Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W którym rogu stało ZOMO?

Ryszard Niemiec
Preteksty. W ramach obchodów jubileuszu 15-lecia IPN w Gdańsku zorganizowano… galę bokserską, której motywem przewodnim była historia legendy „Solidarności” Anny Walentynowicz.

Organizatorzy uroczystości skoncentrowali na terenie Stoczni Gdańskiej, nawiązując w ten sposób też do rocznicy wprowadzenia stanu wojennego i dając do zrozumienia, że w rozpoczętej 13 grudnia 1981 r. batalii w przeciwległych narożnikach politycznego ringu stały: komunistyczna władza i społeczeństwo polskie.

Odezwały się głosy zwątpienia, padło nawet pryncypialne pytanie: czy szczytne motywy, towarzyszące obu przesłaniom obchodów, powinny nam się kojarzyć z nawalanką na ringu? Pytanie nosi charakter pięknoduchowski, albowiem - jeśli szukać sportowej analogii pomiędzy ówczesnymi zmaganiami dobra i zła - nie ma lepszej metafory! Gdańsk i całe Wybrzeże już od czasów olimpijskich medalistów z Londynu (1948) i Helsinek(1952) Zygmunta Chychły i Aleksego Antkiewicza, stały się centrum naszej cywilizacji propięściarskiej.

Tu rozkwitało dziesiątki klubów bokserskich, stąd wywodzili się najwybitniejsi mistrzowie, którzy już w 1953 roku rzucili wyzwanie radzieckiej potędze i zdominowali podium ME, zdobywając dla Polski wór medali (Zenon Stefaniuk, Józef Kruża, Aleksy Antkiewicz, Zygmunt Chychła, Bogdan Węgrzyniak).

Ta metafora towarzyszyła przez dekady rywalizacji polsko-radzieckiej na ringach Europy i świata, budując w narodzie wyjątkowe poczucie dumy zawsze wtedy, gdy nasi byli górą, a Szczerbakowy, Miednowy czy Bułakowy, musieli zgiąć kark przed nimi. Stocznia Gdańska była miejscem, gdzie przez lata toczyli ligowe boje pięściarze „Stoczniowca”, a jego najwybitniejsi zawodnicy Brunon Bendig i Leszek Kosedowski to wcielenie kunsztu technicznego i niebywałej bojowości. Kiedy w Stoczni, podczas pamiętnego strajku sierpniowego 1980 wykluwały się pierwiastki nowej Polski, samorzutnie tworzona ochrona Lecha Wałęsy składała się z byłych zawodników „Stoczniowca”.

Nie trzeba być zatem zanadto przenikliwym obserwatorem, aby dostrzec w tytule gdańskiej gali („nigdy przed przemocą nie ugniemy szyi”) nadmiernej pretensjonalności. Moja akurat uwaga zmierza ku krytycznej ocenie pomysłu, aby w ramach rocznicowej gali walki toczone były w formule „White Collar Boxing”, czyli nie całkiem serio, imitacyjnie wręcz.

Ten rodzaj pięściarstwa wymyślony w anglosaskich krajach na użytek korporacyjnych „białych kołnierzyków”, udających śmiałków walczących rekreacyjnie na pięści dla zabicia nudy i lepszego trawienia lunchu, to lekka profanacja wspomnianej metaforyki. Około sto ofiar stanu wojennego w żadnym razie nie może dać przyzwolenia na rozrywkową odmianę gdańskiej aluzji sportowo-historycznej, ba, nawet obraża je knajacka „nawalanka”.

Czas stanu wojennego, dziś relacjonowany niekiedy w poetyce bajki o żelaznym wilku, cechowała walka absolutnie na serio, tyle że całkowicie nie fair. Z jednej strony czołgi, wojsko i milicja, aparat represji, z drugiej gołe pięści i broń strajkowa. Trudno było w tych zmaganiach szukać znamion dżentelmeńskiej czy rycerskiej rywalizacji...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski