MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W imieniu prezydenta

Redakcja
Pan prezydent zaczął urzędowanie spokojnie i skromnie. Trochę urlopował, trochę pracował i tylko w okolicach 15 sierpnia miał więcej zajęć. Równolegle organizował sobie nową kancelarię. Media nie miały z nowej głowy państwa pożytku. Żadnych pomyłek, gaf czy skandali. Dosyć senny w sumie początek, co mnie cieszy. Im mniej gwałtownych gestów, awantur i histerii w polityce, tym więcej czasu na spokojną pracę. Oby tak dalej.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Interesujące są pierwsze sygnały w sprawie organizacji bezpośredniego zaplecza nowego prezydenta, czyli jego kancelarii. Dziwny to urząd, w którym dotychczas wiele było bizantyjskiego zadęcia, dworskich obyczajów i starannie ukrywanych intryg, ale pracy merytorycznej jak na lekarstwo. Dzięki konstytucyjnemu zapisowi prezydent w Polsce jest za silny, by pełnić wyłącznie funkcje reprezentacyjne, przecinać wstęgi i głaskać po główkach sierotki, i za słaby, żeby sterować bieżącą polityką. Może jednak w tej polityce przeszkadzać, co dotychczas niejednokrotnie miało miejsce, z niedobrymi skutkami.

Puszczę wodze marzeń. Ideałem byłby prezydent słabszy, czysto reprezentacyjny, ale całkowicie niezależny od jakiejkolwiek partii czy ideologii. Elegancki, wytworny pan, spokojny, mądry, doświadczony życiowo i międzynarodowo. Człowiek, który zajmowałby się nie bieżącą polityką, tylko ogólnym spojrzeniem na Polskę, na sprawy ważne dla Polaków, stanowiący standardy etyczne i moralne życia publicznego. Takiego chciałbym mieć prezydenta.

Na taki model prezydentury trzeba jeszcze poczekać. Bronisław Komorowski ma jednak szansę gruntownego odnowienia urzędu, który politycznie nieco zużył się przez 20 lat. A nam zaś mocno się znudził brakiem interesujących pomysłów, partyjnością i kłótliwością.

Przy braku wykonawczych uprawnień prezydent może być silny rozsądkiem, klasą i wrażliwością na potrzeby społeczne. Sam nic nie zrobi, musi mieć więc sprawne zaplecze. Sztab bystro myślących ludzi. Przyjaznych, oddanych szefowi, odpornych na pokusy przekształcenia się w grupkę intrygujących dworaków. Takimi są osoby spełnione zawodowo, z sukcesami życiowymi, z własnym zapleczem intelektualnym. Dla nich praca z prezydentem powinna być służbą Polsce i wielkim wyzwaniem, nie okazją podwiezienia się do zaszczytów i pieniędzy.

Pierwsze nominacje prezydenta są bardzo zachęcające. Sięgnął po dobrych ludzi, nie spłaca żadnych partyjnych długów. Nikt jednak nie urodził się aniołem. W tak ważnej instytucji jest jak w wielkiej drużynie piłkarskiej. Dobry trener z gwiazd stworzy zespół, który idzie jak burza. Słaby dowodzi grupą słabo grających, nienawidzących się ludzi.

Prezydent musi być doskonałym trenerem. Przy angażu powinien twardo przypominać, że każdy pracuje dla niego. Nie ma własnych poglądów, które publicznie przedstawia. Nie wypowiada się we własnym imieniu, nie snuje domysłów, nie stawia hipotez. Media stwarzają różne pokusy i urzędnicy kancelarii, którzy dadzą się na nie złapać, mogą sporo zaszkodzić. Z pałacu na Krakowskim Przedmieściu musi wychodzić jeden głos: prezydenta. Nie możemy słuchać chóru skłóconych głosików, niekiedy fałszujących.

Dobrze by zakończyć praktykę obdarzania każdego ważniejszego kancelaryjnego urzędnika tytułem ministra. Ten zwyczaj jest z Trzeciego Świata. W Białym Domu nie ma żadnego ministra, a jakoś prezydent tam działa. Wiem, że minister ma większą od dyrektora pensję i lepszy samochód, ale można chyba doradcom zapłacić w inny sposób, bez ustanawiania operetkowych tytułów.

Są one nie tylko śmieszne, ale szybko przynoszą kłopotliwe skutki. Człowiek jest człowiekiem, jak go co chwila tytułują ministrem, zaczyna się prężyć i głosić ministerialną prawdę. Mówi "sądzę, że", "wydaje mi się", "mam wrażenie, iż ", "jestem pewien, że". Powstaje kakofonia. Jest tuzin ministrów, każdy mówi co innego, urząd prezydenta zaczyna być nadawcą mętnej gadaniny. Osłabia to autorytet prezydenta - i państwa.

Trudno oczekiwać, żeby ludzie z otoczenia prezydenta nagle oniemieli. Mogą, a nawet powinni od czasu do czasu publicznie coś powiedzieć. Nigdy jednak nie we własnym imieniu. Nie interesuje nas, co mówi "minister" X czy Y. Interesujące są wyłącznie słowa prezydenta. Musimy mieć pewność, co prezydent myśli i chce powiedzieć. Ambicje urzędników nie mają żadnego znaczenia. Kiedyś mogą napisać pamiętnik. W kancelarii muszą zapomnieć o solowych popisach.

To nic trudnego. Trzeba tylko podjąć twarde decyzje. Najlepiej na początku kadencji. Potem będzie znacznie trudniej i wszystko zostanie jak było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski