MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W małym ciele wielki duch. Tak można najkrócej opisać Majkę

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Majka Jasek (w niebieskiej bluzce, siedzi na krześle) w otoczeniu przyjaciół w WTZ w Dobczycach
Majka Jasek (w niebieskiej bluzce, siedzi na krześle) w otoczeniu przyjaciół w WTZ w Dobczycach Fot. Katarzyna Hołuj
Sylwetka. Przy niej wszystkie problemy się „prostują” - tak o Majce Jasek mówi Elżbieta Konieczna.

„Maleńka jestem, to i niewiele mogę o sobie powiedzieć. Ot, trochę zwariowana istota” - przedstawia się na swoim blogu Maria Jasek, przez wszystkich nazywana Majką.

Ze swoimi 100 cm wzrostu kobieta może mówić o sobie „maleńka”, ale jak mówią ci, którzy ją znają jest jednocześnie wielka duchem.

A ze stwierdzeniem, że niewiele można o niej powiedzieć, trudno się zgodzić. Bo Majka jest osobą niezwykle aktywną. Nawet teraz, kiedy zdrowie nie pozwala jej na tyle, co kiedyś, ciągle stara się czerpać z życia pełnymi garściami.

Wczoraj w Muzeum Regionalnym „Dom Grecki” odbył się wernisaż wystawy prac jej i Edwarda Dudy. Wystawa nosi tytuł „Z natury czarowane”. Oboje artyści prezentują kontrastujące ze sobą formy artystyczne.

Majka jest przykładem, że niepełnosprawność nie może być wymówką od aktywności życiowej, od realizacji swoich marzeń i planów. - Jest na pewno dużo trudniej, ale każde marzenie i pomysł może być urzeczywistnione - mówi.

Mieszka w Lipniku w gminie Wiśniowa. Stąd pochodzi i z tym miejscem wiążą się jej najlepsze wspomnienia. Przede wszystkim domu rodzinnego i przyjaciół z dzieciństwa, którzy nigdy nie dali jej odczuć, że jest inna, lub gorsza. - Nigdy nie było problemu, że gdzieś z nimi nie pójdę, bo nie dam rady sama pokonać jakiś przeszkód. Było dla nich jasne, że skoro Majka tego nie przeskoczy to trzeba ją przenieść. Skoro nie wejdzie na czereśnię, to narwie się jej owoców i przyniesie. Do dziś pamiętam wspólne ogniska, pieczenie ziemniaków - opowiada.

- Miałam też wspaniałych, oddanych nauczycieli, którzy odwiedzali mnie w domu, bo tu miałam szkołę - dodaje.

Jest im wdzięczna za wysiłki, bo wie, jak w tamtych czasach osobie niepełnosprawnej, mieszkającej w małej wsi, trudno było zdobyć wykształcenie. Nie zrealizowane marzenie o kontynuowaniu edukacji jest tą rzeczą, której jest jej dziś żal. Fascynowało ją projektowanie budynków i mebli oraz psychologia. Nie rozpamiętuje tego jednak. Nie skupia się na tym co było, ale na tym co jest teraz. Od kilku lat jej największą pasją jest malarstwo. Wcześniej pisała też poezję i prozę. Wydała nawet własny tomik pt. „Nieśmiało szeptane” i zdobyła wyróżnienie w 20. Ogólnopolskim Konkursie Literackim Prozy i Poezji dla osób niepełnosprawnych.

Aktualnie pochłania ją malowanie. Maluje na papierze czerpanym, na deskach, a nawet na kamieniach. Najchętniej anioły i Madonny, nieco rzadziej kwiaty.

To, że w ogóle zainteresowała się malowaniem zawdzięcza, jak mówi, Warsztatom Terapii Zajęciowej, na które uczęszcza od 9 lat. Poznała tu także ludzi, o których mówi, że są „cudownie piękni od środka”.

- Moi przyjaciele z WTZ może nie znają się na całkowaniu, może nie potrafią pisać, ale to jest nieistotne, bo są szlachetni całymi sobą. Nie ma w nich zawiści, żadnego udawania. Jak kogoś lubią, to naprawdę. Miałam okazję się o tym przekonać leżąc w szpitalu. Ci, którzy mogli, odwiedzali mnie, pozostali pisali sms-y. Cały czas pamiętali - mówi.

Od jakiegoś czasu współpracuje też ze Stowarzyszeniem Hospicyjnym „Bądźmy Razem” w Wiśniowej. Maluje dla niego anioły, które trafiają do darczyńców wspierających Hospicjum Domowe im. Królowej Apostołów. Śmieje się, że to przy tym tak się „rozmalowała”, że nie może przestać. - Malowanie jest źródłem mojej siły, czymś, co trzyma mnie w kupie - mówi.

Za pędzel chwyta popołudniami i wieczorami, po powrocie z zajęć WTZ, a weekendy już w całości poświęca swojemu hobby; no, chyba, że umówi się z przyjaciółmi, np. na wyjście do teatru.

Wystawa w „Domu Greckim” to druga duża wystawa jej prac. Pierwsza odbyła się w Mszanie. Przyjaciele artystki stawili się w komplecie. Właśnie z nich, a nie ze swoich prac lub wyróżnień jest dumna najbardziej.

- Mimo upływającego czasu wciąż mam tych samych przyjaciół i wciąż udaje mi się pozyskiwać nowych. To jest cenne - mówi.

Jej recepta na przyjaźń nie jest wcale skomplikowana - to bycie w porządku wobec innych. Działa niesłychanie skutecznie.

Przyjaciele pamiętają o niej cały czas. - W ubiegłym roku skończyłam 50 lat. Nie czuję się wcale na tyle… Myślę, że to dzięki temu, że stale, choćby tu na Warsztatach Terapii Zajęciowej, stale mam kontakt z osobami młodszymi od siebie. Poza tym ciągle uczę się czegoś nowego. Tak czy inaczej, nie planowałam tego dnia świętować, ale przyjaciele byli szybsi, uprzedzili moje zamiary - wspomina.

Pamiętali także teraz, przed piątkowym wernisażem. Elżbietę Konieczną, która poznała Majkę w Stowarzyszeniu „Bądźmy Razem”, zastaliśmy przy pieczeniu ciasteczek właśnie na wernisaż.

- Od czasu, kiedy poznałam Majkę moje życie nabrało kolorów - mówi. - Przyjaźń z nią powoduje, że człowiekowi wstyd jest narzekać na cokolwiek. Chodziłyśmy razem na kurs pisania ikon. Czasem chciałoby się ponarzekać, że coś mi nie idzie tak jakbym chciała, ale jak narzekać, że nie potrafię skoro mogę trzymać pędzel jedną ręką, a ona musi dwiema. A przy tym jest tak pełna pogody ducha, humoru i dystansu. Przy niej wszystkie problemy się „prostują”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski