MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W niewoli status quo

Redakcja
Wśród proponowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej propozycji zmian w ustawie o systemie oświaty szczególne emocje wywołuje możliwość przekazywania szkół publicznych przez samorząd, z zachowaniem ich publicznego charakteru, innym podmiotom. Obok ograniczenia roli kuratora oświaty jest to najbardziej gwałtownie kontestowana przez polityków lewicy i związki zawodowe część rządowych propozycji zmian w oświacie. Zresztą obie te kwestie są ze sobą mocno związane.

Straszenie prywatyzacją
Przeciwnicy zmian szermują hasłem prywatyzacji oświaty, czyniąc z niej główne narzędzie walki o zachowanie status quo. W Polsce bowiem ciągle jeszcze roztaczanie wizji prywatyzacji sektora usług publicznych jest skuteczną metodą straszenia obywateli perspektywą utraty powszechnej możliwości korzystania z nich. W efekcie mamy do czynienia z brakiem rzeczywistej, opartej na merytorycznych podstawach dyskusji, co sprawia, że sensowne propozycje zmian są odrzucane pomimo tego, że ich wprowadzenie mogłoby przyczynić się do poprawy funkcjonowania, czy to polskiej oświaty, czy to ochrony zdrowia. Warto także zauważyć, że przeciwnicy takich zmian sami nie proponują żadnych realnych działań naprawczych, najczęściej jedynie domagając się zwiększenia nakładów finansowych na interesujące ich dziedziny. Tymczasem - co łatwo wykazać - w polskim sektorze publicznym mamy wprawdzie do czynienia ze zbyt skromnym finansowaniem, ale także z nieefektywnym wydawaniem pieniędzy. Stąd też warto spokojnie analizować wszelkie pojawiające się propozycje zmian, a nie prowadzić świętej wojny w obronie rzekomo zagrożonej polskiej edukacji. Szkoda że przeciwnicy przekazywania placówek oświatowych w gestię organizacji pozarządowych (czyli generalnie ich uspołecznienia, a nie prywatyzacji) nie chcą podjąć takiego trudu.
To już się dzieje
Trzeba zauważyć, że przygotowana przez MEN propozycja oparta jest zarówno na dotychczasowych doświadczeniach przejmowania szkół i przedszkoli przez podmioty obywatelskie, jak również na obserwacji funkcjonowania różnych tego typu rozwiązań w wielu krajach świata, np. w Nowej Zelandii, Australii, USA czy też Holandii. Praktycznie wszędzie proces czarterowania placówek oświatowych przynosi bardzo dobre efekty, zarówno dla uczniów (poprawia się jakość oferty edukacyjnej), jak też dla nauczycieli (ich wynagrodzenie zaczyna wreszcie zależeć od efektów pracy). Ów proces jest zresztą skuteczną drogą do odchodzenia od etatystyczno-biurokratycznego modelu oświaty.
W rzeczywistości już dzisiaj w Polsce możliwe jest "przekazywanie" szkół publicznych innym podmiotom, przy czym jest ono uwarunkowane wcześniejszą likwidacją dotychczas działającej szkoły samorządowej. W efekcie mamy do czynienia z niepotrzebnymi kosztami oraz nadmiernymi komplikacjami formalnymi, a równocześnie wcale nie istnieje bariera blokująca uruchomienie na "gruzach" szkoły powszechnie dostępnej szkoły z ograniczoną dostępnością, czyli z koniecznością wnoszenia przez rodziców opłat (czesnego) za naukę ich dzieci. Ministerialna propozycja z jednej strony upraszcza procedurę przekazywania placówek oświatowych, ale z drugiej zawiera precyzyjne zapisy gwarantujące ich publiczny charakter. Po jej wprowadzeniu placówka byłaby przekazywana przez samorząd organizacji pozarządowej w drodze porozumienia, z warunkiem zachowania jej powszechnej dostępności. Czyli taka operacja nie wpłynie na zakres świadczonych w Polsce publicznych usług edukacyjnych. Równocześnie brak konieczności przechodzenia przez procedurę likwidacyjną pozwoli uniknąć kosztów odpraw pracowniczych. Warto dodać, że owa "straszna" prywatyzacja jest łatwiejsza dzisiaj niż po ewentualnej nowelizacji ustawy oświatowej. Wprawdzie zawiera ona obecnie zapis o konieczności uzyskania przez samorząd akceptacji kuratora dla pomysłu likwidacji szkoły, ale zdeterminowany samorząd jest w stanie pomimo niechęci kuratora doprowadzić szkołę do likwidacji.
