Kierowcy mają dość kolejowych pułapek, które zmuszają ich do zatrzymania się w miejscach, w których pociągi od lat nie jeżdżą. Są takie przejazdy, na których nawet nie ma torów. Mimo znaki stopu nadal stoją, a policja nadal wlepia mandaty tym, którzy się nie zatrzymają.
Kilka tygodni temu na ul. Słowackiego wiodącej z Trzebini do Bolęcina 100 zł mandatu i dwa punkty karne dostał pan Andrzej z Trzebini. - Myślałem, że to żart. Wszyscy wiedzą, że tu od lat nie jeżdżą pociągi, a szyny miejscami rozkradli złomiarze - opowiada zbulwersowany mężczyzna. Policjanci są jednak nieugięci. Twierdzą, że trzeba przestrzegać przepisów.
Policja jest nieugięta
- Dopóki znaki pionowe lub poziome są przy drodze, dopóty musimy je respektować - tłumaczy Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji.
Dodaje, że w ciągu ostatnich trzech lat w powiecie doszło do dwóch wypadków, podczas których samochód wpadł pod pociąg. Podkreśla, że te miejsca, gdzie od lat torowiska są nieczynne powinny zostać formalnie zlikwidowane. Leży to jednak w gestii kolei i zarządcy drogi.
Mieszkańcy powiatu chrzanowskiego od dawna chcą, by zlikwidowano wreszcie przejazdy widma oraz usunięto znaki stop. - Najwyższy czas zrobić z tym porządek. Niepotrzebnie utrudniają życie kierowcom - grzmi Józef Kuć, instruktor w jednej z trzebińskich szkół nauki jazdy. Zarządcą drogi prowadzącej z Trzebini do Bolęcina jest Powiatowy Zarząd Dróg w Chrzanowie.
- Rzeczywiście, mamy sygnał, że jeden z przejazdów jest zawieszony przez kolej. Nie oznacza to jednak, że tor nie może być wykorzystany do przejazdu awaryjnego lub technicznego - tłumaczy Grzegorz Żuradzki, dyrektor chrzanowskiego PZD.
Drugi przejazd w Bolęcinie, według informacji podawanych przez kolej nie jest przeznaczony do likwidacji.
- Dopóki kolej oficjalnie nie poinformuje o zamknięciu torów, dopóty zarządca nie może ściągnąć znaku drogowego - zaznacza Żuradzki.
Przyznaje jednak, że w najbliższym czasie, z inicjatywy burmistrza Trzebini, przeprowadzone zostaną oględziny przejazdów kolejowych. Potem będą rozmowy z koleją
Na razie dyrektor Żuradzki dostał propozycję od kolei, by to zarząd dróg na własny koszt zlikwidował tory i ściągnął znaki, jednak na wypadek, gdyby kolej postanowiła przywrócić przejazdy w tamtym miejscu, to również zarząd musiałby je na nowo zamontować.
Przejazdy widma
Linii kolejowych, które już nie istnieją w Małopolsce zachodniej jest znacznie więcej. To przede wszystkim wiele bocznic wiodących kiedyś do dużych zakładów, często też już nieistniejących oraz zlikwidowana linia na trasie Wadowice - Trzebinia.
- Pociągi nie jeżdżą tamtędy od wielu lat i na pewno nie wrócą, bo miejscami nie ma nawet torów - przekonuje pan Robert z Wadowic.
W Tomicach przy skręcie na Brzeźnicę i Kraków nadal stoją znaki, które nakazują zatrzymać auto przed torami. Po co? Tego nikt nie wie.
- Miejscowi nie zaprzątają sobie głowy oznaczeniami i jadą nawet się specjalnie nie rozglądając - komentuje mężczyzna.
Kilka dni temu przejazd kolejowy zlikwidowano przy ul. Pułaskiego w Trzebini, przy rafinerii. Właściciel zapewnił, że pociągi nie wrócą tu na torowisko. Znaki jeszcze stoją.
Na drodze prowadzącej z Trzebini (od ul. Słowackiego) do Bolęcina są dwa przejazdy kolejowe. Na obu od lat nie widziano pociągu. Tory urywają się w chaszczach. Przy obu przejazdach stoją wciąż znaki stop.
W Nieporazie pod Alwernią przejazd kolejowy znajduje się na łuku drogi. Z obu stron brakuje szyn. Znak stop ukradli złomiarze, ale zarządca drogi zamierza postawić nowy.
Kolejne miejsce to droga z Chrzanowa przez Trzebionkę do Trzebini. Tam szyny urywają się przy zlikwidowanym zakładzie Trzebionka.
I jeszcze trasa z Wadowic do Spytkowic przez Tomice. Przejazd kolejowy jest nieczynny od wielu lat, lecz znaki stop nadal stoją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?