Bronisław Kurek Fot. Anna Kaczmarz
Puka do ich drzwi już od siódmej rano i zawsze ma na sobie chłopską sukmanę i krakowską czapkę. 88-letni BRONISŁAW KUREK niesie swym sąsiadom szczęście, bo zgodnie z ludowym zwyczajem to mężczyzna, jako pierwszy, powinien przekroczyć próg domu w Wigilię.
Rozpoczyna coroczny maraton, odwiedzając w Wigilię swoich sąsiadów z klatki. - W tym roku mija czterdzieści lat, kiedy rozpocząłem ten zwyczaj - mówi Bronisław Kurek, który kończy 88 lat. Pomysł zrodził się z zupełnie prozaicznych powodów. - Kiedy wprowadzałem się do nowego mieszkania w bloku na ulicy Litewskiej, nikogo tu nie znałem. Pomyślałem, że trzeba zaprzyjaźnić się z sąsiadami. Uznałem, że 24 grudnia będzie ku temu doskonałą okazją. To czas przyjaźni, pojednania - opowiada pan Bronisław Kurek.
W odwiedzinach u sąsiadów
W domu wita mnie w tradycyjnym krakowskim stroju. Ma na sobie kremową sukmanę, zdobioną ręcznie wyszywanym haftem, a na głowie krakowską czapkę. - To z miłości do chłopskiej tradycji - mówi pan Bronisław. - Tak ubrany odwiedzam właśnie swoich sąsiadów - dodaje. - Chętnie otwierają przed Panem drzwi w ten wyjątkowy dzień w roku? - pytam. - Oczywiście. Często mówią: "Proszę wpaść na kawę, kiedy już pan wszystki odwiedzi" albo "Nie mogliśmy się już pana doczekać" - opowiada pan Bronisław Kurek.
Pani Anna, sąsiadka, nie wyobraża sobie 24 grudnia bez odwiedzin pana Bronisława. - Powiem więcej - czekam na tę chwilę. To wspaniała tradycja. Przestrzegam nawet moją teściową, by nie zjawiała się u mnie przed jego przyjściem, bo zgodnie z tradycją to mężczyzna jako pierwszy powinien przekraczać próg domu w Wigilię. To przynosi szczęście - wierzy pani Anna. - W końcu "Chłop potęgą jest i basta" - cytuje z dumą Bronisław Kurek.
Ma tego pełną świadomość, bo jest jednym z tych, który stoi na straży polskiej tradycji, piastuje ludowe obyczaje. Do sąsiadów nigdy nie idzie z pustymi rękami. Ma dla nich świąteczne podarki; sianko, opłatek, czasem słodycze i owoce.
- W latach sześćdziesiątych, kiedy rozpocząłem wigilijne kolędowanie, sąsiedzi nie byli przyzwyczajeni do tak bezpośrednich kontaktów. Ustrój PRL robił swoje. Każdy bał się afiszować - opowiada pan Bronisław.
Dlatego o wspólnym kolędowaniu na klatce schodowej też nie mogło być mowy. - Miałem taki pomysł, ale nikogo nie udało mi się do niego nakłonić. Dziś też nie byłoby to możliwe - stwierdza ze smutkiem. - Nastąpiła wymiana pokoleń. Wszyscy pędzą do przodu, a przywiązanie do tradycji zanika - dodaje. W klatce odwiedzał niegdyś piętnaście rodzin. Dziś puka do siedmiu, czasem ośmiu drzwi. - Resztę mieszkań zajmują, jak to w Krakowie, studenci. Niektórzy wyjeżdżają do rodziny poza miasto - mówi.
Sto dolarów z Kanady i kosa na Wiejskiej
Wieści o sąsiedzie, który wkłada krakowski strój i odwiedza w Wigilię swych sąsiadów, rozeszły się już poza granice kraju. - Jedna z sąsiadek opowiadała mi, że pytała o mnie jej matka, która mieszka w Kanadzie. Napisałem nawet do niej później list, dziękując za ciepłe słowa. Otrzymałem równie ciepłą odpowiedź, a w kopercie sto dolarów kanadyjskich. Przeznaczyłem je na Towarzystwo Przyjaciół Kultury Ludowej - wspomina z uśmiechem pan Bronisław, prezes TPKL.
Córka - Mira - jest z ojca bardzo dumna. - Wychowałam się na miłości ojca do tradycji ludowej. To zawsze była jego pasja, która napędza go do działania. Dzięki niej żyje. Wciąż jest bardzo aktywny, mimo utraty wzroku - mówi. Starał się swój entuzjazm zaszczepić córce, sugerując jej, by poszła do ślubu w krakowskim stroju. - Udało mi się jednak wywalczyć białą suknię - śmieje się dziś Mira. Dodaje jednak, że strój krakowski miał w domu nie tylko ojciec, ale i matka.
Zastanawiam się, jaki był jej stosunek do wigilijnych wojaży pana Bronisława. Musiała przecież choć trochę narzekać. - No tak, zostawała na pewien czas sama i to w gorącym czasie przygotowań do wigilijnej wieczerzy... - przyznaje Kurek. - Szybko przyzwyczaiła się jednak do mojego zwyczaju.
O tym, że pan Bronisław jest zdeterminowany do działania świadczy jego chlubna przeszłość. W latach siedemdziesiątych zrobiło się nim głośno za sprawą protestu, który chciał wzniecić w sejmie. Udał się na Wiejską w chłopskiej sukmanie i z kosą w ręku.
- Wytwory kultury ludowej były wówczas obłożone niebotycznym podatkiem. Nie mogłem się na to zgodzić. Postanowiłem zaprotestować i poprosiłem o spotkanie z ówczesnym ministrem rolnictwa. Doszło do niego, choć z kosą do sejmu nie wszedłem - śmieje się Bronisław Kurek. Atrybut chłopa musiał zostać w sejmowej szatni.
Boska siła
Bronisław Kurek nie wyobraża dziś sobie Wigilii bez poprzedzających kolację spotkań z sąsiadami. - Czuję się odpowiedzialny za podtrzymywanie tradycji i będę to robił, dokąd starczy mi sił. Zejdę z tego świata, idąc drogą - stwierdza pan Bronisław. Skąd czerpie potrzebne siły?
- Nigdy nie zapomnę spotkania z papieżem Janem Pawłem II. Stałem w tłumie, a on przechodząc, podszedł do mnie i podziękował za gobelin, który wykonaliśmy na beatyfikację Maksymiliana Kolbego. Powiedział: "Dbajcie o kulturę ludową, bo to jest podstawą tożsamości narodowej" - wspomina pan Bronisław. Pamięta też dotyk rąk Ojca Świętego. - Położył obie ręce na moich dłoniach i przyciskał je do barierki. Czułem niezwykłe ciepło. Myślę, że dożyłem tak sędziwego wieku dzięki niemu.
Bronisław Kurek: długoletni prezes Spółdzielni im. Wyspiańskiego, współinicjator targów, inicjator i organizator Międzynarodowego Biennale Lalek Regionalnych, organizator szeregu mniejszych konkursów w małopolskich wsiach, m.in. mającego kilka edycji konkursu na bukiety święcone w dniu Matki Boskiej Zielnej, no i twórca niezapomnianego "Wianka krakowskiego".
Jest prezesem Towarzystwa Przyjaciół Kultury Ludowej w Krakowie. Towarzystwo, jako część społecznego ruchu kulturalnego, działa na rzecz podniesienia znaczenia kultury ludowej, tworzy sprzyjającą atmosferę dla zachowania i przywracania jej wartości współczesnej polskiej wsi. Rozbudza i utrwala dumę z chłopskiego dziedzictwa kulturalnego wśród mieszkańców wsi, a wśród mieszkańców miast dumę z wiejskiego rodowodu, umacnia wewnętrzne więzi społeczne na wsi oraz związki ze wsią mieszkańców miast.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?