Czy kurator jest niezbędny?
Dla związków zawodowych oraz polityków o lewicowych przekonaniach nie do przyjęcia jest także ograniczenie roli kuratora oświaty poprzez pozbawienie go możliwości wpływania na proces ewentualnego przekazywania placówek oświatowych. W dziwny sposób nie chcą oni jednak zauważyć, że zdecydowanie skuteczniej od kuratora działał będzie ustawowy warunek zachowania publicznego charakteru przekazanej szkoły. Poza wszystkim w lękach i strachach przed taką zmianą można odnaleźć wszelkie, wyrażane nieustannie od początku lat 90., obawy przed przekazywaniem bezpośredniej odpowiedzialności za oświatę samorządom terytorialnym. Tymczasem to właśnie zaangażowanie lokalnych społeczności w znacznej mierze uchroniło oświatę przed skutkami ciągłego niedofinansowania. Na początku lat 90. zwolennicy zarządzanej centralnie oświaty wieszczyli upadek polskiej edukacji po przejęciu jej przez samorządy. Tymczasem wszystkie analizy ukazują pozytywne wyniki tego procesu. Warto zauważyć, że dla większości samorządów oświata stała się autentycznie priorytetowym obszarem działań. Stąd też można wykonać kolejny krok na drodze decentralizowania odpowiedzialności za oświatę i w takim właśnie kierunku zmierzają ministerialne propozycje. Ich wprowadzenie zwiększy możliwości pojawiania się w sektorze oświaty publicznej nowych rozwiązań oraz umożliwi zaistnienie konkurencji pomiędzy szkołami, na czym zyskają zarówno uczniowie, jak też dobrzy nauczyciele. W takim systemie efektywność szkoły przełoży się na wynagrodzenia jej pracowników.
Czy państwo "wypadnie" z oświaty
Przeciwnicy zmian podnoszą także argument, iż po ich wprowadzeniu zostanie ograniczona rola państwa w edukacji. Dla nich bowiem rola państwa równoznaczna jest z rolą urzędników rządowych. Jest to pogląd błędny, wynikający z przywiązania do biurokratycznego modelu zarządzania, absolutnie nieskutecznego i blokującego zaangażowanie obywateli w sprawy bezpośrednio ich dotyczące. Rolą demokratycznego państwa zamiast ciągłego nadzoru nad obywatelem winno być roztropne stosowanie zasady subsydiarności. W przypadku oświaty państwo winno wyznaczać krajowe standardy edukacyjne oraz zabezpieczać możliwości ich realizacji. Takim zabezpieczeniem w omawianej nowelizacji jest właśnie warunek zachowania publicznego charakteru przejętej szkoły. Oczywiście, trzeba także podjąć trud zbudowania dobrego, zobiektywizowanego systemu mierzenia jakości pracy polskich szkół. I, między innymi, o tym warto dyskutować, a nie o urojonych zagrożeniach podnoszonych przez zwolenników biurokratycznego modelu, którzy właśnie w nim czują się najlepiej. Odchodzenie od niego poprzez wprowadzanie mechanizmów konkurencyjności do oświaty stwarza szansę na jej rzeczywisty rozwój.
JERZY LACKOWSKI*
*Autor jest dyrektorem Studium Pedagogicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłym wieloletnim kuratorem oświaty w Krakowie. Kieruje także projektem "Edukacja dla obywateli" w Centrum Analiz Regionalnych (www.car.org.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski