Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadek szefa Izby Gmin

Redakcja
SKANDAL. Brytyjczycy są oburzeni rozrzutnością posłów, nadużywających przywilejów. Niektórzy dorabiają sobie do wysokich uposażeń wynajmując prywatne domy, i przeprowadzając się do służbowych mieszkań kupionych za pieniądze podatnika. Skandal może wpłynąć na wyniki czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Bomba wybuchła w marcu na łamach jednej z bulwarówek. Richard Timney - mąż Jackie Smith, szefowej Home Office (odpowiednika polskiego MSW) - oglądał filmy na kanale dla dorosłych w rodzinnym domu w okręgu wyborczym w Redditch. Pani minister nie było w domu, gdy małżonek postanowił umilić sobie samotność. Problem w tym, że 10 funtów, które Timney zapłacił za rozrywkowy wieczór, znalazły się na rachunku za telewizję kablową i internet¸ który pani minister przedłożyła działowi refundacji Izby Gmin.
Były publiczne przeprosiny za "omyłkowe załączenie" rachunku i obietnice, że pokryje go z własnej kieszeni. Po kilku dniach wydawało się, że ciemne chmury nad rządząca Partią Pracy zaczynają się rozwiewać.
Premier Gordon Brown może dziś mieć do siebie pretensje - na początku dziennikarze dziennika "Daily Telegraph" uprzedzili go o rewelacjach, które znaleźli w dokumentach komisji refundacji poselskich wydatków. Premier nie zareagował i nie chciał komentować sprawy. 8 maja dziennik opublikował pierwszą cześć wyników dziennikarskiego śledztwa.
Z wydatków musi się publicznie tłumaczyć już około setki z 646 członków Izby Gmin ze wszystkich partii politycznych.
Brytyjczycy przecierali oczy ze zdumienia, gdy okazało się, jak szczodrzy są dla polityków. Dowiedzieli się też, co znaczy tajemniczy skrót ACA. Izba Gmin ukryła pod nim przysługujący posłom dodatek mieszkaniowy na tzw. drugi dom, jeśli ich okręg wyborczy jest poza stolicą.
Posłowie ze swego przywileju zrobili maszynkę do zarabiania pieniędzy. Regularnie zmieniają domy, remontują je na koszt podatników, po czym sprzedają z zyskiem. A do tego nie zapominają skorzystać z odpisów na pokrycie odsetek od kredytu hipotecznego, lokalnego podatku samorządowego, rachunków czy wyposażenie wnętrz. Rocznie ponad 23 tys. funtów, czyli przeciętna pensja.
Brytyjska ulica zawrzała. - Każdy myślący człowiek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że posłowie nie złamali prawa. Złamali jednak zwykłe zasady przyzwoitości, nadużyli przepisów, które dopuszczają zwrot tylko niezbędnych wydatków, które mają związek z pełnieniem obowiązków poselskich i są niezbędne -mówi Charlie Beckett, medioznawcza i wieloletni dziennikarz, a dziś wykładowca London School o Economics.
A prasa codziennie dostarcza Brytyjczykom coraz więcej powodów do gniewu.
Menzies Campbell (partia Liberalnych Demokratów): 10 tys. funtów honorarium dla renomowanego dekoratora wnętrz. Hazel Blears (minister budownictwa): nie zapłaciła podatku za sprzedaż mieszkania wyremontowanego na koszt podatnika. Członek gabinetu cieni konserwatystów Francis Maude kupił za 35 tys. funtów z kieszeni podatników "mieszkanie służbowe" kilka minut drogi pieszo od własnego domu. Swój dom wynajął, na czym nieźle zarobił. Dwaj deputowani pobierali tysiące funtów rocznie na pokrycie odsetek od kredytów hipotecznych, których nigdy nie wzięli. Na listach wydatków są też: karma dla psów, lampka nocna, wymiana żarówek, forma do kostek lodu, drenowanie fosy wokół średniowiecznej rezydencji, badanie stanu 500 drzew w prywatnym parku.
Politycy kajają się, zapowiadają zwrot pieniędzy do państwowej kasy. Premier Gordon Brown obiecał dochodzenie, czystkę w rządzie i procedurę dyscyplinarną przeciwko winnym, powtarzając, że nikt z nich nie będzie zasiadał w jego rządzie. Jak dotąd zawiesił jednak tylko jednego wiceministra, i to warunkowo, na czas dochodzenia.
Politycy szybko mogą zapłacić polityczną cenę za aferę finansową. Już 4 czerwca Brytyjczycy będą wybierać posłów do Parlamentu Europejskiego. - W tej kadencji w PE może być zdecydowanie mniej posłów z Partii Pracy i Partii Konserwatywnej. Brytyjczycy mogą zagłosować przeciwko swoim faworytom, którzy ich zawiedli. Wtedy PE będzie należał do liberałów i eurosceptyków - twierdzi Charlie Beckett.
Polityczną karierą za aferę zapłacił już spiker Izby Gmin Michael Martin. Będzie pierwszym od 300 lat szefem niższej izby parlamentu, który został zmuszony do ustąpienia. Krytycy zarzucają byłemu robotnikowi i działaczowi związkowemu, że choć mógł, nie zapobiegł nadużyciom. I że nie miał wystarczającej woli i charyzmy, by zreformować patologiczny system refundacji.
Ale Michael Martin, mimo końca politycznej kariery, nie ma powodów do zmartwień. Tradycyjnie, jak każdy szef Izby Gmin, po odejściu ze stanowiska otrzyma tytuł szlachecki i dożywotnie miejsce w Izbie Lordów.
Katarzyna Nowicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski