kliczko nie wyjaśnia.

remigiusz.poltorak@dziennik.krakow.pl

POLITYCY I SPOŁECZEŃSTWO CHODZĄ NA UKRAINIE ZUPEŁNIE INNYMI DROGAMI

Rozmowa z dr hab. AGNIESZKĄ KORNIEJENKO z Katedry Ukrainistyki Instytutu Filologii Wschodniosłowiańskiej UJ

- Myśli Pani, że to, co stanie się w ciągu najbliższych dni, może zadecydować o przyszłości Ukrainy?

- Przyszłość Ukrainy decydowała się już kilkanaście razy. Zawsze kończyło się tak samo - szansa była zaprzepaszczana. Nie spodziewam się, że ekipa Janukowycza doprowadzi do zwrotu w polityce, którą wypracował jeszcze prezydent Kuczma; polityce - nazwijmy ją - wielowektorowej. Wybór między Rosją a Unią jest pozorny.

- Pozorny? Przecież Janukowycz miał się zdecydować: umowa z UE albo zbliżenie z Rosją. Wybrał to drugie, choć sprawia wrażenie, że gra na dwa fronty.

- To reguła ukraińskiej polityki zagranicznej. Zaczęła się od Krawczuka, była kontynuowana przez Kuczmę i Juszczenkę. Przy Janukowyczu jest tak samo.
- Ale w końcu Ukraina będzie musiała dokonać jednoznacznego wyboru.

- Niekoniecznie. Ukraińcy uprawiają taką politykę od ponad 20 lat. Mówiąc wprost: Majdan niczego nie wystoi. Wystał już prezydenturę Juszczenki i nic to nie dało. Deklaracje Aleksandra Kwaśniewskiego czy Pata Coxa, że drzwi pozostają otwarte, są pustosłowiem. Ruch jest po stronie ukraińskiej.

- Ukraińcy muszą sami zdecydować, czego chcą?

- Warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jeśli drugi raz zdarza się Majdan, jeśli Lwów stoi, jeśli słychać zapowiedź strajku generalnego, to znaczy, że tam jest społeczeństwo obywatelskie. Problem polega na tym, że nie ma elity politycznej, która byłaby obywatelsko nastawiona. Ona jest zakładniczką własnych interesów. Między tymi grupami jest ogromny rozdźwięk.

- Nie ma szans na zrobienie jakiegokolwiek kroku do przodu?

- Wydaje mi się, że tu tkwi klucz do zrozumienia sytuacji. Ukraińcy wiedzą, że mogą decydować o sobie, ale tylko do pewnego pułapu. Mówiąc obrazowo - mogą być samodzielni, kiedy zakładają plac zabaw, ale nie wtedy, gdy wybierają władze.

- Nie wierzy Pani, że siła, która została już wprawiona w ruch osiągnie masę krytyczną i wywrze taką presję na władze, by głos ulicy został usłyszany?

- Wydaje się, że ta masa krytyczna nie zostanie przekroczona. Pamiętam, co stało się po pomarańczowej rewolucji. Nie widzę mechanizmu, który mógłby doprowadzić do obalenia władz. Powtórzę: na poziomie oddolnych inicjatyw wszystko funkcjonuje poprawnie. Gdy dochodzimy do decyzyjności na wyższych szczeblach, przeważają partykularne interesy. To jest nieszczęście Ukrainy. Głowa chodzi osobną drogą, a nogi osobną.

- Opozycja nie chce rozmów, lecz bezwarunkowego odejścia Janukowycza. Dobra strategia?

- Warto zwrócić uwagę na jeden element - jeszcze do końca ubiegłego tygodnia były w Kijowie dwa Majdany. Jeden obywatelski, bez flag partyjnych, drugi - z politykami opozycji. Wprawdzie w końcu połączono siły, ale ten rozdźwięk jest symptomatyczny - opozycja też jest oddzielona od normalnego obywatela. Poza tym, nie widzę wśród niej naturalnego lidera.

- A Witalij Kliczko?

- Po pierwsze, w Polsce źle wymawiamy jego nazwisko. Tak naprawdę, zgodnie z ukraińską pisownią, powinno być Kłyczko. Wracając do pytania, z ostatnich sondaży wynika, że ma nawet przewagę nad Janukowyczem - około 7-8 punktów procentowych. Obawiam się jedynie, czy nie będzie miał problemów "administracyjnych" z ewentualnym kandydowaniem. Na tyle, na ile znam Ukrainę, próba uniemożliwienia mu startu w wyborach jest realna.

- Sympatia Polaków, a pewnie i świata zachodniego, jest po stronie zwykłych Ukraińców. Nie widać jednak, by ukraińska opozycja miała jakiś konkretny plan, co robić dalej.

- Planu nie ma, bo to całkowicie spontaniczne działanie. Nie ma też jednej partii opozycyjnej pod silnym przywództwem. Na to nakłada się brak zaufania do polityków. Zwykły obywatel nie wie, co ma myśleć. Było to widoczne szczególnie, gdy tworzył się Majdan "obywatelski", którego zwolennicy nie chcieli widzieć szyldów partyjnych.

Rozmawiał REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski