Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga, komendant jedzie

Paweł Szeliga
Sąd Rejonowy w Nowym Sączu nie znalazł podstaw do skazania Artura Siedlarza. Odwołanie rodziców 9-latka, który zginął pod kołami jego samochodu, rozpatrzy sąd wyższej instancji
Sąd Rejonowy w Nowym Sączu nie znalazł podstaw do skazania Artura Siedlarza. Odwołanie rodziców 9-latka, który zginął pod kołami jego samochodu, rozpatrzy sąd wyższej instancji FOT. PAWEŁ SZELIGA
Bobowa. Pod kołami pojazdu jadącego do pracy policjanta z Ptaszkowej w ciągu dwóch lat zginęły dwie osoby. Sąd uznał go za niewinnego, a policyjni przełożeni awansowali na komendanta komisariatu w Bobowej.

9-letni chłopiec w lipcu 2011 r. i 62-letnia kobieta w lutym 2013 r. zginęli pod kołami samochodu prowadzonego przez policjanta Artura Siedlarza.

Oba wypadki zdarzyły się na trasie z domu do pracy, gdy był komendantem w Krościenku nad Dunajcem. Choć sprawa pierwszego wypadku jeszcze się w sądzie nie zakończyła, przełożeni funkcjonariusza awansowali go na stanowisko komendanta Komisariatu Policji w Bobowej.

Rodzice 9-letniego Wojtka, który zginął na drodze w Piątkowej, do dziś nie otrząsnęli się z szoku, choć sprawca tragedii odwiedził ich w domu i przeprosił. Po wypadku poszedł na zwolnienie lekarskie i przestał być komendantem w Krościenku.

Sądecka prokuratura dwukrotnie umarzała śledztwo, bo nie dopatrzyła się winy kierowcy. Mimo to rodzice doprowadzili do procesu, występując z prywatnym aktem oskarżenia. W lipcu tego roku Sąd Rejonowy w Nowym Sączu uniewinnił policjanta. Uznał, że chłopiec wtargnął na jezdnię i wpadł pod koła renaulta Artura Siedlarza.

– Odwołaliśmy się od wyroku, bo chcemy się dowiedzieć, jak było naprawdę – mówiła w sądzie matka chłopca. Sugerowała, że kierowca, widząc grupkę dzieci idących poboczem, powinien zachować ostrożność. Sam policjant twierdził, że był przekonany, iż piesi byli dorośli. Zdziwił się, gdy podczas udzielania pomocy ofierze ktoś krzyknął, że to dziecko.

– Odwołanie od wyroku wniesiono 5 września – potwierdza sędzia Bogdan Kijak, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono.

W trakcie trwania tego procesu sąd prawomocnie uznał, że policjant nie ponosi winy za śmierć 62-letniej pieszej w Maszkowicach koło Łącka. Kobieta wtargnęła na jezdnię o godzinie 5 rano, podczas śnieżycy. Policjant wracający z nocnego dyżuru w Krościenku (gdzie był wówczas komendantem) nie miał szans, by w porę zareagować.

Grozi mu więzienie?

Mimo wypadków z jego udziałem, policjant pozostał w służbie. – Nie miał prokuratorskich zarzutów, a prawa jazdy nie stracił, ponieważ nie jechał pod wpływem alkoholu – tłumaczył nadinsp. Mariusz Dąbek, małopolski komendant wojewódzki policji w Krakowie. Inspektor Michał Gawlik, komendant powiatowy policji w Gorlicach, poszedł jeszcze dalej i awansował funkcjonariusza na komendanta komisariatu w Bobowej – mimo że za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Arturowi Sied­larzowi grozi do ośmiu lat więzienia. Do czasu rozpatrzenia apelacji jest to formalnie prawdopodobne.

Jednak inspektor Gawlik ma o komendancie z Bobowej jak najlepsze zdanie. Twierdzi, że jest świetnym policjantem, który z powodu pecha uczestniczył w dwóch śmiertelnych wypadkach. Do jego pracy nikt nie zgłaszał uwag.

– Wystartował w konkursie na komendanta w Bobowej i wygrał – dodaje Michał Gawlik. – Wtedy miał wyrok uniewinniający sądu rejonowego, po sprawie wniesionej z prywatnego aktu oskarżenia. Jeśli sąd wyższej instancji wyda inne orzeczenie, to będę się zastanawiał, jak problem rozwiązać.

Nadkom. Artur Siedlarz od początku nie komentuje sprawy wypadków, w których uczestniczył.

– To moja prywatna sprawa, niech ją rozstrzygnie sąd – ucina stanowczo komendant z Bobowej i odkłada słuchawkę telefonu.

NIE MA KARY, JEST AWANS
Bulwersująca sprawa

Dariusz Szostek, prezes Fundacji na rzecz Ofiar Wypadków Komunikacyjnych i Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym „Zielony Liść” w Toruniu:
– Komendant policji powinien być osobą nieskazitelną, obdarzoną społecznym zaufaniem. Trudno o nie, gdy w tak krótkim czasie funkcjonariusz ma za sobą dwa wypadki ze skutkiem śmiertelnym. Nawet jeśli sąd go uniewinnił, to jednak awans zawodowy może budzić kontrowersje.

Oznacza bowiem, że funkcjonariusz nie tylko nie poniósł konsekwencji tego, co się stało, ale dodatkowo pnie się po szczeblach kariery. Patrząc po ludzku, to po prostu nieetyczne i bulwersujące. Z doświadczenia wiem, że jeśli ofiarą wypadku jest dziecko, to często sąd winą za tragedię obarcza właśnie ofiarę, której nie dopilnowali rodzice.

Jednak nawet jeśli w przypadku policjanta faktycznie nie było jego bezpośredniej winy i doszło do jakiegoś wyjątkowo niekorzystnego splotu wydarzeń, już sam jego udział w dwóch wypadkach, w których giną ludzie, powinien wzbudzić u przełożonych refleksję, że może kierowca jeździ nieostrożnie. Awans zawodowy w takich okolicznościach jest dla mnie dowodem głębokiej patologii, w której wciąż tkwi państwo polskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski