Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodą nie grzeszy. Przypomina skundlonego psa. Kulinarnego gustu też mu brak. Je, co popadnie

Grzegorz Tabasz
Szkodnik, którego trudno jest się pozbyć
Szkodnik, którego trudno jest się pozbyć Fot. 123rf
Skryty, cichy i zarazem niesamowicie zaradny. Jenot opanował niemal całą Polskę. Małopolska jest ostatnią enklawą, którą w tej chwili podbija

Dopóki człowiek nie nabrał apetytu na podróże, dopóty wszystko było na swoim miejscu. Zwierzaki żyły tam, gdzie je Stwórca w swojej doskonałości raczył osiedlić i tylko kilkanaście udomowionych gatunków rozeszło się po świecie razem z ludźmi. I to było dobre.

Wielkie odkrycia geograficzne postawiły świat na głowie. Pierwotne i uporządkowane rozmieszczenie zwierząt i roślin zostało definitywnie i nieodwracalnie zaburzone. Część gatunków Europejczycy zabrali na nowo odkryte kontynenty z sympatii i nostalgii. Choćby wróble do Ameryki Północnej czy króliki do Australii. Sporo złego zrobił kompleks Robinsona Crusoe. To wizja samotnego rozbitka konającego z głodu na bezludnej wyspie. Marynarze, gdzie tylko mogli, wysadzali kozy i świnie. Miały żywić ocalałych z katastrofy nieszczęśników, ale w pierwszej kolejności zniszczyły do cna niepowtarzalną przyrodę izolowanych wysp.

Niektórzy obcy podróżowali na gapę. Choćby szczury. Kojarzone z mrocznymi zakamarkami wielkich miast, na Hawajach zasiedliły tamtejsze lasy. Prócz żywych nie oszczędziły kości niedawno wymarłych gatunków. Zdarzały się też nietrafione eksperymenty. Na początku ubiegłego wieku do Australii sprowadzono ropuchę agę. Żarłoczny, dwukilogramowy płaz miał zjadać owady niszczące plantacje trzciny cukrowej. Gdzie tam.

W paszczy agi kończą miejscowe płazy, gady, ptaki. Mało tego, ropucha nauczyła się wyżerać jedzenie dla psów i kotów. Bezkarnie panoszy się po ogródkach. Bezkarnie, gdyż jadowita skóra chroni ją przed wszystkimi drapieżnikami, a dzięki wyjątkowo agresywnej naturze kąsa nawet ludzi. Zadane rany goją się bardzo wolno.

Agendy Unii Europejskiej doliczyły się armii 11 000 obcych. Zdecydowana większość zachowuje się poprawnie. Jak tropikalne papugi żyjące od lat w parkach i ogrodach Brukseli. Mniej więcej co dziesiąty przybysz bywa niebezpieczny. Bynajmniej nie chodzi o jadowite gatunki pająków, które przyleciały w ładowniach samolotów. Obcy przenoszą niebezpieczne choroby. Pozbawieni wrogów naturalnych mnożą się bez ograniczeń, zabierając rodzimym gatunkom miejsce do życia. Niekiedy działają podstępnie i powoli, a gdy szkody zostaną zauważone, na ratunek zwykle bywa za późno. Takim intruzem jest jenot.

To kudłaty zwierzak przypominający z aparycji skundlonego psiaka, z którym notabene jest blisko spokrewniony. Skryty, cichy i zarazem niesamowicie zaradny. Opanował praktycznie całą Polskę, zaś Małopolska jest ostatnią enklawą, którą właśnie w tej chwili podbija. Niedawno był widziany w okolicach Szczawnicy i Nowego Sącza.

Jenot, nazywany także kunopsem, to przybysz z Dalekiego Wschodu. Jego ojczyzna rozciąga się od dorzeczy Amuru i Ussuri, przez północne Chiny i Wietnam, aż po Koreę i Japonię. W jenocie piękne jest tylko futro, dla którego sprowadzono go do Europy. Wpierw był hodowany w fermach zwierząt futerkowych, skąd zdarzały się regularne ucieczki. Tuż przed wybuchem II wojny światowej radzieccy naukowcy wypuścili na wolność 9 000 sztuk.

W szczytnym celu wzbogacenia fauny kontynentu i zapewnienia socjalistycznej gospodarce źródła doskonałych skór. Plan wykonano nie w stu, lecz może nawet w dwustu procentach. Jenot zadomowił się początkowo we wschodniej Europie. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaczął być regularnie widywany we Włoszech i na wschodnich rubieżach Francji. Przez pół wieku opanował obszar liczący półtora miliona kilometrów kwadratowych i jak należy sądzić, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Choć przypomina smętną karykaturę psa, jest jednym z najbardziej plastycznych i wszechstronnych gatunków. Teoretycznie nocny drapieżnik, w praktyce całodobowy zjadacz wszystkiego, co zawiera choć odrobinę kalorii. Zeżre wszystkie mniejsze od siebie ofiary, padlinę, także owoce i korzonki. Masakruje wszystkie drobne zwierzaki zakładające gniazda na ziemi: skowronki, przepiórki, kuropatwy. Jada płazy i gady. Pochyli się nad dżdżownicą i ślimakiem. Nie ma najmniejszych oporów przed wyjadaniem karmy wyłożonej w paśnikach dla dzików.

W surowe zimy zapada w drzemkę, korzystając za zapasów nagromadzonego sadła. Pływa, nurkuje, włazi na niskie drzewa, sprawnie biega. Uwielbia wilgotne lasy i zarośla w dolinach rzek. Także szuwary i torfowiska, ale poradzi sobie na terenach rolniczych blisko człowieka. Tam, gdzie się pojawi, wyrządza szkody, a w ostojach cietrzewia i głuszca stał się już prawdziwym przekleństwem. To, co zjada, to straty bezpośrednie, łatwo dostrzegalne.
Jenot szkodzi też w bardziej subtelny sposób. Jest uważany za głównego roznosiciela wścieklizny, do którego trudno dotrzeć ze szczepionkami. Prócz tego rozpowszechnia świerzb i tasiemca bąblowcowego. Chętnie zasiedla nory borsuka i lisa, przy okazji zarażając ich pasożytami. Najbardziej przekonująca jest matematyka. W Polsce ma żyć około 55 tysięcy jenotów. Jeśli każdy ważący średnio 5 kilogramów zwierzak zjada dziennie pół kilograma mięsno- -roślinnej mieszanki, to w ciągu roku wszystkie jenoty konsumują co najmniej 1000 ton pokarmu. Tyle mniej jedzenia zostaje dla rodzimych gatunków.

Dochodzimy do sedna: czy jenota można się pozbyć? Niestety, nie. Polowania są i będą nieskuteczne, zresztą w miejsce wybitych przywędrują nowe sztuki ze wschodu czy zachodu. W Skandynawii strzelają do jenotów bez pardonu przez okrągły rok. Z marnym skutkiem.

Zakładanie najbardziej skutecznych paści i wnyków jest zakazane przez prawo i zdrowy rozsądek. W pułapki mogą wpaść wszystkie inne gatunki, a nawet ludzie. Nasi myśliwi pozyskali (tak w gwarze łowieckiej nazywany jest wynik polowań) w 2011 roku prawie 12 tysięcy jenotów, co w żaden sposób nie przyczyniło się do zmniejszenia liczebności. Zresztą jak sami mówią, polują bardziej z poczucia obowiązku niż dla przyjemności posiadania trofeum.

O zysku ze sprzedaży futer nawet nie ma co marzyć. Ponadczasowa uszanka z doskonałej jakości skóry jenota z hodowli jest wyceniona na 450 złotych. Tyle samo trzeba zapłacić za stylowy i cieplutki kubraczek. Która kobieta coś takiego na siebie włoży, skoro wszyscy celebryci zaciekle zwalczają futrzaną modę? Wygląda na to, że jenot zostanie u nas na stałe.

Długość ciała jenota to ok. 49–70 cm, długość ogona 13–20 cm, masa ciała 5,5–9 kg. Futro ma puszyste, szare, z ciemną pręgą wzdłuż grzbietu. Bardzo charakterystyczne są odstające pasma włosów po bokach głowy – bokobrody. Pysk czarny. Z wyglądu przypomina szopa pracza, ale jenot ma ledwo przylegające do futra uszy i bardziej puszyste futro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski