Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W krainie irrealnego socjalizmu

Redakcja
Czyli skąd my to znamy

BOGUSŁAW SONIK

BOGUSŁAW SONIK

Czyli skąd my to znamy

   "Zapraszamy do raju" - w błękitno-seledynowym oceanie woda jest zawsze ciepła i przezroczysta. Na Kubie pływasz w towarzystwie ryb: są szafirowe lub złote, przecinane pasami czerni. Na plażach nie ma tłumów ludzi, ani niedopałków, ani plastikowych worków. Możesz na brzegu zostawić portfel, nikt go nie ukradnie. Dyskretni policjanci w jasnoniebieskich koszulach pilnują porządku; jest ich wielu, chyba więcej niż opalających się. Stróżowie twojego spokoju, niemi jak cienie, przechodzą w przyzwoitej odległości. Nikt cię tu nie nagabuje, nie dręczy propozycjami zakupów czy wycieczek, nie zakłóca ciszy; na plażach nie ma miejscowych. Możesz wsłuchiwać się w monotonny głos oceanu i szelest palmowych liści; tu nie ryczą syreny przepływających statków, horyzont jest czysty i pusty.
   Na przybrzeżnych wodach - poza wyznaczonymi szlakami - nie wolno pływać ani statkom obcym, ani swoim - Kubańczycy masowo uciekali do Stanów, więc teraz nie mają już kutrów, które czyniłyby hałas, płoszyły ryby i pozbywały się zużytego oleju. Poddanym Fidela nie wolno zadawać się z cudzoziemcami, wstęp na najpiękniejsze hotelowe plaże jest im zakazany - panuje zasada znana z innej epoki: "nur für extranjeros".
   Za kradzież torebkiextranjera (cudzoziemce) grozi 10 lat więzienia. Plastikowe worki, puste opakowania - to przedmioty cenne i rzadkie; używane wielokrotnie i nikomu z Kubańczyków nie przyszłoby do głowy porzucać tak cennego dobra w przypadkowym miejscu. Za turystycznym rajem kryje się udręka codziennego życia w nędzy i strachu.
   Kubę odwiedziłem 1,5 roku temu.
   Zmarnowane godziny, kolejki, bezustanne czekanie na autobus, fatalna komunikacja, puste półki w sklepach, nędzne pensje wypłacane czasami w naturze, w postaci cukru czy oleju, nadludzkie wysiłki, by przyrządzić posiłek dla rodziny, gdy brakuje dosłownie wszystkiego, donosy, ciasnota i kłótnie w mieszkaniach, w których dokwaterowano parę rodzin, kombinacje na granicy prawa lub poza prawem, by przeżyć, dać jeść dzieciom, przetrwać.
   Zresztą pojęcie prawa i bezprawia straciło w zasadzie sens, tak samo jak pojęcie obowiązku czy wartości danego słowa. W królestwie absurdu chłop, który bez zgody władz zabije wyhodowaną przez siebie krowę, ryzykuje 30 lat więzienia. Kodeks karny pełen jest sformułowań trzymających obywateli w szachu. Zagrożone wieloma latami więzienia są następujące przestępstwa: "nadużywanie wolności religii", "nieposłuszeństwo", "wroga propaganda", "sabotaż", "bunt przeciw władzy", "znieważenie głowy państwa", "odmowa złożenia donosu"...
   Kubańczycy szepczą, że w oficjalnej gazecie reżimu Granma jedyną prawdziwą informacją jest data. Kursują podobne dowcipy, z jakich my śmialiśmy się 20 lat temu. Mało komu jednak do śmiechu, panuje beznadzieja i odrętwienie. Mam wrażenie, że Fidel racjonuje nawet tlen. Wszyscy młodzi ludzie marzą o emigracji: za wszelką cenę, jakkolwiek. Mówi się, że w morzu zginęło 50 tys. takich, którzy na oponach lub gumowych materacach usiłowali dopłynąć do brzegów Stanów Zjednoczonych. Jedni się potopili, innych zjadły rekiny. Pozostaje inne wyjście - złowić cudzoziemca: "choćby nie był mądry, choćby nie był śliczny, byle był prawdziwy, zagraniczny...". Ożenek umożliwia wyjazd.
   Na wyspie żyje 11 mln osób, 2 mln Kubańczyków mieszkają poza krajem, głównie w Stanach Zjednoczonych. Przysyłają rodzinom dolary, stosunkowo dużo dolarów - tyle samo, ile wynoszą przychody Kuby z turystyki - miliard rocznie. Dzięki dolarowej kroplówce nie dochodzi do marszów głodowych, ale możliwość zdobycia zielonych banknotów ma zaledwie 40 proc. społeczeństwa. Ci w kubańskich peweksach mogą kupić (drogo) importowaną żywność i odzież. Jak radzą sobie pozostali?
   Usiłuję wejść do sklepu - nie wolno! "No extranjeros". To samo w następnym i jeszcze następnym. Dowiaduję się, że trzeba mieć kartki. Od 1962 r. żywność jest na kartki, o ile jest, bo tu niczego nie można być pewnym. Np. stale brakuje prądu, więc lepsze hotele mają własne prądnice. Lepiej nie ufać państwowym elektrowniom.
   Dlaczego ludzie nie protestują? Czemu nie wyjdą na ulice? Nie obalą reżimu wraz z lider maximo? To samo pytanie można było zadać kiedyś Polakom, Czechom i Węgrom. Kubańczycy są zmęczeni, zrezygnowani, rozbici, śledzeni, zastraszeni. Stale mają nadzieję, że Fidel w końcu pójdzie przed sąd Boski, a wtedy coś się zmieni, musi się zmienić. - Nie musi! - mówią dysydenci, którzy widzą, jak umacnia się nomenklatura, jak brat Fidela - namaszczony już na następcę Raul Castro - oraz komunistyczna oligarchia podporządkowują sobie całe połacie ekonomii, zwłaszcza te, z których płyną dolary.
   Opozycjoniści kubańscy przypominają polskich dysydentów z końca lat 70. Nie są rewolucjonistami, chcą obudzić uśpione społeczeństwo. Proponują inicjatywy oddolne, dyskutują, organizują grupy samokształceniowe, niezależne biblioteki, kolportują "bibułę" i informacje o represjach. Często korzystają z pomocy Kościoła. Wśród działających w parafiach osób spotkać można "praktykujących niewierzących", szukających w personalizmie Mounierowskim wzorów ideowych. Różnice światopoglądowe (jeszcze?) ich nie dzielą. - Prawa człowieka - podobnie jak dyktatury - nie są ani lewicowe, ani prawicowe - mówi Oswaldo Paya.
   Paya - zwyczajny, cichy człowiek, żarliwy chrześcijanin, były więzień reżimu Castro - otrzymał niedawno nagrodę Sacharowa.
   10 maja ub.r. w imieniu Movimiento Cristiano Liberacion (Chrześcijański Ruch Wyzwolenia) oraz stowarzyszenia Todos unidos (Wszyscy Razem) przedstawił kubańskim władzom petycję z podpisami 11 020 obywateli. Chodziło o projekt zapewniający Kubańczykom poszanowanie ich najbardziej podstawowych praw. Akcję tę Paya nazwał projektem Varela, od nazwiska księdza Felixa Varela, XIX-wiecznego patrioty kubańskiego. Wszystko było zgodne z literą prawa, jako że wedle konstytucji propozycja ustawodawcza zgłoszona przez więcej niż 10 tys. dorosłych obywateli winna być uwzględniona.
   Stało się jednak inaczej. Władze zorganizowały masówkę: Kubańczycy byli proszeni o podpis pod żądaniem zapewnienia nietykalności socjalizmowi. Oczywiście, zebrano miliony podpisów, jak w wyborach, podczas których 99 proc. wyborców głosuje na jedynego słusznego kandydata i wprowadzono do konstytucji poprawkę gwarantującą socjalizm. Na wieczność!
   Aresztowano 78 osób. Na procesy nie czekały długo. Wszystko w tempie ekspresowym. Elizardo Sanchez, przewodniczący Kubańskiej Komisji Praw Człowieka, oświadczył: - Władze spieszą się, by zamknąć sprawę w czasie, gdy światowa opinia publiczna zajęta jest wojną w Iraku, co pozwoli zmniejszyć oddźwięk międzynarodowy, jaki wywołać mogłaby podobna fala represji.
   O materiał dowodowy nie trzeba zbytnio się troszczyć. Większość aresztowanych osób nie działała w tajemnicy, podobnie jak czyniliśmy to my pod koniec lat 70. Ponadto jako świadkowie oskarżenia wystąpiło jedenastu agentów tajnej policji, którym udało się zdobyć zaufanie opozycjonistów. Największym szokiem było odkrycie wśród nich "drugich twarzy" Nestora Baguera i Manuela Davida. Obaj cieszyli się do tej pory szacunkiem w kołach opozycyjnych. Widziano w nich dziennikarzy.
   W ciągu zaledwie dwóch tygodni sądy kubańskie skazały już 75 dysydentów na w sumie 1454 lata więzienia. Widocznie na Kubie czas ma inny wymiar. Lider maximo, brodaty przywódca, Comandante Castro rządzi już 44 lata.
   W 2001 roku kilkadziesiąt kubańskich stowarzyszeń domagało się wstrzymania poprzedniej fali represji. Ich głos, znany jako "Apel z Hawany", kończyło następujące zdanie: Kubańczycy liczą na międzynarodową solidarność...
   Autor jest radnym Sejmiku Województwa Małopolskiego
   Stowarzyszenie MAJ 77, którego jestem przewodniczącym, grupuje członków i sympatyków Studenckich Komitetów Solidarności - organizacji opozycyjnych, powstałych w kilku miastach Polski po śmierci Stanisława Pyjasa w maju 1977 r. Los kubańskich niepokornych jest nam nieobojętny. Zachęcam serdecznie wszystkich Państwa, którzy solidaryzujecie się z więźniami sumienia na Kubie, do wysyłania protestów na adres ambasady kubańskiej w Warszawie.
   Pan Ambasador Jorge Lefebre
   Ambasada Republiki Kuby
   ul. Rejtana 15 m 8
   02-516 Warszawa
   Telefon: 022 848 17 15/ 022 646 11 78/fax:022 848 22 31
   e-mail:[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski